"Lizystrata" Teatr Hybrydy


"Lizystrata" według Andre de la Cruza

Spektakl: "Lizystrata"

Według Arystofanesa

Premiera: 6 marca 2024

Adaptacja i reżyseria: Andre de la Cruz

Występują: Julia Bokacka, Nadia Gromska, Kinga Jasiak, Helena Krawiec, Julia Kwiatkowska, Natalia Legat, Jarosław Leśny, Stanisław Malicki, Agata Misiak, Michał Prus, Patrycja Radosz, Bruno Skalski, Aleksandra Tomasik, Antonina Wąsowicz

Tekst pisany na podstawie spektaklu z 7 marca 2024

oOo

"Lizystrata" Arystofanesa (tłumaczona też na polski jako Bojomira czy Gromiwoja) to klasyk greckiej komedii, sztuka, która od stuleci udowadnia że poczucie humoru niezbyt się zmieniło od 2500 lat. Opowiada o współczesnej autorowi wojnie peloponeskiej i tym jak zmęczone wieczną wojną ateńskie kobiety postanawiają wywrzeć presje na swoich mężów i zmusić ich do zawarcia pokoju ze Spartą, odbierając im pieniądze przeznaczone na działania wojenne i odmawiając im wstępu do małżeńskiego łoża. Wkrótce strajkują już wszystkie kobiety, ku wielkiej frustracji mężczyzn.

Nie trzeba specjalnie wnikać w szczegóły, by zauważyć, że to sztuka o głęboko pacyfistycznym wydźwięku, idealnie pasująca do naszych czasów. Nic więc dziwnego, że sięgnął po niego Teatr Hybrydy, decydując się jednocześnie na uwspółcześnienie sztuki, by jeszcze uwypuklić podobieństwo realiów antycznych i obecnych. Niestety, sztuka została uwspółcześniona tylko połowicznie, a świat w niej przedstawiony jest zlepkiem antycznej i współczesnej Grecji. Nie byłoby to specjalnie szokujące (mieliśmy już adaptacje chociażby Szekspira, które nie zmieniały słów, ale umieszczały akcję w czasach obecnych) gdyby w procesie uniknięto chaosu.

Zacznijmy od tego, że Teatr Hybrydy w swojej adaptacji sięgnął po najnowsze i jednocześnie najbardziej kontrowersyjne tłumaczenie tekstu Arystofanesa, publicznie krytykowane przez znawców tematu . Nie zamierzam jednak przeprowadzać analizy tekstu, bo podjął się już tego Paweł Majewski na łamach portalu Kultura Liberalnie[1]. Dość, że w tekście już będącym bardziej peryfrazą niż tłumaczeniem greckiej komedii, Andre de la Cruz poczynił dalsze zmiany, nieodwracalnie zmieniając wydźwięk dramatu.

Komedia to w teatrze greckim sztuka o lekkim, pogodnym tonie, często żartobliwa i kończąca się szczęśliwie. Ta definicja nie zmieniła się zbytnio przez ostatnie kilka tysiącleci. Niestety, "Lizystrata" Teatru Hybrydy komedią nie jest, szczególnie w antycznym tego słowa znaczeniu. O ile zachowano część scen i żartów, to przeplatając je z bardzo dramatycznymi scenami i prawdziwymi relacjami z pola bitwy, zniszczono cały humor. Humor z kolei niszczy dramatyzm poważnych scen. Sceny czysto komediowe, często stosujące żarty o podłożu erotycznym, przepleciono scenami bardzo poważnymi, w których użyto filmiki z prawdziwych protestów czy działań wojennych. W efekcie nastrój sztuki zmienia się raptownie raz po raz, wyrywając widza z ponurego zamyślenia, by wrzucić go prosto w świat lekkiego standupu, w którym komik śmieje się z kobiet czy talk-show z mizoginistycznym prowadzącym.

Stylistyka jest równie niespójna. Współczesnemu językowi towarzyszą zawołania do starogreckich bóstw. Zastosowano też jednocześnie rekwizyty, które mają wprowadzać antyczny klimat jak i wyświetlane z projektora filmy z czasów obecnych. Podobną manierę widać przy kostiumach. Część kobiet ma na sobie sukienki prosto ze sklepu, a inne noszą togi. Pojawiający się później mężczyźni są ubrani całkowicie współcześnie. Jeśli chodzi o kolory, to zarówno w scenografii jak i kostiumach dominuje czerń (tło, podłoga, stroje mężczyzn) i biel (kolumny, naczynia, stroje kobiet). Tylko Atena (co ciekawe ubrana na czarno) ma za atrybut czerwoną szarfę, co podkreśla jej inność i przywołuje na myśl krew.

Należy za to pochwalić reżyserię światła, która perfekcyjnie pasuje do spektaklu i bardzo dobrze przygotowany ruch sceniczny. Zachwycają szczególnie sceny zbiorowe, gdy wszystkie aktorki stanowią jedną, wspólną siłę nie do pokonania.  Co ciekawe w spektaklu występuje pełna dysproporcja sił, pań jest znacznie więcej niż panów, co sprawia, że w chwilach gdy bohaterki sprzeciwiają się teoretycznie silniejszym mężczyznom, widownia czuje potęgę wiążącą się z przeważającymi siłami. Sami mężczyźni przedstawieni są dość niepochlebnie. Nie dość, że od lat walczą w bezsensownej wojnie i nie zamierzają przestać, to jeszcze oblani wodą biegną na skargę do kogoś wyżej postawionego.

Spektakl broni się też świetną grą aktorską. Cały zespół radzi sobie wprost brawurowo. Co ciekawe w każdej scenie Lizystratę gra inna aktorka. Oprócz oczywistych skojarzeń ze Spartakusem, zabieg ten doprowadza nas do wniosku, że ta inteligentna, odważna kobieta, która ujrzała świat niszczony przez wojnę i postanowiła go zmienić przy pomocy miłości, kryje się w każdym. Jeszcze bardziej uwypukla to ostatnia scena, w której jeden z mężczyzn dostrzega prawdę w jej słowach i przyznaje jej rację, także identyfikując się jako Lizystrata.

Szczególnie warto wymienić Julię Kwiatkowską, która idealnie sprawdza się jako wojownicza spartanka. Gdy stoi na czele armii kobiet, dumna i pewna siebie, odnosi się wrażenie, że sama jedna dałaby radę wszystkim przeciwnikom. Patrycja Radosz prezentuje dość niecodzienną wizję bogini Ateny, niestłamszonej przez ludzkie zasady czy konwenanse. Stanisław Malicki bardzo dobrze odgrywa ateńskiego dowódcę, który siląc się na spokój próbuje rozmawiać z protestującymi kobietami, by ostatecznie przyznać im rację w najbardziej emocjonalnym momencie spektaklu.

Głównym przesłaniem spektaklu jest chyba najbardziej znane hasło antywojenne, „Make Love, Not War” czyli w wolnym tłumaczeniu: „Czyń miłość, nie wojnę”, bardzo dobrze pasujące do komedii Arystofanesa. Niestety, podano je widzom całkowicie zapominając o subtelności. W kluczowej scenie powtarza je kilka postaci, raz po raz do znudzenia, całkiem jakby twórca adaptacji uważał, że widzowie nie potrafią sami wysnuwać wniosków. Ten zabieg broni się tylko jeśli założymy, że chodzi w nim o podkreślenie, że mimo wypowiadania tych słów raz po raz, wciąż nic się nie zmienia, lecz ja uważam to za nieco naciąganą interpretację.

Podsumowując, przez wzgląd na dokonane w tekście zmiany, spektakl wystawiony przez Teatr Hybrydy ciężko nazwać „Lizystratą” Arystofanesa. Mam wrażenie, że to zlepek dwóch sztuk, lekkiej, pełnej niewybrednych żartów komedii, która pozostawia nadzieję na przyszłość, i ciężkiego dramatu o okrucieństwach wojny, który kończy się przesłaniem, że strajki taki jak ten Lizystraty, będzie trzeba urządzać po wiek wieków, bo sytuacja nigdy się nie zmieni. I choć oba z tych spektakli chętnie bym obejrzała, ich połączenie nie wypada zbyt dobrze mimo ogromnego wysiłku i talentu całej obsady.

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.

[1] https://kulturaliberalna.pl/2023/03/28/pawel-majewski-recenzja-lizystrata-arystofanes-nowy-przeklad-tlumaczenie/

oOo

Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych spektakli znajdziesz tutaj

Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.

Komentarze

Popularne posty