“Cabaret” Teatr Rozrywki
“Cabaret” Teatr Rozrywki
Premiera: 30 i 31 marca 2019
Muzyka: John Kander
Libretto: Joe Masteroff
Piosenki: Fred Ebb
Reżyseria: Jacek Bończyk
Przekład: Kazimierz Piotrowski
Polskie słowa piosenek: Wojciech Młynarski, Jacek Bończyk
Choreografia: Inga Pilchowska
Scenografia i reżyseria światła: Grzegorz Policiński
Kostiumy: Anna Chadaj
Realizacja: Marek Mroczkowski
Występują: Kamil Franczak, Wioleta Malchar – Orynicz, Maciej Kulmacz, Hubert Waljewski, Maria Meyer, Elżbieta Okupska, Tomasz Jedz, Marek Chudziński, Aleksandra Dyjas, Paulina Magaj-Szpak, Michał Gucma, Bartłomiej Kuciel, Dawid Pilszek, Piotr Brodziński, Katarzyna Hołub, Anna Surma, Rafał Talarczyk, Sofiia Popova, Barbara Ducka, Joanna Możdżan, Alicja Witomska, Sławomir Banaś, Bartłomiej Kardyś, Dominik Koralewski, Rafał Talarczyk, Przemysław Witkowicz, Natalia Gajewska, Ewa Grysko, Izabella Malik, Marta Tadla, Beata Wojtan, Patryk Balicki, Rafał Gajewski, Łukasz Majowski, Mateusz Sawiel, Maciej Cierzniak, Sebastian Chwastecki, Krzysztof Konopka, Aleksandra Karch, Małgorzata Mazurkiewicz, Katarzyna Osuch, Weronika Zięba, Sonia Kostrzewa, Laura Łapowuchow, Agnieszka Saletra, Paweł Majewski, Wojciech Stawiarski
Tekst pisany na podstawie spektaklu z 8 listopada 2025.
oOo
Klasyka w widowiskowym wydaniu
Są takie sztuki, które raz po raz proszą się o nowe spojrzenie. Jedną z nich pozostaje “Cabaret”. Ten musical z 1966 roku wciąż gości na coraz to nowych scenach, za każdym razem prezentując inne podejście do dramatycznych wydarzeń sprzed prawie wieku.
Aspirujący amerykański pisarz Cliff Bradshaw (Hubert Waljewski) przyjeżdża do Berlina, gdzie zamierza znaleźć inspirację do swojej książki. Tam w klubie Kit Kat poznaje fascynującą artystkę Sally Bowles (Wioleta Malchar - Orynicz). Jednak w Niemczech, które wkraczają właśnie w lata 30te nic nie jest takie jakie się wydaje. Dobrze więc, że Mistrz Ceremonii (Kamil Franczak) chętnie wprowadzi nas w ten egzotyczny świat.
Wielką gwiazdą spektaklu jest oczywiście grający MC Kamil Franczak. Niesamowicie charyzmatyczny, z łatwością zdobywa uwagę i zachwyt widowni, gdy tylko pojawia się na scenie. Świetnie radzi sobie zarówno w roli magnetycznego wodzireja, jak i obserwatora, który z przekąsem komentuje obrót wydarzeń. Sprawnie bawi się też emocjami widowni. A to wszystko w skomplikowanym, krępującym ruchy kostiumie.
Hubert Waljewski gra Cliffa jako człowieka bardzo w sobie zamkniętego i wycofanego, który nawet porusza się sztywno. Jest w tym swoim zagubieniu naprawdę uroczy, szczególnie w scenach z Fräulein Schneider. Tym ciekawiej ogląda się zmiany, jakie zachodzą w nim pod wpływem Sally, choć efekt berlińskiego życia mógłby być bardziej widoczny.
Sally Bowles Wiolety Malchar – Orynicz to roztrzepana młoda dziewczyna, która żyje w swoim własnym świecie i nie zamierza zmieniać swojego życia przez wzgląd na politykę. Jest przy tym na tyle czarująca, by łatwo dało się ją zrozumieć. Aktorka bardzo dobrze odzwierciedla przemianę swojej bohaterki, która na przestrzeni spektaklu traci energię i radość życia.
Elżbieta Okupska jako Fräulein Schneider sprawnie odgrywa starszą kobietę, która nie ma już nadziei, że w jej życiu coś się zmieni. Świetnie radzi sobie aktorsko zarówno z pokazaniem siły swojej postaci, jej speszenia afektem Schulza jak i zmęczenia. Wszystko to słychać też w jej głosie.
Tomasz Jedz w roli Herr Schulza brzmi fenomenalnie w każdym utworze, zachowując jednocześnie dystyngowany sposób bycia. Wzrusza raz po raz w duecie z Fräulein Schneider, ale warto też zwrócić uwagę na scenę jego pożegnania z Cliffem.
Wychodzące na proscenium dekoracje w połączeniu ze świetnie wykorzystanymi balkonami po obu stronach sceny sprawnie rozszerzają przestrzeń i sprawiają, że świat przedstawiony wychodzi do widza. To powiedziawszy, jak przystało na dzieło Grzegorza Policińskiego, scenografia “Cabaretu” już od pierwszej sceny zachwyca monumentalnością i perfekcją wykonania. Każda wspomniana w libretcie lokalizacja zostaje zbudowana na deskach Teatru Rozrywki z typowym dla tego scenografa rozmachem i dbałością o szczegóły.
Ma to tylko jedną wadę, zmiany takiej scenografii wymagają czasu, który nie zawsze udało się twórcom odpowiednio wygospodarować. W efekcie raz na jakiś czas otrzymujemy scenę, która nie pojawia się w libretcie, a ma na celu wyłącznie zamaskowanie tego co dzieje się za spuszczoną kurtyną. I o ile część z takich przerywników dobrze wpasowuje się w resztę wydarzeń, niektóre wprowadzają niepotrzebne dłużyzny.
Kostiumy Anny Chadaj prezentują się wspaniale. Bogate i pięknie wykonane, sprawnie przenoszą widza do lat 30tych, jednocześnie dobrze oddając charakter postaci. Sally wyróżnia się z tłumu w soczyście zielonej sukience, a perfekcyjnie zapięty garnitur Cliffa jasno wskazuje na jego zamknięcie w sobie. Największe wrażenie robi oczywiście Mistrz Ceremonii, który w każdej scenie pojawia się w coraz to nowym, bajecznym kostiumie, który bazuje na modzie okresu, ale w bardzo teatralny sposób.
Iga Pilchowska oparła swoją choreografię na scenie kabaretowej i musicalowej. Wypatrzymy więc wiele figur, które znamy jak kochamy, jak chociażby słynne jazzowe dłonie. Artystka w pełni wykorzystała też zarówno możliwości samej sceny jak i bardzo duży zespół aktorski Teatru Rozrywki, o zespole baletowym nie mówiąc. Dzięki temu sceny zbiorowe wprost olśniewają blichtrem i energią. Szkoda tylko, że ruch sceniczny nie utrzymuje wysokiego poziomu, bo niektóre duety składają się z pary aktorów stojących nieruchomo po dwóch stronach sceny, co w zestawieniu z resztą spektaklu wygląda nieszczególnie.
Tłumaczenie Kazimierza Piotrowskiego i Wojciecha Młynarskiego chwaliłam już przy okazji poprzedniej recenzji tego tytułu. To przekład niesamowicie poetycki i bardzo elegancki, który dzięki swojej ponadczasowości bez trudu sprawdza się w każdej realizacji. Niestety wprowadzone przez Jacka Bończyka zmiany nieco mniej przypadły mi do gustu. Choć dobrze wpasowują się w muzykę, chwilami brzmią nieco zbyt nienaturalnie, konfundując widza.
Musze powiedzieć, że chorzowski “Cabaret” jest bardzo klasyczny. Sprawnie oddaje całe libretto, z perfekcyjnie wykonanych elementów budując na scenie Berlin z lat 30tych i nie pozostawia zbyt wiele wyobraźni. Podczas spektaklu pojawiają się swastyki, przechodzący naziści niszczą całą niepewność towarzyszącą scenie zniszczenia owocarni Herr Schulza, a założenie tancerce wyłącznie głowy gorylicy usuwa wszelki symbolizm sceny towarzyszącej “If You Could See Her (The Gorilla Song)”. Nie jest to błąd, ale mam wrażenie, że gdyby realizacji przewodziła spójna, nieco bardziej kreatywna wizja, spektakl mógłby być jeszcze lepsze.
“Cabaret” w reżyserii Jacka Bończyka to wizualna uczta, o monumentalnej scenografii, pięknych kostiumach i choreografii pełnej nawiązań do sceny kabaretowej i klasyki musicalu. Jednak mimo świetnego wykonania, w musicalu czegoś brakuje, a jego znaczenie mogłoby być nieco głębsze.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
oOo
Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych spektakli znajdziesz tutaj.
Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.
A może masz ochotę postawić mi kawę?





Komentarze
Prześlij komentarz