“Hamilton” Victoria Palace Theatre

Tak rodzi się legenda

Spektakl: “Hamilton”

Premiera: 6 grudnia 2017 

Libretto, muzyka, słowa: Lin Manuel Miranda 

Reżyseria: Thomas Kail 

Choreografia: Andy Blankenbuehler 

Scenografia: David Korins 

Kostiumy: Paul Tazewell 

Występują: Alex Sawyer, Adam J. Bernard, Jay Perry, Emily-Mae, Nathania Ong, Thomas Vernal, Lemuel Knights, Jordan Castle, Jordan Benjamin, Simbi Akande, Joel Montague, Gabriela Acosta, Richard Appiah-Sarpong, Elizabeth Armstrong, Turrell Barrett-Wallace, Alishia-Marie Blake, Roxanne Couch, Nicola Espallardo, Remi Ferdinand, Manaia Glassey-Ohlson, Jack Harrison-Cooper, Amie Hibbert, Sam Holden, Barney Hudson, Nicolais-Andre Kerry, Christian Knight, Ella Kora, Aaron Lee Lambert, Jairus McClanahan, Stacey McGuire, Kerri Norville, Jamai Robinson, Samuel Sarpong-Broni, Hassun Sharif, Paulo Teixeira 

Tekst pisany na podstawie spektaklu z 4 września 2024. 

oOo

Jeszcze dziesięć lat temu mało który Amerykanin miał świadomość kim był mężczyzna widniejący na banknocie dziesięciodolarowym, choć tak często widywali jego twarz. Dziś sytuacja przedstawia się inaczej, a dzięki musicalowemu fenomenowi Lina Manuela Mirandy cały świat poznał imię Aleksandra Hamiltona, jednego z ojców założycieli Stanów Zjednoczonych i sekretarza skarbu w latach 1789 - 1795. 

Historię Hamiltona (Alex Sawyer) poznajemy z ust jego największego rywala, Aarona Burra (Jay Perry). Młody Aleksander, biedny chłopak z Karaibów, walczy o swoje miejsce w świecie podczas amerykańskiej wojny o niepodległość, za broń mając nieprzeciętny umysł i ambicję. Jako adiutant Waszyngtona (Aaron Lee Lambert), przyjaciel Lafayetta (Manaia Glassey-Ohlson), Laurensa (Hassun Sharif) i Mulligana (Jordan Castle), zapamiętały rywal Jeffersona i Madisona, nietuzinkowy imigrant wspina się po szczeblach władzy, tworząc system finansowy USA. Niestety to on sam jest swoim największym wrogiem, skutecznie doprowadzając się do samo destrukcji i krzywdząc swoją żonę Elizę (Nathania Ong). 

Spektakl opowiada o życiu sekretarza stanu używając współczesnego języka bliskiego szczególnie młodym ludziom: rapu i hip hopu, choć nie zabraknie też typowo musicalowej ballady. Ale Lin Manuel Miranda jest nie tylko świetnym kompozytorem, ale i genialnym tekściarzem, piosenka po piosence udawadniający swoją elokwencję i umiejętność perfekcyjnego dobierania słów. Na koniec musical zostawia widzów z przesłaniem: choć przedstawione w nim postaci położyły podwaliny pod obecną Amerykę, to w rękach obecnych pokoleń leży jej przyszłość. 

Alex Sawyer to fenomenalny Hamilton. Jednocześnie niesamowicie inteligentny, wygadany i gotów na walkę z całym światem, jak i niepewny w kontaktach z potencjalnymi przyjaciółmi. Jego “Hurricane” to jedna z najmocniejszych scen w tym ciężkim emocjonalnie spektaklu. 

Jay Perry jako Aaron Burr zachwyca od pierwszej sceny. Charyzmatyczny i pełen energii, natychmiast skupia na sobie uwagę. Wprowadza do roli pełną gamę ledwo zauważalnych manieryzmów, które zachwycają, gdy się je dostrzeże, lecz szybko znikają w odmętach pamięci. 

Nathania Ong jest uroczą Elizą Schuyler. Słodki głos i ujmujący sposób bycia zdobywają sympatię widowni, gdy tylko wkracza na scenę, a śpiewając ikoniczne “Burn” natychmiast ujmuje za serce. Zachwyciła mnie też jej interpretacja “Stay Alive (Reprise)”. 

Simbi Akande to cudownie dziewczęca Peggy Schuyler, ale i świetna Maria Reynolds. Co warto zauważyć, Akande gra Marię nie jako złowieszczą kusicielkę, ale jako kobietę, która podejmuje takie, a nie inne decyzje, bo nie ma innego wyboru. 

Emily-Mae wkłada w postać Angeliki Schulyer niesamowitą pewność siebie, ale i trudną do opisania rozpacz. Najstarsza siostra Schuyler to przecież bohaterka tragiczna, która od samego początku, wie, że nie może mieć tego czego pragnie. Zachwycają jej sceny z Elizą i Peggy, pełne czystej siostrzanej miłości, choć nie przesłodzone. 

Jerzy Waszyngton Aarona Lee Lamberta ma dwa oblicza. W pierwszym akcie jest bardzo ludzki, pełen obaw i niepewności, pokazując wyraźnie, że pierwotne klęski dają mu się we znaki. W drugim akcie nabiera pewności siebie i prezentuje się jako prawdziwy mąż stanu, a w “One Last Time” zachwyca przepięknym, głębokim głosem.  

Manaia Glassey-Ohlson podchodzi do ról Lafayetta i Jeffersona bardzo poważnie. Ogranicza szaloną choreografię, by skupić się na aktorskiej interpretacji tekstu, co szczególnie w drugim akcie daje naprawdę spektakularne efekty. Wspaniale obserwuje się go w “We Know” i “The Reynolds Pamphlet”.  

Hassun Sharif świetnie daje sobie radę jako John Laurens, ale zachwyca w roli Philipa. Dzięki zmianie głosu i sposobu zachowania, by dostosować się do wieku postaci, jako dziewięciolatek jest wspaniale dziecięcy. Za to grając dorosłego Philipa perfekcyjnie oddaje pewność siebie młodzika, ale i jego strach przed pojedynkiem. 

Zarówno Hercules Mulligan jak i James Maddison Jordana Castle’a kradną większość scen, w których się pojawiają. Jednocześnie aktor prezentuje swoją własną interpretację tych niestety niewielkich ról.  

Joel Montague to przezabawny Król Jerzy. Perfekcyjnie łączy arystokratyczne maniery z zachowaniem rozkapryszonego dziecka i wspaniale moduluje głos z frazy na frazę, osiągając komiczny efekt. Warto zwracać na niego uwagę na drugim planie, nawet w scenach, w których nie bierze czynnego udziału. 

Solistów wspiera zespół złożony z prawdziwych profesjonalistów, którzy współpracują ze sobą niczym tryby ogromnej, skomplikowanej maszyny. A przecież choreografia Andy’ego Blankenbuehla jest niesamowicie energetyczna, pełna nowoczesnych figur tanecznych, a jednocześnie niezwykle szczegółowa (warto wymienić początek do “Satisfied”, który odtwarza choreografię z “Helpless” od tyłu). Efekt zapiera dech w piersiach, szczególnie w scenach zbiorowych. 

David Korins zaprojektował statyczną scenografię, która praktycznie nie zmienia się przez cały spektakl. Drewniane pomosty zbudowane po trzech stronach sceny rozszerzają przestrzeń, a sprawnie rozmieszczone rekwizyty pomagają stworzyć na scenie przeróżne lokacje. Ale największe wrażenie robią obrotowe pierścienie, dzięki którym cała scenografia ożywa, a choreografia może wejść na zupełnie inny poziom.  

Aktorzy noszą kostiumy stylizowane na stroje z epoki. Zachwycają detale zarówno kostiumów, jak i fryzur. Paul Tazewell używa kolorów, by odróżnić od siebie postaci, ale i zasugerować w jakim momencie życia się znajdują. Każda z sióstr Schuyler nosi suknię innej barwy, a surduty Hamiltona stają się znacznie bardziej kolorowe w drugim akcie, póki nie przybiera czerni. Kolory odzwierciedlają też charakter: krzykliwy surdut Jeffersona idealnie pasuje do jego osobowości.  

“Hamilton” to spektakl stworzony z ogromną pasją i dbałością o detale, który porywa za serca i budzi trudne do opisania emocje. Ale to też dowód, że nagranie i masowa dystrybucja spektaklu, wcale nie wpływa negatywnie na sprzedaż biletów. Choć scenografia, kostiumy i sam tekst nie różnią się wersji dostępnej na Disney+, musical wciąż przyciąga rzesze fanów, zarówno w Nowym Jorku, jak i Londynie, a oglądanie go na żywo niesie ze sobą zupełnie nowe wrażenia. Warto wybrać się do teatru by poczuć jak wystrzały armatnie trzęsą salą, dać się porwać entuzjazmowi pozostałych widzów i przeżyć te niesamowite emocje razem z nimi. 

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 

Komentarze

Popularne posty