“Pieśń o Achillesie” Madaline Miller
Epos dla nastolatków pisany
Miałam sześć lat, gdy rodzice przeczytali mi “Mitologię” Parandowskiego, a ja natychmiast zakochałam się w starożytnej Grecji. Więc kiedy usłyszałam, że w internet oszalał na punkcie powieść YA bazującej na “Iliadzie”, po prostu musiałam po nią sięgnąć.
Wygnany książę Patroklos trafia na dwór króla Peleusa i zostaje towarzyszem jego syna, Achillesa. Chłopcy dorastają razem, ucząc się u centaura Chirona, mentora bohaterów, a ich relacja powoli zmienia się z przyjacielskiej w romantyczną. Sielankę przerywa porwanie żony króla Menelaosa, Heleny. Grecy szykują wyprawę wojenną, by ją uwolnić, a nie zamierzają odpływać bez Achillesa. Ten wie jednak, że nie wróci spod Troi, choć bez wątpienia zdobędzie tam wieczną chwałę.
To historia dobrze znana miłośnikom mitologii i dzieł Homera. Czym jednak wyróżnia się książka Miller? Po pierwsze ukazuje relację, nad którą badacze głowią się od tysiącleci jako jednoznacznie romantyczną. Po drugie robi to w stylu typowej powieści o miłości, skierowanej do nastolatków.
Problem polega na tym, że książka wpada w liczne pułapki romansów young adult. Chociażby raz po raz podkreśla fizyczne piękno ukochanego głównego bohatera. Patroklos nieustająco zachwyca się Achillesem, czy to w spokojnym lesie otaczającym pieczarę ich nauczyciela, czy też podczas działań wojennych. Co gorsza, autorka powtarza epitety, a nawet całe segmenty, co dość szybko robi się denerwujące, choć ciekawie nawiązuje do klasyki eposu.
Co ciekawe, Miller pozostawiła w fabule wątki boskie, których unikają niektóre adaptacje „Iliady”. W książce cały czas czuje się obecność matki Achillesa, Tetydy. I tu ogromny plus dla autorki za pokazanie jej jako istoty zupełnie odmiennej i nieludzkiej, co wprowadza motyw człowieczeństwa, będącego największą zaletą bohatera. To właśnie różnica między wychowanym wśród ludzi Achillesem, którego moralności uczył Chiron, a jego synem Pyrrosem. Jeden jest zdolny do łaski, drugi mimo młodego wieku staje się okrutnikiem przekonanym o własnej bezkarności.
Choć w jej świecie istnieją bogowie i istoty magiczne, Miller zachowuje realizm świata przedstawionego. Wykazuje się znajomością nie tylko mitologii, ale i antycznej Grecji, z jej tradycjami i kulturą. Nie idealizuje jej przy tym ani nie unika przedstawienia pozytywnych postaci w negatywnym świetle: Peleus może być wielkim królem i mędrcem, ale książka nie stroni od brutalności opisując jego pierwsze spotkanie z Tetydą.
Ten realizm przenosi się też na charakterystykę postaci pierwszoplanowych. Mimo prawie boskiej potęgi Achilles jest też po prostu chłopcem, który lubi się ścigać, żonglować i lgnie do ludzi, którzy nie traktują go jak kogoś niesamowitego. Choć widzimy go poprzez subiektywne spojrzenie Patroklosa, nie pozostaje bez wad. Jest uparty, dumny i święcie wierzy we własną nieomylność.
Minusem tego realizmu są niestety dość słabe i nieliczne postaci żeńskie. Oprócz Tetydy jedynymi znaczącymi kobietami w powieści są Deidameja i Bryzeida. Ta pierwsza rysuje się jako rozkapryszone dziecko, które w najlepszym razie bezwolnie poddaje się boskim rozkazom, w najgorszym za jedyny cel stawia sobie zdobycie Achillesa, nie bacząc na konsekwencje. Bryzeida jest za to postacią bardzo łagodną, starającą się jak najlepiej wykorzystać paskudną sytuację, w której się znalazła. Powieść wspomina też o Amazonkach, lecz wojowniczki pojawiają się zaledwie w jednej scenie bitewnej i tylko jedna zostaje nazwana z imienia.
Jednak wszystkie potknięcia w charakterystyce postaci popadają w zapomnienie, gdy w fabule pojawia się Odyseusz. Cudownie przebiegły, na śmierć zakochany w swojej żonie król Itaki to bohater, o którym mogłabym czytać bez przerwy. Miller pięknie wprowadza jego kolejne pomysły i wykazuje się ogromną kreatywnością w planowaniu kolejnych intryg.
Choć cieszę się, że autorka postanowiła pokazać całą historię relacji głównych bohaterów, zaczynając opowieść, gdy chłopcy są mali, skazuje czytelnika na mniej więcej 200 stron ich dzieciństwa i wczesnej młodości, pełnej nauki, zabaw i opisów Achillesa w różnych stanach negliżu. Niektórzy czytelnicy mogą nie przebrnąć przez ten nieco za długi początek, choć wątek trojański jest tego wart.
To wszystko jednak byłabym w stanie książce wybaczyć, gdyby nie sposób prowadzenia narracji. Miller zdecydowała się na punktu widzenia Patroklosa, co dobrze wpisuje się w konwencję romansu dla nastolatków. Problem polega na tym, że to postać, która jak wiemy z “Iliady”, nie dożywa do końca wojny trojańskiej. Można by więc założyć, że jego śmierć będzie ostatnim wydarzeniem w książce. Nic bardziej mylnego, duch Patroklosa kontynuuje opowieść zza grobu. Dodatkowo, jest świadom wydarzeń w całym obozie Greków, a także na polu walki i potrafi opisać wszystkie ze szczegółami. O ile rozumiem, czemu książka wychodzi poza śmierć głównego bohatera, czy nawet Achillesa i dostrzegam metodę zastosowaną przez Miller, nie potrafię pojąć czemu nie zastosowano po prostu wszechwiedzącego narratora trzecio-osobowego.
Nie pomaga koślawe polskie tłumaczenie, w którym zdarzają się kiepskie stylistycznie sformułowania i kalki językowe. Oczywiście ciężko przewidzieć, czy zawinił tłumacz, czy też może styl oryginału. Niestety, na tym etapie nie ma to specjalnego znaczenia. Dość, że wydana w Polsce książka pozostawia wiele do życzenia.
Choć marketing zapewnia nas, że “Pieśń o Achillesie” to historia o miłości, uważam, że to temat dumy jest tu najważniejszy. To właśnie duma powoduje Tetydą, gdy ta szykuje syna i wnuka do wielkich czynów, dumą unosi się Agamemmnon doprowadzając do zarazy, duma prowadzi Achillesa pod Troję i duma sprawia, że po kłótni z Agamemmnonem zostawia swoich krajan na pewną śmierć. Przez większość czasu Patroklos pozostaje od niej wolny, lecz koniec końców to ona wiedzie go na śmierć.
Miałam nadzieję, że "Pieśń Achillesa” mnie zachwyci. I choć przez 150 stron nie mogłam się od niej oderwać, nie potrafię zapomnieć o tym, co mnie nudziło, lub wręcz denerwowało na pozostałych 200. Co więcej, może zawiniła tu moja wcześniejsza znajomość fabuły, ale opowieść nie wywołała we mnie większych emocji. Mimo to sięgnę po inną pozycję Miller, choć z pewnością nie od razu.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 3 / 5





Komentarze
Prześlij komentarz