"Bitwa o tron" Teatr Syrena
(E)lekcyjny show
Spektakl: "Bitwa o tron"
Premiera: 23 kwietnia 2021
Libretto, teksty piosenek i reżyseria: Jacek Mikołajczyk
Muzyka i kierownictwo muzyczne: Tomasz Filipczak
Choreografia: Santi Bello
Kostiumy: Tomasz Jacyków
Scenografia: Jake Smart
Występują: Łukasz Szczepanik, Anna Terpiłowska, Maciej Dybowski / Hubert Waljewski, Albert Osik, Przemysław Glapiński, Michał Konarski, Marcin Wortmann, Agnieszka Rose, Beatrycze Łukaszewska, Katarzyna Walczak, Magdalena Placek-Boryń / Karolina Gwóźdź, Marta Walesiak-Łabędzka, Jacek Pluta / Marek Grabiniok, Piotr Siejka
Zdjęcia: Teatr Syrena
Tekst pisany na podstawie spektaklu z 18 listopada 2023
oOo
Dwa lata nim scenę Teatru Syrena wzięły we władanie angielskie królowe, gościli już na niej inni monarchowie rywalizujący, jak słynna Szóstka, o sympatię widza. Twórcy musicalu o polskich królach elekcyjnych nie ukrywają inspiracji londyńskim hitem, ale „Bitwa o Tron” bez trudu broni się jako całkowicie odrębny spektakl.
Pomysł jest o tyle prosty co szalony. Niech najsłynniejsi królowie elekcyjni rywalizują ze sobą w formacie programu rozrywkowego, występując jeden po drugim ku uciesze gawiedzi, a ważne kobiety z ich życia dostarczają wstęp historyczny i komentują występy niczym jury. Ale spokojnie, panie w składzie: Anna Wazówna (Katarzyna Walczak), Bona Sforza (Beatrycze Łukaszewska), królowa Marysieńka (Magdalena Placek-Boryń) i caryca Katarzyna (Marta Walesiak-Łabędzka) również dostają swój moment (a nawet kilka) w świetle reflektorów. Program prowadzą natomiast najsłynniejsi przywódcy religijni tamtych czasów, ksiądz Piotr Skarga (Jacek Pluta) i ojciec Augustyn Kordecki (Piotr Siejka). Ten wspaniały duet może swobodnie rywalizować najbardziej ikonicznymi parami konferansjerów w historii telewizji, a jego główne zadanie to przeprowadzenie głosowania, w którym pod koniec spektaklu widownia wybierze kolejnego króla.
Ale zacznijmy od gwiazd spektaklu, czyli naszych królów elekcyjnych. Warto zauważyć, wszyscy są sobie równi, co pozwala lśnić aktorom, którzy często grają w Syrenie drugo- lub trzecioplanowe role.
Zaczynamy oczywiście od pierwszego pełnoprawnego (choć krótko nam panującego) króla elekcyjnego, czyli Henryka Walezjusza (Łukasz Szczepanik). Walezy jest w Bitwie o tron kwintesencją stereotypu zniewieściałego francuza, za którego przecież miała go polska szlachta. W mocno sugestywnej piosence „Ja chcę pierwszym być” uwodzi więc Polskę i Polaków, obiecując jej co tylko się da, byle tylko zostać wybranym. Szczepanik prezentuje się tu zjawiskowo, zarówno ruchowo jak i głosowo i natychmiast kradnie serca wszystkich widzów.
Pochodzący z Siedmiogrodu (zwanego też Transylwanią) Stefan Batory (Anna Terpiłowska) aż się prosił o skojarzenie z wampiryzmem. Dostaliśmy więc piosenkę pełną nawiązań do przeróżnych tekstów kultury, w których pojawiają się wampiry. Numerowi „Jak wampir” towarzyszy mroczna atmosfera i zachwycająca choreografia, która sprawia że widz poważnie się zastanawia jakim cudem Anna Terpiłowska jest w stanie jednocześnie śpiewać. Terpiłowska jest jako Batory jednocześnie tajemnicza i władcza, perfekcyjnie panuje nas sceną i widownią, a jej monolog po węgiersku budzi strach widowni.
Zupełnie inaczej został przedstawiony Zygmunt III Waza (Hubert Waljewski), czyli najbardziej zdrowy psychicznie król swej epoki (zdaniem jego siostry, Anny Wazówny). W naładowanej nawiązaniami do popkultury piosence „Najfajniejszy polski król” (chyba najbardziej wpadającym w ucho utworze „Bitwy o Tron”), stylizowany na Eltona Johna Waljewski lśni i to nie tylko od cekinów. Aż kipi energią i radością, a towarzyszy mu chórek złożony z szanownego jury. Ma też imponującą choreografię, łącznie ze staniem na pianinie, na którym przez sporą część utworu wesoło gra.
Choć jego piosenka „Nie chcę być twój” nie jest tak muzycznie porywająca jak utwór jego ojca, Władysław IV (Albert Osik) nadrabia charakterem. To nietypowy przypadek władcy, który ma poczucie, że korona mu się należy jako pierworodnemu synowi poprzedniego króla i nie może się pogodzić z myślą, że szlachta każe mu się prosić o tron. Osik zachwyca, gdy w dramatycznym monologu porusza poważne problemy polskiego ustroju w XVII wieku. Fascynują mnie detale jego choreografii, chociażby fakt, że zawsze gdy unosi dłoń, pokazuje na palcach cyfrę cztery, nakłaniając widownię do głosowania na siebie.
Grany przez Przemysława Glapińskiego Jan Kazimierz ma do zaśpiewania klasyczny showstoper[1] „Padnij i powstań”, po który w pełni można by się spodziewać przerwy. To piosenka patetyczna ponad wszelką miarę, wynosząca do potęgi polski mesjanizm. Glapiński jest tu perfekcyjny; poważny, smutny i porażająco majestatyczny, blaga swój kraj by po raz kolejny podniósł się z popiołów. Za jego plecami widzimy płonące miasto, z którego w pewnym momencie wyłania się stylizowany na feniksa orzeł.
Najbardziej w spektaklu traci niestety Jan III Sobieski (Michał Konarski), którego twórcy obdarzyli balladą śpiewaną w duecie z królowa Marysieńką („Żoneczko”). Po sugestywnym Walezym, przerażającym Batorym, radosnym Zygmuncie, rozdartym Władysławie i epickim Janie Kazimierzu, wypada dość blado, choć to niewątpliwie urocza piosenka, a zarówno Michał Konarski jak i Magdalena Placek-Boryń wznoszą się na wyżyny swego kunsztu, grając parę zakochaną w sobie do nieprzytomności.
Mimo, że jest mniej żywiołowa od eltonowskiego popisu Wazy i mniej majestatyczna od patetycznego wyznania Jana Kazimierza, piosenka „We mnie jest moc” Augusta Mocnego (Marcin Wortmann) jest bez wątpienia najbardziej widowiskową w całym spektaklu i najbardziej zapada w pamięć. Składa się z dwóch części, historycznej, mocno nawiązującej do stylistyki XVIII wieku i współczesnej w formie ostrego metalu. Marcin Wortmann mistrzowsko zmienia style, coraz szybciej i szybciej z każdą zwrotką. Jego August Mocny jest jednocześnie kochającym wojnę metalowcem w czarnej skórze, jak i subtelnym miłośnikiem opery w historycznym stroju, a te przeplatające się osobowości doprowadzają go do coraz większego udręczenia.
W porównaniu z nim nieco blado wypada Stanisław August Poniatowski (Agnieszka Rose). Za to jego piosenka „Chcę cię rozebrać” jest przepełniona grami słownymi, które odnajduje się jeszcze przy dziesiątym czy dwudziestym słuchaniu. Agnieszka Rose potrafi zagrać zarówno szarmanckiego myśliciela, czarującego każdą z królowych, jak i perfekcyjnie pokazać rozpacz i bezsilność człowieka, który do ostatniej chwili łudził się, że uda mu się zmienić swój kraj na lepsze. Zachwyca choreografia Poniatowskiego i towarzyszących mu królowych, szczególnie interakcje króla z carycą Katarzyną, która była przecież kluczową postacią w jego wstąpieniu na tron, jak i abdykacji.
Warto też wspomnieć o umieszczonej po środku spektaklu piosence królowych. „Nowy poczet” to praktycznie manifest feministyczny, wyliczający imiona kobiet, które odegrały kluczowe role w historii Polski. Cieszy mnie wzmianka o nich i fakt, że rola Katarzyny Walczak, Beatrycze Łukaszewskiej, Magdaleny Placek-Boryń i Marty Walesiak-Łabędzkiej nie ogranicza się do dostarczania danych historycznych i pokazywania fascynujących relacji między postaciami historycznymi, które nigdy nie spotkały się w rzeczywistości.
Pokochałam zaprojektowane przez Tomasza Jacykowa kostiumy z „Bitwy o Tron” od pierwszej sceny, gdy królowie wyszli zaprezentować się widzom po raz pierwszy w stylowych dresach. Potem było już tylko ciekawiej. Kostiumy niektórych królów bazują na strojach z epoki (Henryk Walezy i Władysław IV) i najsłynniejszych przedstawieniach każdego monarchy (Jan Kazimierz i Stanisław August Poniatowski), dodając do nich nowoczesne elementy. Inne nawiązują do tematyki utworu (Stefan Batory i Zygmunt III Waza). Oczywiście największe wrażenie robi August Mocny ubrany w dwa kostiumy jednocześnie. Pięknie prezentuje się też jury.
Spektakl używa szczątkowej scenografii (zaprojektowanej przez Jake’a Smarta), składającej się głównie z wyświetlanych z tyłu sceny wizualizacji pasujących do wykonywanej piosenki, czy stanowisk jury stojących tuż przy krawędzi sceny. Zachwyca jednak dobór rekwizytów i ich inteligentnie użycie w choreografii. Mówię tu na przykład o palach towarzyszących występowi Batorego, które odgrywają kluczową rolę w jego popisowym momencie.
Co do Batorego, choć jak wspominałam Anna Terpiłowska jest wprost perfekcyjna jako wampir monarcha, to obsadzenie jej w tej roli może dziwić, nie bardziej niż Agnieszka Rose jako Stanisław August Poniatowski. Niepotrzebnie, zarówno Batory jak i Poniatowski dostali się na tron polski dzięki kobiecie, nic więc dziwnego, że grają ich kobiety.
„Bitwę o tron” odróżnia od innych spektakli (włączając w to podobne strukturalnie „Six”) zaangażowanie widowni w stworzenie zakończenia. Jako że następnym królem elektem zostanie ten, kto otrzyma najgłośniejszą owację, ostatnie kilka minut spektaklu to czysty chaos, podczas którego widownia jasno daje do zrozumienia, kto podbił jej serce. To zapewnia element niepewności, idąc do teatru nigdy nie wiemy kto wygra tym razem i będzie mógł zaśpiewać swoją repryzę. A że programy wyborcze wszyscy mają dość podobne, decyduje poziom piosenki i jej wykonania.
Jak już wspomniałam, spektakl wprost roi się od gier słownych i skojarzeń w takiej ilości, że po prostu nie da się wypalać ich wszystkich podczas pierwszego słuchania. Na szczęście w Teatrze Syrena dostępna jest płyta CD z prawie wszystkimi piosenkami. Mimo wielokrotnego (naprawdę wielokrotnego) słuchania wciąż znajduję na niej smaczki których wcześniej nie dostrzegłam, więc to naprawdę dobry wydatek. Program z kolei wydano w formie teczki przewiązanej sznurkiem i zapieczętowanej woskiem, w której środku znajdziemy pojedyncze karty że zdjęciem każdego Króla i jego opisem, a także informacjami na temat realizatorów spektaklu. To ciekawa odmiana od typowych, wydanych w formie książki programów dostępnych na innych spektaklach.
Podsumowując, „Bitwa o tron” to spektakl na którym ciężko się źle bawić. Dowodem niech będzie zaangażowanie widowni w odbywające się pod koniec głosowanie. A jeśli przy okazji uda się zainteresować kogoś polską historią, przemycić trochę wiedzy historyczne i pokazać postaci z dawnych wieków jako prawdziwych ludzi, to tylko lepiej. Oczywiście, nie powinniśmy traktować „Bitwy o tron” jako podręcznika do historii, a nie każdy odnajdzie się w tym typie humoru, ale na to nie da się nic poradzić. Ja w każdym razie jestem zakochana w tym spektaklu i z pewnością jeszcze do niego wrócę.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
[1] Showstopper – piosenka wywołująca tak entuzjastyczną reakcję ze strony publiczności, że przedstawienie trzeba na chwilę przerwać, często ostatnia piosenka przed końcem aktu.
Komentarze
Prześlij komentarz