"Jesus Christ Superstar" Teatr Muzyczny w Toruniu

Misterna realizacja w perfekcyjnym wydaniu

Spektakl: “Jesus Christ Superstar” Teatr Muzyczny w Toruniu 

Premiera: 4 kwietnia 2025 

Muzyka: Andrew Lloyd Webber 

Libretto: Tim Rice 

Przekład: Wojciech Młynarski, Piotr Szymanowski 

Reżyseria: Agnieszka Płoszajska 

Choreografia: Michał Cyran 

Scenografia: Wojciech Stefaniak 

Kostiumy: Wanda Kowalska 

Wizualizacje multimedialne: Mateusz Kokot, Karolina Jacewicz 

Występują: Rafał Szatan, Krzysztof Wojciechowski, Sebastian Machalski, Marcin Wortmann, Oliwia Drożdżyk, Jan Popis, Marta Burdynowicz, Wojciech Daniel, Jakub Cendrowski, Dominik Fijałkowski, Jędrzej Czerwonogrodzki, Jeremiasz Gzyl, Julia Kafar, Stefan Andruszko, Nikodem Bogdański, Katarzyna Domalewska, Gabriel Dubiel, Patrycja Brzezińska, Karol Ledwosiński, Ewa Mociak, Patryk Rybarski, Ringo Todorovic, Agata Walczak 

Tekst pisany na podstawie spektaklu z 12 kwietnia 2025 

oOo

Podchodząc do nowej realizacji spektaklu, który tak wiele razy pojawił się już na polskiej scenie trzeba pokazać widzom coś, czego wcześniej nie widzieli. Szykując “Jesus Christ Superstar” dla Teatru Muzycznego w Toruniu Agnieszka Płoszajska stworzyć swoją własną interpretację, niezwykłą i całkowicie zachwycającą. I wcale nie mówię tu tylko o formule silent-disco, o której tak zawzięcie dyskutowano przed premierą.

Czasy obecne. Klub Od Nowa. Zabawę uczniów Jezusa (Krzysztof Wojciechowski) przerywa nadejście ich nauczyciela razem z dwojgiem ludzi potrzebujących pomocy. Z pozoru skupiona na rozrywce społeczność wita nowoprzybyłych z otwartymi rękami. Maria Magdalena (Oliwia Drożdżyk) troszczy się o dobro Jezusa, lecz nie zamierza wyznać mu swojej miłości. Popędliwy Szymon (Jakub Cendrowski) marzy o wojnie z Rzymem, a przerażony rozwojem sytuacji i rosnącym niezadowoleniem tłumu Judasz (Marcin Wortmann) udaje się do Kajfasza (Jędrzej Czerwonogrodzki), by położyć kres kiełkującemu buntowi.

Krzysztof Wojciechowski jako Jezus chwyta za serce od pierwszego zdania. Roztacza dookoła siebie aurę ciepła, łagodności i czułości, którą okazuje potrzebującym, Marii, Judaszowi czy apostołom. Jest też bardzo ludzki, pełen obaw i niepewności. Potrzebuje wsparcia i pocieszenia od swoich bliskich, ale sam też nie zawaha się ich wesprzeć nawet jeśli właśnie szykują się, by go zdradzić. Jego “Gethsemane” to utwór fenomenalnie zaśpiewany i po prostu rozdzierający, a realistyczne pokazanie śmiertelnie zmęczonego, skatowanego człowieka zapiera dech w piersiach.

Marcin Wortmann kreuje Judasza jako człowieka, którego przerosła sytuacja. Od samego początku widzimy jego strach i troskę o potrzebujących, apostołów i samego Jezusa. Brawurowo radzi sobie z tą niesamowicie trudną wokalnie rolą. Jednak największe wrażenie robi jego wrażliwość i ogrom emocji widocznych na jego twarzy, szczególnie w idealnej zagranej scenie kłótni w wieczerniku. Lojalność walczy w nim z obawami, sam przed sobą usprawiedliwia swoje uczynki i pozostaje czuły, nawet w chwili zdrady. Wspaniale wypada też w scenie samobójstwa, gdy targany wyrzutami sumienia stacza się coraz bardziej aż jego własne decyzje doprowadzają go na samo dno.

Oliwia Drożdżyk to urocza, dziewczęca Maria Magdalena. Nie tylko wspaniale brzmi, ale i zachwyca aktorsko, zarówno w swoich piosenkach solowych, jak pod koniec spektaklu, gdy nie bacząc na nic przepycha się przez tłum do katowanego Jezusa czy rozpacza po jego śmierci. Ogromne wrażenie robi też podczas widowiskowych akrobacji na rurze.

Jan Popis jako Piłat ma fenomenalne, emocjonalne wejście. Warto też obserwować go w scenie biczowania, gdy na jego twarzy z każdym uderzeniem maluje się coraz większe przerażenie, w miarę jak dociera do niego do czego doprowadził. Herod Marty Burdynowicz prezentuje się o wiele poważniej niż w innych produkcjach. Aktorka podchodzi do roli bardzo dramatycznie, brzmiąc przy tym perfekcyjnie jak zawsze i prezentując się bardzo królewsko. Jędrzej Czerwonogrodzki jako Kajfasz nie tylko zaskakuje niesamowicie niskim głosem, ale roztacza wokół ciebie aurę władzy i autorytetu, perfekcyjnie sprawdzając się jako okrutny arcykapłan.

Jednak największą zaletą toruńskiego “Jesus Christ Superstar” jest z pewnością przyjęta konwencja. Adaptując słynną rock operę, Agnieszka Płoszajska zdecydowała się przenieść historię ostatnich dni Jezusa Chrystusa, do klubu. Stworzenie miejsc stojących pozwalający widzowi stać się częścią opowieści to przebłysk geniuszu. Aktorzy raz po raz mieszają się z widownią, sprawiając, że każdy na sali dołącza do podekscytowanego tłumu śpiewającego “Hosanna” czy domagającego się ukrzyżowania Jezusa. 

Wspaniałą decyzją było też dodanie postaci matki i dziecka, którymi opiekują się uczniowie Jezusa czy wprowadzenie partii mówionych zaczerpniętych prosto z Nowego Testamentu. Jednocześnie, toruński „Jesus Christ Superstar” to produkcja bardzo realistyczna, która nie boi się pokazać bólu, cierpienia i krwi. Radosna piosenka tytułowa jako tło do obrazu skatowanego Jezusa wybrzmiewa zupełnie inaczej niż w innych produkcjach, które zdecydowały się przedstawić ją inaczej.

Wojciech Stefaniak mistrzowsko wykorzystał przestrzeń klubu Od Nowa, pozwalając na pełną realizację wizji przyświecającej tej adaptacji, choć jego scenografia składa się tylko z rusztowania, neonów i projekcji wyświetlanych na jednej ze ścian. Korzysta przy tym z całego dostępnego miejsca, łącznie z przejściami pod sufitem i daje pole do popisu choreografowi. Zachwyca kreatywne wykorzystanie dostępnej przestrzeni. Jak z barierki zrobić stół w wieczerniku? Ekspresowo i bardzo skutecznie, jednocześnie nawiązując do klasyki malarstwa. Wizualizacje Mateusza Kokota i Karoliny Jacewicz sprawnie i mądrze dodają kontekst do istniejącej infrastruktury, chociażby zarysowując na ścianie okna kościelne. Każdy element został dopracowany od początku do końca, czego najlepszym przykładem niech będzie neon w kształcie ryby układający się w imię Jezus.

Wspaniałe kostiumy Wandy Kowalskiej idealnie wpisują się w klubową konwencję, dzięki czemu aktorzy odróżniają się od widowni tylko brakiem słuchawek. Stroje zaprojektowano na zasadzie kontrastów. Inaczej przedstawiają się kapłani, inaczej uczniowie Jezusa, a jeszcze inaczej on sam. Kolory zastosowano dość przewrotnie, kojarzona z niewinnością biel przypadła Kajfaszowi i jego zausznikom, natomiast apostołowie występują w dość demonicznej czerni. Trzeba zauważyć, że w odróżnieniu od reszty postaci Jezus nie pasuje do klubowej atmosfery, zamiast tego tworząc dookoła siebie atmosferę ciepła i bezpieczeństwa. Warto też zwrócić uwagę na detale. Nie ma tu dwóch identycznie ubranych osób, każdy strój odzwierciedla osobowość i pozycję bohatera, a także podkreśla więzi łączące go z innymi. Delikatna zmiana kostiumu potrafi zaznaczyć przemianę postaci w nowego człowieka.

Dopóki nie doświadczyłam wersji toruńskiej, “Jesus Christ Superstar” nigdy nie kojarzył mi się z widowiskowym musicalem, lecz zapierające dech w piersiach akrobacje na rurze zmieniły moje zdanie. Michał Cyran stworzył wręcz perfekcyjną, pełną energii choreografię, która w naturalny sposób wypływa z muzyki i wspaniale ją podkreśla, szczególnie w scenach zbiorowych. Choreografia to jednak nie wszystko, zachwyca też ruch sceniczny. To niesamowite, jak wiele można dodać poprzez nieme interakcje między postaciami, a w tej realizacji wszystkie uderzają prosto w serce, pomagając budować relacje i perfekcyjnie pokazując targające bohaterami emocje. 

Spektakl korzysta z najsłynniejszego tłumaczenia musicalu, przygotowanego przez Wojciecha Młynarskiego i Piotra Szymanowskiego. To wspaniały przekład, niezwykle wierny oryginałowi i bardzo poetycki. Uzupełniono je frazami mówionymi zaczerpniętymi z Nowego Testamentu, które nie tylko perfekcyjnie pasują do tej niecodziennej inscenizacji, ale też łapią za serce od pierwszej sceny.

Zwykle nie mam problemu z ujęciem swojej opinii w słowa, jednak wychodząc z klubu Od Nowa nie byłam w stanie zebrać myśli. “Jesus Christ Superstar” Teatru Muzycznego w Toruniu to coś więcej niż spektakl, to przeżycie przygotowane z mistrzowską wręcz precyzją. Wydarzenie przemyślane co do najmniejszego szczegółu, które perfekcyjnie oddziałuje na uczestników i zostaje z nimi na długo. To po prostu ogromny sukces całego zespołu, na czele z Agnieszką Płoszajską, która stworzyła fenomenalną koncepcję, misternie złożoną z niesamowicie przemyślanych elementów, które perfekcyjnie się uzupełniają.

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.


Komentarze

Popularne posty