„Lalki” Studio Buffo
(Niestety tylko) Lalki
Spektakl: „Lalki”
Premiera: Przegląd Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, marzec 2022r.
Reżyseria: Dariusz Lewandowski
Choreografia: Dariusz Lewandowski
Oprawa muzyczna Tomasz Filipczak
Występują: Izabela Bujniewicz, Karolina Nowakowska, Kaja Mianowana, Magdalena Rossowska, Urszula Rossowska, Mary Pawłowska oraz Piotr Aleksandrowicz (gitary)
Zdjęcia: oficjalne materiały promocyjne spektaklu „Lalki”
oOo
Wystawiane na scenie Studia Buffo „Lalki” są sztuką, o której właściwie nie można mówić na bieżąco. Bezpośrednio po wyjściu z teatru w głowie ma się kompletny chaos i ciężko jest wydusić choćby słowo. Ale minęło już sporo czasu, więc spróbuję ująć w słowa to co czułam na i po spektaklu.
„Lalki” promowane były sloganem „Najgłośniejszy musical rockowy w Studio Buffo, który nie kłania się władzy!” . To po części prawda, spektakl porusza wiele ważnych tematów dotyczących kobiet żyjących w Polsce i nie boi się uderzać w obóz rządzący. Cytując opis dostępny na stronie teatru „Znane przeboje z repertuaru takich zespołów jak Republika, Maanam, Lao Che, Kult, Nosowska […] są tylko [..] poruszanych aspektów współczesnej Polski. Przemoc domowa, uprzedmiotowienie kobiet, queerofobia, rządy „dziadersów” czy nacjonalizm, to tylko część tematów wypowiedzianych i wyśpiewanych w tym nieoczywistym, pełnym napięcia, szokującym i poruszającym spektaklu muzycznym, uświadamiającym jak wygląda rzeczywistość wielu kobiet w XXI wieku.”
Sposób wykorzystania piosenek i ich aranżacje przygotowane przez Tomasza Filipczaka, a także kosmetyczne zmiany jakie w nich zrobiono, by lepiej pasowały do kontekstu to jedna z najmocniejszych stron przedstawienia. Zachwyca np. „Rebeka” Ewy Demarczyk przerobiona na piosenkę śpiewaną przez dziewczynę tkwiącą w szafie i zmuszaną do ślubu z mężczyzną, do innej dziewczyny. Piosenka w połączeniu z wycinankami przedstawiającymi osoby w tym dramacie działa bardzo dobrze.
Niestety, problem „Lalek” polega na tym, że nie potrafią pokazać scen przedstawiających problemy współczesnych kobiet jako historii prawdziwych ludzi i pozostają przy oklepanych motywach, które omówiono już wielokrotnie. Postaci pojawiają się na chwilę, by wypowiedzieć jeden monolog lub zaśpiewać jedną piosenkę i zaraz znikają, zostawiając widza z bardzo szczątkowymi informacjami na swój temat.
Przypominają bardziej pozbawione wszelkich cech charakterystycznych lalki niż pełnoprawne postaci, jakie chciałoby się oglądać na scenie. Zapewne stąd właśnie wziął się tytuł sztuki. Niestety, efekt jest taki, że trzy tygodnie po obejrzeniu spektaklu zupełnie nie pamiętam na czym polegały pojedyncze epizody, a postaci rozróżniam tylko po kolorze kostiumu, bo każda z aktorek jest ubrana w jeden, mocny, odróżniający się od pozostałych kolor.
Tu słowo o strojach: są dość proste, składające się z codziennych ubrań, głównie garniturów czy eleganckich kostiumów. Pojawia się też znana z polskiej polityki peleryna przeciwdeszczowa z flagą, a także strój ludowy. Nie miałabym z nimi żadnego problemu (choć i nie bardzo jest też je za co chwalić) gdyby nie ich brak. Mówię tu o dłużącej się scenie, w której niektóre artystki występują jedynie w bieliźnie i tańczą w niej na scenie. Choć zastanawiałam się długo, nie potrafię wpaść na to po co ta scena istnieje i jakie znaczenie ma w niej nagość aktorek.
Do tego dochodzi sprawa marketingu. Pisząc ten tekst, po raz pierwszy weszłam na profil sztuki na stronie teatru Buffo i trochę się zdziwiłam wyborem zdjęcia użytego do promowania sztuki. Zarówno fotografia tam dostępna, jak i plakat zeszłorocznej wersji wystawianej w Płocku na pierwszym planie ma aktorkę w rozpiętej marynarce i ze stanikiem widocznym w pełnej krasie. Trochę lepiej prezentuje się post promujący spektakl na Facebooku, na miniaturce wyświetla się zdjęcie rzuconych na ziemię, popsutych lalek Barbie. Półnagich lalek Barbie.
Najprawdopodobniej wszystkie opisane powyżej decyzje, nagość, zmieniające się role, czy chaotyczne przedstawienie epizodów ma swoje znaczenie zaplanowane przez twórców. Problem polega na tym, że tak głęboko je ukryto, że może zupełnie umknąć widowni. A ja wychodzę z założenia, że sztuka powinna bronić się sama, a nie wymagać obszernego komentarza, by dało się ją w pełni ocenić.
Denerwuje też ogólny chaos na scenie. O ile ilość rekwizytów bywa intrygująca i sprawia, że chce się dostrzec wszystkie smaczki, to jednocześnie odwraca uwagę od wydarzeń i postaci, a na pewnym etapie staje się po prostu przytłaczająca. Mam też wrażenie, że wszystko było po prostu za głośne, przez co czasem trudno było rozróżnić słowa w piosenkach, a słyszało się tylko krzyk zamiast śpiewu.
Podobał mi się za to wstęp do sztuki, zrobiony przez reżysera, Dariusz Lewandowskiego. Jego monolog o tym, że każde przedstawienie „Lalek” to premiera sprawił, że wszyscy na widowni poczuli się wyjątkowi i związani z twórcami. Zastanawia mnie tylko dlaczego taki wstęp do sztuki w której grają same kobiety i która jest o kobietach, musiał mówić mężczyzna? Czemu to jedna z aktorek nie mogła wyjść na scenę przed koleżankami i powiedzieć kilku zdań?
To powiedziawszy, moim zdaniem „Lalki” stoją swoją fenomenalną obsadą. Są w niej zarówno artystki doświadczone (Izabela Bujniewicz, Kaja Mianowana, Karolina Nowakowska) jak i takie które dopiero stawiają pierwsze kroki na dużych scenach (Magdalena Rossowska, Urszula Rossowska, Mary Pawłowska), ale tej różnicy w ogóle się nie czuję. Wszystkie panie grają na takim samym, wysokim poziomie. Szczególnie zachwyca rap Uli Rossowskiej czy wokaliza Kai Mianowanej. Siła głosu Izabeli Bujniewicz powala jak zwykle. A ponieważ poszłam na ten spektakl głównie dla grających w nim artystek, pod tym kątem jestem bardzo zadowolona.
Ale wracając do motywów poruszanych w spektaklu. Chociaż pokazane są dość topornie, można z nich wysnuć jedną konkluzję: mówienie o nich wciąż jest potrzebne. Może nie do końca w taki sposób, może przydałoby się opowiadać o prawdziwych kobietach, z którymi prościej się utożsamić, albo chociaż nie sprowadzać ich do jednej cechy. Ale o wszystkich motywach wymienianych w cytacie powyżej warto, a właściwie trzeba mówić.
Wyszłam z „Lalek” pod dużym wrażeniem, ale kiedy zaczęłam się nad nimi zastanawiać, żeby napisać ten tekst i porównałam je sobie z „To nie jest spektakl” dotarło do mnie, że tamtego dnia w Studio Buffo byłam pod wrażeniem, nie tyle samego spektaklu, co bardziej jego tematyki. Najprawdopodobniej gdyby zrealizowano go inaczej, działaby na mnie tak samo, jeśli nie o wiele bardziej.
Na początku spektaklu reżyser opowiadał o tym jak bardzo sztuka zmienia się ze spektaklu na spektakl. Z jednej strony jestem ciekawa tych zmian i detali, które mi umknęły za pierwszy razem, z drugiej nie czuję żadnej potrzeby oglądania Lalek ponownie. Wolałabym ponownie zobaczyć „To nie jest spektakl”, który porusza bardzo podobne tematy, ale w sposób, który bardziej do mnie przemawia.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
oOo
Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych spektakli znajdziesz tutaj.
Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.





Komentarze
Prześlij komentarz