"Skrzynia pełna dusz" Marcin Mortka
Powiedzmy sobie to jasno, biorąc do ręki kolejny tom z serii o Kociołku ma się pewne oczekiwania. To lekkie książki przygodowe, idealne na wakacje. Przyjemna, dość urocza lektura, z historią, która zamknie się w jednej książce i najprawdopodobniej wszystko się dobrze skończy, Kociołek wróci do domu i będzie szczęśliwie zajmował się obowiązkami karczmarza. A przynajmniej do następnej książki i następnej przygody.
Tym razem jednak pewne elementy odchodzą od ustalonego schematu. Przemoc, która w poprzednich częściach miała miejsce dość daleko od samego Gryfa, tym razem przybywa do gospody w postaci trolli, z którymi Kociołek walczył w poprzednim tomie. Same trolle po prawdzie nie mają złych zamiarów, ale już ci którzy je ścigają tak. I tym razem nie chodzi o kłócące się książęce rodzeństwo. Od samego początku czuje się, że niebezpieczeństwo wisi w powietrzu i to nie nad samym Kociołkiem i jego drużyną, bo oni potrafią sobie z tym radzić, ale nad rodziną głównego bohatera, jego żoną i dziećmi. I to właśnie strach o rodzinę powoduje Kociołkiem w tym tomie. Coś takiego dość rzadko się zdarza w książkach fantasy, bo i ich protagoniści rzadko mają daleko rozwinięte życie rodzinne. Zazwyczaj na miłość, małżeństwo i rodzinę przychodzi czas pod koniec przygody. Kociołek za to najpierw był mężem i ojcem, a dopiero potem został żołnierzem czy najemnikiem, na dodatek do bycia karczmarzem.
Dodatkowo zagrożenie wchodzi na zupełnie nowy poziom, bo Złe zaczyna być świadome, że Edmund zwany Kociołkiem stanowi dla niego zagrożenie i bierze go sobie za cel. O ile to samo w sobie Edmunda ani nie dziwi (w końcu już dwukrotnie pokrzyżował Złemu plany) to za nic w świecie nie może pozwolić, by w niebezpieczeństwie znalazł się Gryf, a w nim Sara z dziećmi. Wyrusza więc na objazd Doliny, by poinformować rządzących nią książąt o nadchodzącym niebezpieczeństwie. I natychmiast pakuje się w kłopoty, które koniec końców zmuszą go do ucieczki z królewskich lochów, rozwikłania tajemnicy napadu na bank i poszukiwań mitycznej Skrzyni Pełnej Dusz. A to wszystko dla odmiany nie przetykane listami do żony, gdyż tym razem Sara odmówiła dalszego słuchania kłamstw i zwyczajnie się na niego obraziła.
Co ciekawe, książka podaje nam trochę więcej informacji o wcześniejszym życiu Urgo, którego dotychczas postrzegaliśmy jako rycerza bez skazy i zmazy. W tym tomie Urgo opowiada Kociołkowi trochę o swojej przeszłości, która wcale taka kryształowa nie jest i dzięki temu czyni go bardziej ludzkim.
Tu trzeba dodać jak dobrym przyjacielem jest Kociołek. Przyjaciele mogą go denerwować, może się na nich wściekać i wygrażać, ale zawsze ma na podorędziu patelnię, by upichcić im coś dobrego i zawsze chętnie ich wysłucha. I rzuci się dla nich w ogień, jeśli będzie trzeba.
Jedna rzecz, która trochę mnie dziwi to łatwość z jaką Kociołek układa się z koronowanymi głowami. Przynajmniej raz na książkę, a czasem częściej ten niby zwykły karczmarz wchodzi w konflikt z jedną z koronowanych głów Doliny. I dziwnym trafem zawsze uchodzi mu to na sucho. To bardzo zastanawiające, szczególnie w tym tomie. Na przestrzeni kilkudziesięciu pierwszych stron książki kilkakrotnie podpada księciu Rupertowi (czasem zasłużenie, czasem wręcz przeciwnie), a mimo to koniec końców rozstaje się z nim w całkiem niezłej komitywie. I tak, można tu bronić tej relacji, że w końcu Kociołek i jego drużyna uratowali księcia przed Złym, ale biorąc pod uwagę wcześniejsze zachowanie Ruperta, jego dumę i skąpstwo, spodziewałabym się bardziej, że to tylko bardziej go do Kociołka zrazi, bo tym samym udowodnił, że książęca drużyna przydaje się mniej niż kilkuosobowy oddział pełen nietypowych charakterów. Ale to tylko jak zaczniemy się dłużej zastanawiać, a umówmy się „Skrzynia Pełna Dusz” dostarcza tyle radości i frajdy z czytania, że na głębsze analizy nie ma czasu.
Podsumowując, trzeci tom serii o Kociołku to sprawiająca wiele radości książka o cudownie dopasowanej grupie przyjaciół, przetykana przepisami na dania od których ślinka cieknie. Chętnie sięgnę po następny tom.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 4 / 5





Komentarze
Prześlij komentarz