“Trzej Muszkieterowie” Teatr Capitol

Płaszcz, szpada i perfekcyjny casting

Spektakl: “Trzej Muszkieterowie”

Premiera: 10 października 2015 

Scenariusz i teksty piosenek: Konrad Imiela i Marek Kocot 

Reżyseria: Konrad Imiela 

Muzyka: Krzesimir Dębski 

Scenografia: Grzegorz Policiński 

Kostiumy: Anna Chadaj 

Choreografia: Jacek Gębura 

Fechmistrz: Sylwester Zawadzki 

Choreografia Pojedynków: Maciej Andrzej Maciejewski, Sylwester Zawadzki 

Projekcje: Tomasz Dobiszewski 

Występują: Piotr Bondyra, Piotr Gawron-Jedlikowski, Jan Kowalewski, Przemysław Glapiński, Maciej Maciejewski, Adrian Kąca, Ewa Szlempo-kruszyńska, Błażej Wójcik, Łukasz Wójcik-Zawierucha, Magdalena Szczerbowska, Wojciech Brzeziński, Marcin Januszkiewicz, Konrad Imiela, Albert Pyśk, Andrzej Gałła, Justyna Antoniak-Wysocka, Cezary Studniak, Cezary Łukaszewicz, Dariusz Maj, Michał Szymański, Rafał Kozok, Filip Niżyński, Mikołaj Woubishet, Krzysztof Suszek, Michał Zborowski, Bartosz Picher, Ewelina Adamska-porczyk, Angelika Wójcik, Bożena Bukowska, Tomasz Leszczyński, Emose Uhunmwangho, Michał J. Bajor, Klaudia Waszak, Elżbieta Kłosińska, Rafał Derkacz, Filip Zaszewski, Paulina Krupa, Malwina Rabenda-Duszyńska, Maja Lewicka, Aneta Mazur, Jacek Skoczeń, Mateusz Brenner, Filip Zaszewski, Jan Nykiel, Jacek Marks, Bartosz Nowak, Paweł Pater, Paweł Adamus, Filip Zaszewski, Jacek Skoczeń, Hubert Żórawski, Katarzyna Szkudlarek, Karolina Moc, Milena Libura, Angelika Wójcik, Patrycja Spendowska, Paulina Krupa, Malwina Rabenda-Duszyńska, Anna Boratyńska, Anna Cielecka, Paweł Wydrzyński, Marek Sobczak, Janusz Bartołd, Adam Kozak, Krzysztof Ksit, Andrzej Kulinowski, Piotr Musiał, Maciej Panas, Krzysztof Straż, Łukasz Sztuk 

Tekst pisany na podstawie spektaklu z 7 grudnia 2024 

oOo

Imiona słynnych trzech muszkieterów znane są nawet tym, którzy nigdy nie czytali powieści Aleksandra Dumasa ojca. Jej liczne adaptacje raz po raz pojawiają się na ekranach kin i telewizorów, nie mówiąc już o scenach całego świata. Jdną z nich można (jeszcze) obejrzeć w Teatrze Capitol we Wrocławiu. 

Krawiec Planchet (Filip Niżyński) opowiada młodemu klientowi (Michał J. Bajor) o czasach, gdy honor i przyjaźń liczyły się bardziej niż piękny strój. Oto młody Gaskończyk D’Artagnan (Jan Kowalewski) przybywa do Paryża, by pójść w ślady ojca i zostać żołnierzem. Szybko zaprzyjaźnia się z trzema muszkieterami, Atosem (Przemysław Glapiński), Portosem (Maciej Maciejewski) i Aramisem (Adrian Kąca) i zakochuje w Konstancji (Ewa Szlempo-Kruszyńska). Tymczasem kardynał Richelieu (Błażej Wójcik) knuje, jak upokorzyć królową (Magdalena Szczerbowska) i przejąć władzę z rąk króla (Łukasz Wójcik-Zawierucha), w czym pomaga mu demoniczna Milady (Justyna Szafran).  

Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego Atosa niż Przemysław Glapiński, który łączy w tej roli multum emocji takich jak cierpienie, rozpacz czy wściekłość, z ogromną klasą. Mistrzowsko wykonuje też najlepszy utwór całego spektaklu, czyli “Chabry”, jednocześnie grając człowieka w odmętach upojenia alkoholowego. Fenomenalnie wypada też w pełnej napięcia scenie z Milady, gdzie zachwyca warsztatem aktorskim. 

Portos Macieja Maciejewskiego jest zadufany w sobie i porywczy, ale też lojalny do przesady. To postać tak napisana, że trudno ją polubić, choćby z powodu okropnego traktowania służącego. Maciejewski jednak nadrabia charyzmą i wyczuciem komediowym i szybko staje się ulubieńcem widowni. Jest niesamowicie zabawny zarówno w interakcjach z Aramisem, jak i na łożu boleści.  

Adrian Kąca to wspaniały Aramis. Jednocześnie czarujący jak i złośliwy, zwłaszcza w rozmowach z przyjaciółmi, szczególnie dobrze wypada w duecie z Portosem. Ale to też świetny żołnierz i człowiek, który troszczy się o wszystkich, rozdarty między wojaczką, a religią, co sprawnie podkreślono w piosence “Religia” gdzie jego podejście zderzono z Richelieu, Feltonem i Konstancją.  

Z całej czwórki Jan Kowalewski jako D’Artagnan wyróżnia się najmniej. Ku mojemu zdziwieniu w scenach z Konstancją zachowuje się nad wyraz beznamiętnie, podobnie wypada scena rozmowy z Milady. Na szczęście odzyskuje ikrę, gdy przychodzi mu grać gniew, a w scenach z muszkieterami radzi sobie bardzo dobrze, 

To powiedziawszy, jestem zachwycona tym, jak uchwycono relację między przyjaciółmi, choćby na drugim planie. Szczególnie zachwycają detale: to jak Portos i Aramis porozumiewają się bez słów i ich przekomarzania, osłanianie D’Artagnana przed atakiem gwardzistów już na początku spektaklu, Portos, który gotów jest rzucić się na samego Richelieu, by chronić młodego Gaskończyka, czy oschły Atos, który obejmuje go w bastionie. 

Błażej Wójcik jako Richelieu jest świetny wokalnie i jeszcze lepszy aktorsko. W scenach z Bonacieux i D’Artagnanem z uprzejmym uśmiechem na twarzy grozi swoim rozmówcom. Ponad to sprawnie manipuluje królem, jednocześnie pokazując jak bardzo ma dość swojego monarchy. Mam jednak wrażenie, że spektakl zbyt często obraca jego sceny w żart. 

Konstancja Ewy Szlempo-Kruszyńskiej to postać pozostająca na uboczu przez większość spektaklu. Od momentu poznania D’Artagnana jej rola składa się z rozanielonego spojrzenia i tęsknego wzdychania za ukochanym, nawet w scenie, gdy przyjaciółka potrzebuje jej wsparcia. Bardzo dobrze wypada natomiast w swojej finałowej scenie, gdzie może pokazać się z nieco innej strony. 

Justyna Szafran kreuje Milady bardzo demonicznie, co tylko podkreślają jej kostiumy. To upiorna uwodzicielka i “femme fatale”, która manipuluje wszystkimi dookoła, by osiągnąć cel. A jednocześnie kobieta niewielu słów, która szanse na pokazanie swojej historii dostaje dopiero pod sam koniec spektaklu, lecz nigdy nie zdąża jej dokończyć. 

Łukasz Wójcik-Zawierucha gra Ludwika XIII jako rozkapryszonego dzieciaka, który nie zdaje sobie sprawy z tego co dzieje się w jego państwie, a na wszystkie przeciwności reaguje jak kilkulatek. W sprawach zarówno państwa jak i swojego małżeństwa pozwala natomiast decydować kardynałowi.  

Anna Austriaczka w wykonaniu Magdaleny Szczerbowskiej to kobieta rozdarta między sercem, a obowiązkiem. Postać tragiczna, która zdaje sobie sprawę, że nigdy nie będzie szczęśliwa, co wspaniale pokazuje w piosence “Melancholia”, jednocześnie pokazują niezwykły zakres wokalny. 

Albert Pyśk jako książę Buckingham to stereotypowy angielski arystokrata. Wierzy, że miłość to największa siła na świecie, lecz duma i przekonanie o własnej wyższości sprawia, że potrafi zaryzykować życiem tysięcy ludzi, byle tylko coś komuś udowodnić. 

Kostiumy Anny Chadaj prezentują się przepięknie już na plakatach. To nowoczesne spojrzenie na stroje z epoki, które sprawia, że cała obsada wygląda wyśmienicie. Szczególnie sami muszkieterowie czy królowa Anna. Od stylistyki najbardziej odstaje Milady, co tylko podkreśla to jak różni się od reszty społeczeństwa. 

Scenografia Grzegorza Policińskiego wypada naprawdę imponująco. To ogromne, ruchome wieże, które po obróceniu mogą spokojnie grać inne budynki w każdej scenie, a jednocześnie potrafią stworzyć na scenie paryską ulicę. Dzięki podnośnikom i zapadniom wrażenie tylko się potęguje. Niestety, budowle wyglądają dokładnie tak samo, przez co w niektórych scenach ciężko się zorientować, gdzie dokładnie dzieje się akcja.  

To powiedziawszy takie elementy scenografii wymagają czasochłonnego przestawiania między scenami. Tu z pomocą przychodzi struktura musicalu. Pozwalając Planchetowi opowiadać o muszkieterach, odwraca się uwagę widza od przesuwających się budynków, jednocześnie wprowadzając możliwość streszczenia wydarzeń zbyt długich, by przedstawić je na scenie. To bardzo dobry wytrych, szczególnie, że biorąc pod uwagę rozmiar książki, skróty są tu kluczowe. 

Samą adaptacje przeprowadzono bardzo nierówno. Niektóre wątki zostały wprawnie sprowadzone do jednego zdania, inne wręcz przeciwnie. Chociażby mecz tenisa niewiele wnosi do fabuły i choć wypada widowiskowo, zajmuje cenny czas. Cierpi też każda scena, w której nie pojawiają się muszkieterowie, a jeśli znikają na dłużej niż kilka minut, spektakl potrafi się zrobić nużący. Ale koniec końców Teatr Capitol zaproponował bardzo wierną adaptacja książki Dumasa, co niestety działa na jej niekorzyść, sprawiając, że postaci wypadają antypatycznie. 

Jedna z największych zalet tego spektaklu jest niewątpliwie widowiskowa choreografia walk stworzona przez Macieja Andrzeja Maciejewskiego i Sylwestera Zawadzkiego. Kreatywna, wykorzystująca elementy scenografii i przerażająco realistyczna, sprawia ze drżymy o los nie tylko postaci, ale i aktorów. Ma tylko jedna wadę, podczas bitew na scenie tyle się dzieje, że po prostu nie da się zobaczyć wszystkiego, mimo szczerych chęci. 

W porównaniu choreografia Jacka Gębury wypada dość blado, szczególnie w scenach zbiorowych, które, mimo całej armii postaci, nie prezentują się zbyt kreatywnie. Wyjątek stanowi bal, podczas którego oglądamy układ inspirowany tańcami z epoki. Zachwyca też choreografia dwóch tancerek podczas “Salome”. 

Muzyka Krzesimira Dębskiego perfekcyjnie pasuje do przedstawionej na scenie epoki. Do tego atmosferę spektaklu sprawnie uzupełniają dźwięki natury pojawiające się w tle, od padającego deszczu, po odgłosy wydawane przez ptaki. Niestety teksty Konrada Imieli i Marka Kocoty nie zawsze potrafią dorównać ścieżce dźwiękowej, choć w spektaklu znajdziemy kilka fenomenalnych utworów jak piosenki finałowe obu aktów czy niesamowite solo Atosa. 

Zdumiewają też niektóre decyzje reżyserskie. Dwa duety, które D’Artagnan śpiewa z Konstancją, a potem z Milady tracą na ładunku emocjonalnym przez ustawienie postaci po dwóch stronach sceny. W obu przypadkach mimo dynamicznej sytuacji i targających bohaterami uczuć, każde z aktorów patrzy w przestrzeń. I o ile “O Londyn pytam” ratuje się ciekawą koncepcją wykorzystania chóru zza kulisów jako myśli D’Artagana i Milady, w “Są sprawy ważniejsze” brakuje emocji, z którymi kojarzy się pierwsze spotkanie zakochanych. 

Jadąc do Wrocławia bardzo chciałam pokochać “Trzech Muszkieterów”. Niestety, wygląda na to, że wierne przeniesienie wiekowej i obszernej powieści Dumasa na scenę jest po prostu niewykonalne. Mimo to chętnie wróciłabym do tego spektaklu, gdyby to było jeszcze możliwe. Piękne kostiumy, imponująca scenografia i widowiskowe pojedynki zrobiły na mnie ogromne wrażenie, a odtwórcy głównych ról podbili moje serce od pierwszej sceny. 

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 

Komentarze

Popularne posty