“Leksykon dzikich kobiet” Anna Lewicka, Klaudia Migacz
Leksykon na miarę dawnych czasów
Ostatnimi czasy na rynku wydawniczym pojawia się wiele pozycji, oferujących nowe spojrzenie na mity i legendy, często skupiając się na postaciach kobiecych. Należy do nich też przepięknie zilustrowany “Leksykon dzikich kobiet”, którego tytuł sugeruje naukowe podejście do tematu.
To po części prawda. Anna Lewicka podchodzi do swojego zadania bardzo merytorycznie i bazuje leksykonowe wpisy kolejnych bohaterek na licznych źródłach. Pokazuje też jak podejście do postaci zmieniało się na przestrzeni wieków i rozważa skąd mogły się wziąć takie a nie inne wątki w mitach. W ten sposób powstają dość suche, naukowe wpisy, które perfekcyjnie pasują do formy leksykonu.
Do każdej z nich autorka dodaje fragment mitu w swojej interpretacji. To ciekawy zamysł, który w zamyśle ma zrównoważyć naukowy styl książki i pokazać postaci z ludzkiej strony. Niestety autorka ma wyraźny problem, który wątek wybrać i często skupia się na tych najmniej ciekawych (Karczmarka z Nakomiad i opowieść kowala). Pisze też dość prostym, topornym językiem kojarzącym się z kiepskim romansem i wielokrotnie powtarza schematy.
Co gorsza, w jej interpretacjach brakuje nowego spojrzenia, przez co niektóre podania zupełnie nie przystają do obecnych czasów. Mam tu na myśli chociażby historię o Krokodylicy, w której porywacz zostaje przekonany do wypuszczenia swojej ofiary. Wpis z leksykonu informuje nas, że Krokodylica wróciła do swoich, ale we fragmencie dopisanym przez Lewicką, kobieta z płaczem błaga swojego porywacza, by jej nie odpędzał, a on cierpliwie tłumaczy jej, że przecież nie mogą mieć dzieci, żeby nie ‘zainfekować’ jego wioski jej przypadłością. Dziwi mnie takie podejście w dzisiejszych czasach.
Motyw porwania i zmuszenia do małżeństwa pojawia się w spisanych w leksykonie legendach dość często, dorównuje mu chyba tylko wątek boskiej zemsty za wymyślone przewiny. Boginie są zawistne i okrutne, a same bohaterki w wielu przypadkach po prostu bierne. To wszystko maluje dość ponury obraz tego jak przedstawiano kobiety w legendach. I o ile samo istnienie takich legend mnie nie dziwi, to fakt, że Anna Lewicka nie próbuje przedstawić ich przez pryzmat dzisiejszej mentalności, nieco zaskakuje.
Jak wspominałam rysunki Klaudii Migacz są naprawdę piękne. Niestety, są też bardzo do siebie podobne, a przecież widoczne na nich postacie wywodzą się z różnych kultur. A jednak, choć książka ma przybliżyć czytelnikowi przeróżne zmiennokształtne kobiety, Migacz narysowała je wszystkie jako długowłose, smukłe i niezwykle seksowne młode dziewczyny, czasem obdarzone zwierzęcym ogonem, choć sam opis wskazuje, że powinny całkowicie zmieniać swoją postać. Można zapomnieć o potwornych paszczach z futrem czy długimi kłami, wszystkie panie mają śliczne, europocentryczne rysy, pełne usta i sarnie oczy. A co gorsza wyginają się w ponętnych pozach, ledwo okryte niedźwiedzimi skórkami czy czym tam jeszcze.
“Leksykon dzikich kobiet” to dobry punkt wyjścia do zgłębiania tematu zmiennokształtnych kobiet w mitologiach. Krótkie opisy zaprezentowane przez autorkę mogą wzbudzić ciekawość czytelnika i skłonić go do sięgnięcia po kolejne źródła. Na tym jednak przydatność książki się kończy. Notki są zbyt krótkie, by dobrze zgłębić temat, a fabularyzowane fragmenty niezbyt ciekawe i kiepsko napisane.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 2 / 5





Komentarze
Prześlij komentarz