„Thor. Tom 1: Thor Odrodzony” scen. Jason Aaron, rys. Mike Del Mundo, Christian Ward
Z rodziną najlepiej wychodzi się w Hel
Uwielbiam Potężną Thor Jasona Aarona, wszystkie tomy czytałam z zapartym tchem i choć podoba mi się ich zakończenie, żałuję, że nadeszło tak szybko. Dlatego musiałam sięgnąć po inne komiksy z jego scenariuszem.
W komiksie przeplatają się dwa główne wątki, pierwszy teraźniejszy, Thora, który odzyskał swoje miano (ale już nie młot) i musi na nowo odnaleźć się jako bohater w trudnych czasach Wojny Światów. I drugi, przyszły, z Thorem Wszechojcem i jego wnuczkami chroniącymi Ziemię u kresu czasu.
Najpierw wątek teraźniejszy. Thor jest tu inny niż w poprzednich komiksach Aarona, dojrzalszy i bardziej zgorzkniały. Ale jest też wciąż chłopcem, który wspomina pijańskie wybryki i mieszka na łodzi, na której panuje totalny bałagan. Chłopcem, który nosi wiadomości między swoimi pokłóconymi rodzicami. Tymczasem szaleje rozpętana przez Malekitha Wojna Światów, która tym razem przetacza się przez Krainę Umarłych.
Wątek z przyszłości ukazuje Thora już jako Wszechojca, dziadka trzech wojowniczych bogiń i bóstwo opiekuńcze nowego Midgardu, który stworzył na zgliszczach poprzedniego. Jego Midgard to piękne miejsce porośnięte bujnymi ogrodami, lecz znajdujące się pośrodku umierającego wszechświata. Thor broni go razem z wnuczkami, ale ma świadomość, że nadchodzi kres. Udaje się więc na koniec wszechświata, a tam spotyka starego znajomego.
Oba wątki dają scenarzyście możliwość wprowadzenia wielu postaci z przeszłości Thora. Przeprowadza nawet rodzinne spotkanie Odinsonów, Thora, Baldra i Tyra, a potem też ich dalszej rodziny. Po prawdzie chwilami komiks skręca ku absurdowi, ale w bardzo kreatywny i zabawny sposób. Poza tym nic nie jest absurdalne, jeśli stanowi część planu Lokiego.
Uwielbiam to jak Aaron pisze Lokiego, zarówno w Potężnej Thor, jak i tutaj. Ani na chwilę nie daje czytelnikowi zapomnieć, że to w końcu bóg kłamstw, który potrafi się wyłgać z każdej sytuacji i zawsze jest kilka kroków do przodu. Jest przy tym cudownie złośliwy i szelmowski. A jednocześnie bardzo ludzki w swoich uczuciach i tęsknotach.
Tu trzeba wspomnień o relacji między braćmi. Podczas rozmowy z Freyą na początku komiksu Thor wyraża swoją nienawiść do Lokiego i przysięga go zabić przy najbliższym spotkaniu. Wcale mu to jednak nie przeszkadza niedługo potem współpracować z Lokim, a nawet prosić go o pomoc w kluczowej sprawie, jednocześnie wyznając mu braterską miłość. Dodatkowo to zabawne, że podczas spotkania Odinsonów, Loki wcale nie jest najmniej godną zaufania osobą w okolicy.
Rozczula relacja Baldra z Karnillą. Aaron nie pokazuje zbyt wiele ich wspólnych scen, ale łączące ich uczucie zostało świetnie zarysowane, a w kulminacyjnym momencie ma kluczowe znaczenie dla fabuły.
Moimi ulubieńcami są jednak Freya i Thori. Pierwsza pojawia się niestety tylko na chwilę, ale zdąża pokazać swoje kompetencje, a także wyrazić rozczarowanie mężem i troskę o Lokiego. Thori jest wprost wspaniały ze swoją żądzą krwi i uwielbieniem dla swojego pana. Jego monolog należy moim zdaniem do najlepszych elementów komiksu.
Trochę boli zachowanie Hel w związku z jednym wątkiem, ale nie na tyle, by wpłynąć na moją ocenę. Do tego jeden detal nie zgadza mi się z zakończeniem Potężnej Thor, ale istnieje spora szansa, że przegapiłam inny komiks, gdzie ten wątek został wprowadzony.
Jedną z największych zalet komiksu jest szata graficzna. Choć same rysunki nie trafiają w mój gust, jestem oczarowana kolorystyką i tym jak się zmienia zależnie od wątku. Dominują kolory Thora, czerwony, niebieski i złoty, wszystkie mocne i wyraziste. W porównaniu z nimi inne barwy zdają się lekko wytłumione.
Do pewnego momentu byłam skłonna uwierzyć, że Odrodzony będzie najbardziej ponurym komiksem Aarona z tego cyklu. Że dostaniemy tu świat, dla którego nie ma już nadziei. W końcu ni bez powodu wszechświat Wszechojca Thora jest tak mrocznym miejscem. Myliłam się, koniec końców motywem przewodnim obu wątków jest nadzieja. Nadzieja na koniec Wojny Światów, na to, że Loki jednak ma serce. I na to, że koniec czasu jednak jeszcze nie nadszedł.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 3 / 5





Komentarze
Prześlij komentarz