"Prohibicja" Teatr Roma
Pożegnanie z Nowym Jorkiem
Spektakl: "Prohibicja"
Premiera: 12 stycznia 2019
Scenariusz i reżyseria: Łukasz Czuj
Teksty polskie i tłumaczenia: Michał Chludziński
Scenografia i kostiumy: Maciej Chojnacki
Kierownictwo muzyczne, aranżacje: Marcin Partyka
Choreografia: Paulina Andrzejewska–Damięcka
Kierownik produkcji: Wiktoria Monika Gołębiewska
Występują: Katarzyna Zielińska, Ewa Konstancja Bułhak, Magdalena Smalara, Kacper Kuszewski, Marcin Przybylski, Marcin Januszkiewicz, Maciej Maciejewski
Tekst pisany na podstawie spektaklu z 23 czerwca 2024
oOo
W niedzielę 23 czerwca pożegnaliśmy tytuł, który 138 razy zmienił Novą Scenę Teatru Muzycznego Roma w Nowy Jork z okresu prohibicji. Spektakl dość kameralny, w którym pojawia się zaledwie czworo aktorów, ale przy tym zrealizowany z większym rozmachem niż można by się spodziewać.
“Prohibicja” to zbitek scen pokazujących realia życia w Nowym Jorku, gdy alkohol był na wagę złota, a ulicami rządzili gangsterzy. Tu mieszkają Smokey Joe (Kacper Kuszewski), Adele Coucou (Katarzyna Zielińska), Gentleman Jim (Marcin Przybylski) i Dora Brown (Ewa Konstancja Bułhak), ludzie, którzy w zrobią wszystko, by przeżyć w mieście, które nigdy nie śpi, a może nawet wykorzystać realia, by osiągnąć sukces. Spektakl porusza tematykę zawiedzionych nadziei, okrucieństwa gangsterskiego życia, imigracji czy rasizmu.
Kacper Kuszewski od pierwszej sceny dał się poznać jako prawdziwe zwierzę sceniczne. Zachwycała jego niespożyta energia i charyzma, nie mówiąc już o niesamowitym zakresie wokalnym. Zupełnie nie dziwi mnie czemu nie miał w tej roli zmiennika, mało kto dałby radę podołać takiemu zadaniu, a Kuszewski wykonywał je z porażającą łatwością.
Katarzyna Zielińska w roli Adele mogła się pokazać zarówno jako świetna wokalistka, jak i aktorka. Miała do zaśpiewania zarówno najzabawniejszą piosenkę w spektaklu, jak i tę najbardziej rozdzierającą. Błyszczała w obu, a dzięki niewielkiemu rozmiarowi Novej Sceny mogliśmy podziwiać jej mistrzostwo z bardzo bliska. Dodatkowo widać było, że “Prohibicja” to spektakl bliski jej sercu i że wkładała w niego całe serce.
Marcin Przybylski to cudowny Gentelman Jim, niebezpieczny, aczkolwiek czarujący, pokazywał ludzkie oblicze gangstera, który po powrocie do domu zamienia się w zupełnie innego człowieka. Przybylski czarował widownię aksamitnym głosem, który zdaje się stworzony do śpiewania bluesa. Świetnie też oddawał dramat sytuacji człowieka uzależnionego od czegoś, czego nie da się już legalnie kupić.
Ewa Konstancja Bułhak grała Dorę Brown jako kobietę, która nie da sobie w kaszę dmuchać, kobietę niezwykle niebezpieczną (w końcu siedzi w więzieniu za liczne morderstwa). Musical upewniał się jednak, że dostrzeżemy w niej też osobę, która po prostu walczyła o wszystko co ma na wszystkie możliwe sposoby i rozpaczliwie tęskni za starymi, dobrymi czasami.
W spektaklu można było usłyszeć zarówno piosenki z epoki, jak i utwory na nią stylizowane, napisane specjalnie do “Prohibicji”. Komuś kto nie zna na wyrywki kultury amerykańskiej nie sposób ich odróżnić. Denerwowały nieco wstawki angielskie w niektórych tekstach, ale atmosfera szybko to wynagradza. Utwory napisano bardzo sprawnie, niektóre tak by wzruszały, inne by bawiły. Zastosowano dość specyficzny humor, który jednak sprawdza się perfekcyjnie.
Chwytliwym piosenkom towarzyszyły przepiękne kostiumy Macieja Chojnackiego: charakterystyczne dla okresu stylowe garnitury, kapelusze z rondem, piękne suknie, ale i stroje zupełnie szalone. Choreografia Pauliny Andrzejewskiej–Damięckiej, też mocno nawiązywała do epoki. Mogliśmy oglądać na przykład ikoniczne jazzowe dłonie (jazz hands), czy elementy tańców popularnych w latach dwudziestych. I to wszystko w szalonym wręcz tempie, które wymagało od aktorów świetnej kondycji.
To w połączeniu z nieco ponurą kolorystyką, w której królowały, biel, czerń i różne odcienie szarości, tworzyło na Novej Scenie atmosferę nowojorskiej spelunki z okresu prohibicji, miejsca jednocześnie niebezpiecznego co fascynującego i na półtorej godziny pozwalało zanurzyć się w tym niebezpiecznym świecie pełnym gangsterów i nielegalnego alkoholu.
“Prohibicja” była spektaklem niezwykłym, w którym absurd gonił absurd, a aktorzy dawali z siebie wszystko w każdej scenie. Spektaklem szalonym do tego stopnia, że naprawdę nie dało się przewidzieć co będzie dalej, w którym rzeczy zwykle nieśmieszne, bawiły do łez. A co najważniejsze, spektaklem z charakterem i atmosferą, która na prawie dwie godziny pozwalała przenieść się w odległe miejsce i czas.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.





Komentarze
Prześlij komentarz