"Koszyczek dla Doli" Marcin Mortka
Dawno, dawno temu w odległej Dolinie
Marcin Mortka znów mnie zaskoczył. Przyznam, że nie spodziewałam się zbyt wiele po „Koszyczku dla Doli”, ot zbiór świątecznych opowiadań w uniwersum Kociołka. Co dostałam? Wspaniałe okno prosto do duszy każdego z członków kociołkowej drużyny do zadań specjalnych. Bo tym właśnie są bajki, które towarzysze Kociołka opowiadają jego dzieciom, zapewne odpowiednio ocenzurowanymi historiami z ich życia, dzięki którym nie tylko dowiadujemy się o nich więcej, ale i patrzymy na nich bez filtra jakim jest punkt widzenia Kociołka.
Bajki jednakże są tylko wtrąceniami do głównej fabuły związanej z największym świętem religijnym Doliny. Nie będę zdradzać samej intrygi, ale nie jest ona specjalni skomplikowana. Ot, Kociołek z rodziną szykuje się do Święta Zstąpienia Doli. Żeby zrobić sobie przerwę nerwowych przygotowań wybiera się z Grammem do lasu, w poszukiwaniu zawartości tytułowego koszyczka. Tam spotykają brnącego przez śnieg kapłana, którego Kociołek postanawia zabrać do Gryfa, żeby się biedak nie błąkał sam podczas tak rodzinnego święta. Niestety, sprowadzenie w wir przygotowań niespodziewanego gościa działa odwrotnie niż Kociołek zamierzał i w gospodzie zapanowuje jeszcze większy chaos.
Swoją drogą, jeszcze nigdy nie widziałam lepszego podsumowania Świąt Bożego Narodzenia z punktu widzenia osoby dorosłej. Uwielbiam Kociołkowe rozważania o tym jak to zmieniało się jego postrzeganie świąt od dzieciaka, który nie mógł się ich doczekać przez cały rok, po dorosłego, który musi się przy nich urobić po łokcie i potem nie bardzo może się nimi cieszyć, bo jest zbyt zmęczony i pokłócony z całą rodziną. A przecież wciąż tęskni za świętami z swojego dzieciństwa i chciałby by jego dzieci miały równie piękne wspomnienia co on.
Ale przejdźmy do tego co najbardziej mi się w „Koszyczku” podobało, czyli do obiecanych bajek. Jest ich kilka, po jednej na każdego z towarzyszy Kociołka i jedna, którą opowiada dzieciom Sara. Jak już wspomniałam, oprócz tego, że są po prostu ciekawe i dobrze napisane, dodatkowo stawiają przyjaciół Kociołka w nowym świetle. Bajki odsłaniają tajemnice z ich przeszłości i pozwalają czytelnikowi zagłębić się w ich głowy i poznać proces myślowy. A autor bawi się stylem opowieści, by każda historia brzmiała inaczej i pasowała do opowiadającego.
Znając usposobienie Gramma, bałam się co on uznaje za dobrą bajkę dla dzieci. Dlatego opowieść o thani (żonie krasnoludzkiego thana), która cierpliwością, mądrością i uprzejmością zapewniła bezpieczeństwo i dobrobyt swojemu ludowi, bardzo mnie zaskoczyła. Co jeszcze ciekawsze. Autor mocno sugeruje, że bohaterka bajki Gramma to nie jakaś losowa kobieta, lecz ktoś bardzo dla niego szczególny.
Historia Eliaha wydaje się jeszcze bardziej osobista. Opowiada o młodym elfie, który był inny niż jego rówieśnicy (nie przepada za ich towarzystwem i w niczym nie jest dobry) i dorastał z poczuciem, że nie pasuje do swojego ludu i tylko przyniesie zawód rodzinie i współplemieńcom. Postanawia więc uciec z domu i ukryć się w lesie. Wyrusza więc w podróż, która przyniesie mu wiedzę na wiele tematów i doprowadzi do samoakceptacji. I odnalezienia towarzyszy, których towarzystwo będzie jeśli nie miłe, to przynajmniej znośne.
Opowieść Zwierzaka jest całkowicie szalona, tak jak i on sam. Kociołek nigdy nie ukrywał, że nie rozumie goblinów, więc i czytelnik, który postrzega świat oczami Kociołka przez pierwszoosobową narrację, nie ma pojęcia jak lud Zwierzaka myśli. Bajka pozwala zajrzeć do jego głowy, co sprawia ogromną frajdę i pozwala w pewien sposób zrozumieć postępowanie goblina. Ale tylko czasami.
Baśń Urgo przywodzi mi na myśl legendy arturiańskie, a szczególnie młodość Parsifala i to w jaki sposób został rycerzem. Ma w sobie wszystko czego moglibyśmy się spodziewać po opowieści snutej przez Rycerza Doli, honor, walkę z potworami i pogoń za chwałą. Ale ma też zdumiewającą ilość realizmu, w tym jak postrzega się tę walkę.
Sara kieruje baśń do Salii, a jej bohaterką czyni inteligentną, pomysłową i nieco arogancką księżniczkę, która czeka w wieży strzeżonej przez smoka na rycerza, który ją uratuje. Gdy taki się trafia, księżniczka dość szybko orientuje się, że nie może pozostawić mu całej akcji ratunkowej, bo biedak bez instrukcji nie potrafi nawet wymyślić jak pomóc jej wyjść z wieży. A obserwując jak mężczyzna reaguje na jej wskazówki, księżniczka uznaje, że chyba jednak nie chce zostać uratowana. Nie przez tego rycerza. Bajka wspaniale pokazuje relację między Sarą i Salią, które stanowią wspólny front przeciwko przeważającym siłom mężczyzn w Gryfie.
W porównaniu z poprzednimi historiami, opowieść Żychłonia wydaje się o wiele poważniejsza. Guślarz mówi o mitycznym Doli i jego siostrze Losie i o tym jak oboje położyli podwaliny dwóch największych światopoglądów Doliny. I jak te światopoglądy zaczęły się zwalczać, nie rozumiejąc, że Dola i Los chcieli tylko żyć w pokoju i pomagać ludziom, za których czuli się odpowiedzialni. To bardzo gorzka historia, która jednakże zgrabnie pokazuje mitologię świata przedstawionego, na którą w poprzednich książkach nie było zbyt wiele czasu.
Każda z bajek jest cudownie inna od pozostałych, pokazuje przeszłość członków drużyny, ich kulturę i sposób myślenia, a także to jak odnoszą się do dzieci Kociołka. To w połączeniu z wartką akcją głównego wątku i sprawia wiele radości czytelnikowi, szczególnie, że w „Koszyczku dla Doli” w wydarzenia zaplątują się osoby, które dotychczas trzymały się z daleka od wojowniczej działalności Kociołka.
Gdybym miała umieścić tę książkę w chronologii cyklu, powiedziałabym, że to taki tom 3.5. Pasuje mi na kontynuację trzeciego tomu, pod koniec którego wspomniane jest święto Nocy Zstąpienia Doli będące kanwą wydarzeń z „Koszyczka dla Doli”. Ale równie dobrze mogłaby mieć miejsce po którejkolwiek z części cyklu. Dałoby się ją czytać bez wcześniejszej znajomości cyklu, ale moim zdaniem o wiele lepiej wybrzmiewa w kontekście swoich poprzedniczek.
To powiedziawszy bawiłam się świetnie. Główna oś fabuły jest dość przewidywalna, ale to akurat nie stanowi żadnego problemu. Jestem zachwycona wszystkimi bajkami i bardzo się cieszę, że mogłam bliżej poznać postaci, które grają przecież bardzo duże role w książkach o Kociołku. Po „Koszyczku dla Doli” jeszcze chętniej sięgnę po kolejną część.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.





Komentarze
Prześlij komentarz