“Drogi Evanie Hansenie” Teatr Muzyczny w Poznaniu
Drogi Evanie Hansenie, to był naprawdę dobry dzień
Spektakl: “Drogi Evanie Hansenie”
Premiera: 7 września 2024
Libretto: Steven Levenson
Słowa i muzyka: Benji Pasek i Justin Paul
Reżyseria: Paweł Szkotak
Tłumaczenie: Przemysław Kaliszewski (piosenki) i Lesław Haliński (libretto)
Choreografia: Karol Drozd
Scenografia i kostiumy: Natalia Kitamikado
Występują: Marcin Franc, Maciej Badurka, Michał Kondyjowski, Iga Klein, Urszula Laudańska, Jakub Rayman, Bartosz Sołtysiak, Aleksandra Daukszewicz, Joanna Rybka, Oksana Hamerska, Dagmara Rybak, Katarzyna Tapek, Agnieszka Wawrzyniak, Radosław Ellis, Patryk Kośnicki, Maksymilian Pluto-Prądzyński, Maciej Zaruski, Severyn Wieczorek, Tomasz Manowski, Konstanty Hamerski, Aleks Sobkowiak
Tekst na podstawie spektaklu z 13 września 2024
oOo
“Dear Evan Hansen” trafił na Broadway 2016 roku, zdobywając sześć nagród Tony, w tym statuetki za najlepszy musical i najlepszego aktora pierwszoplanowego (Ben Platt). Teraz, niecałe dziesięć lat po światowej premierze, doczekaliśmy się polskiej realizacji w wersji non-replika[1], którą obejrzeć można w Teatrze Muzycznym w Poznaniu od 7 września 2024. Premiera: 7 września 2024
Cierpiący na lęk społeczny i depresję licealista Evan Hansen (Marcin Franc) w ramach terapii pisze do siebie listy motywujące zaczynające się od tytułowego “Drogi Evanie Hansenie...”, do czego zachęca go przepracowana matka Heidi (Dagmara Rybak). Evan ma też tajemnicę, jest zakochany w Zoe (Urszula Laudańska), która nie zdaje sobie sprawy z jego istnienia. Tymczasem brat dziewczyny Connor (Bartosz Sołtysiak) wchodzi w posiadanie jednego z listów, a gdy następnego dnia popełnia samobójstwo, jego rodzice Cynthia (Oksana Hamerska) i Larry (Patryk Kośnicki) uznają Evana za przyjaciela swojego zmarłego syna. Nie potrafiąc wyprowadzić ich z błędu, chłopak brnie coraz dalej w pajęczynę kłamstw, w czym pomaga mu kolega Jared (Maksymilian Pluto-Prądzyński).
Evan Marcina Franca to rola przemyślana od A do Z, zagrana z niezliczoną ilości detali takich jak delikatne zmiany postawy i mimiki czy tiki nerwowe, których wprost nie sposób wyłapać podczas pierwszej wizyty w teatrze. Charyzma i ogromna wrażliwość aktora sprawiają, że mimo odrażającego zachowania bohatera ciężko mu nie współczuć, szczególnie w fenomenalnej scenie załamania po piosence „Good for You”. To powiedziawszy, mimo targających jego postacią emocji, Franc zachowuje wokalną perfekcję i zachwyca każdą wysoką nutą.
Urszula Laudańska jako Zoe ma do zagrania skomplikowaną rolę osoby, która gniewem reaguje na trudną sytuację w domu, a jednocześnie ukrywa pod nią młodziutką dziewczynę pragnącą by ją dostrzeżono dla niej samej i radzi sobie z tym brawurowo. Jej Zoe chciałaby zostawić za sobą sprawę Connora i być normalną nastolatką, co szczególnie widać w uroczym wykonaniu piosenki “Only Us”.
Bartosz Sołtysiak ma zaledwie dwie sceny, by wykreować Connora jako wściekłego chłopaka, którego bała się siostra, a rodzice i rówieśnicy nie rozumieli. Robi to aż przerażająco dobrze. Potem powraca już jako duch stworzony przez Evana na potrzeby listów, wrażliwy, zagubiony chłopak, który stara się wyzdrowieć. Odgrywa też rolę głosu w głowie głównego bohatera i w tej roli jest szczególnie przejmujący.
Dagmara Rybak kreuje Heidi jako kobietę, która rozpaczliwie próbuje zmierzyć się z całym światem, żonglując wychowywaniem syna, pracą i nauką jednocześnie. Wymuszony optymizm z jakim podchodzi do walki o zdrowie psychiczne syna, czy jego dalszej nauki może się wydawać przerysowany, ale w tym konkretnym przypadku idealnie pasuje do postaci. Aktorka szczególnie dobrze wypada śpiewając właśnie “Good for you”, w którym może wreszcie pokazać jak bardzo frustruje ją cała sytuacja.
Cynthia Oksany Hamerskiej usilnie próbuje utrzymać perfekcyjną fasadę idealnego domu i jak najlepiej dbać o swoją rodzinę. Hamerska fenomenalnie radzi sobie z pokazaniem rozpaczy matki, która straciła dziecko i teraz łapie się każdej szansy, by choć trochę je poznać i zrozumieć. Wręcz zachwyca w “Requiem”, a także w scenie kłótni z mężem.
W odróżnieniu od niej Patryk Kośnicki jako Larry przez większość spektaklu musi zachowywać stoicki spokój. Jego frustrację czuje się jednak właśnie w “Requiem”, gdy obwinia Connora o odrzucenie wszystkiego co mu dano, a w “Break in a glove” jasno daje do zrozumienia, że wbrew opinii Zoe potrafi okazywać emocje, choć w zupełnie inny sposób.
Jared w wykonaniu Maksymiliana Pluto-Prądzyńskiego to postać bardzo specyficzna. Z początku może nas irytować zarówno jego zachowanie (ciągłe nawiązania do relacji damsko męskich) jak i to jak traktuje głównego bohatera. Jeśli jednak wsłuchamy się w to co mówi i przyjrzymy grze aktorskiej szczególnie w drugim akcie, stanie przed nami chłopak, który kreuje się na popularnego, ale w rzeczywistości jest równie samotny co Evan.
Aleksandra Daukszewicz jako Alana stanowi kwintesencję innego rodzaju wyobcowania. To dziewczyna pełna przesadnej energii, która uwielbia skupiać na sobie uwagę i angażować się w życie społeczności, niekoniecznie z całkiem altruistycznych pobudek. W tym pędzie do celu zapomina o konsekwencjach swoich czynów i nie bierze pod uwagę uczuć innych ludzi.
Jak na dość kameralny musical przystało, w “Evanie” nie zobaczymy ogromnych scen zbiorowych. Jednakże Karol Drozd sprawnie użył kilkuosobowego zespołu, by stworzyć wrażenie samotności w tłumie, wszechobecnej w utworze “Waving Through a Window” czy medialnego szumu dookoła przemówienia Evana. Świetnie prezentuje się też choreografia przy “Sincerely, Me” w której każdy z uczestniczących aktorów ma do zatańczenia odrobinę inny układ zależny od charakterystyki jego postaci. Warto też zwrócić uwagę na ruch sceniczny Connora na drugim planie i to jak pojawia się bez słowa w wielu scenach.
Na proscenium zamontowano ekrany multimedialne na których pojawiają się projekcje rozszerzające scenografię. Niestety, o ile w scenach korzystania z nowoczesnych technologii, czy, gdy na ścianach pojawiają się pęknięcia, ekrany robią fenomenalne wrażenie, to w innych przypadkach rozmyte animacje potrafią nieco rozpraszać.
Obrotowa scena świetnie sprawdza się, gdy trzeba szybko zmienić scenografię. Na planie koła znajdziemy trzy zaprojektowane przez Natalię Kitamikado lokacje: błękitny młodzieżowy pokój Evana, beżową jadalnię rodziny Murphy i czarną przestrzeń pełną wspomnień. Kolory pełnią tu ogromną rolę, która rozciąga się też na kostiumy.
Te (także według projektu Kitamikado) są bardzo realistyczne, wyglądają jak coś co moglibyśmy zobaczyć na ulicach współczesnych miast. Świetnie też odzwierciedlają status społeczny postaci: państwo Murphy noszą eleganckie stroje, zaś Heidi jest ubrana swobodniej, często w uniform służbowy, a jej włosy pozostają w nieładzie, wskazując na pośpiech i zmęczenie.
Przygotowane przez Przemysława Kaliszewskiego (piosenki) i Lesława Halińskiego (libretto) tłumaczenie jest bez wątpienia bardzo wierne. Jest też nowoczesne, lecz nieprzesadnie. Udało się uniknąć nadmiernego młodzieżowego slangu, który za rok czy dwa byłby już przestarzały. Anglicyzmy ograniczono do niezbędnego minimum. Niestety mam wrażenie, że w kilku momentach frazy nie do końca zgrywają się z muzyką, utrudniając aktorom pracę. Mam nadzieję, że w miarę grania pojawią się kosmetyczne zmiany, które trochę to poprawią.
“Drogi Evanie Hansenie” to nieidealny musical poruszający bardzo ważny temat wyobcowania nastolatków, a jego prawdziwą siłą jest świetna realizacja, przepiękna muzyka, a przede wszystkim sposób w jaki Marcin Franc kreuje Evana na scenie. Choćby dlatego warto pojechać do Poznania, by zobaczyć ten spektakl, bo drugiego takiego wykonania nie ma na całym świecie.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
[1] Zakupując prawa do wersji non-replika teatr zobowiązuje się do stworzenia własnej, niepowtarzalnej choreografii, scenografii i kostiumów, a dystrybutor praw autorskich upewnia się, że techniczne aspekty spektaklu nie przypominają zbytnio wersji oryginalnej. W Polsce większość musicali na zagranicznych licencjach jest wystawianych w wersji non-replika.





Komentarze
Prześlij komentarz