"Producenci" Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni
Producenci (Teatr Muzyczny w Gdyni)
Tytuł oryginału: “The Producers”
Premiera: 6 września 2025
Libretto: Mel Brooks i Thomas Meehan
Muzyka i teksty piosenek: Mel Brooks
Reżyseria: Tomasz Dutkiewicz
Kierownictwo muzyczne: Dariusz Różankiewicz
Choreografia: Sylwia Adamowicz
Choreografia układów stepowanych: Maciej Glaza
Scenografia: Wojciech Stefaniak
Kostiumy: Aneta Suskiewicz
Instrumentacja: Tomasz Filipczak
Projekcje: Adam Kaufhold
Reżyseria dźwięku: Mariusz Fortuniak, Maciej Chłopecki, Tomasz Warczak
Reżyseria światła: Bartosz Zalas
Tłumaczenie: Daniel Wyszogrodzki
Występują: Robert Rozmus, Marcin Słabowski, Paweł Czajka, Maciej Podgórzak, Maja Gadzińska, Izabela Pawletko, Sebastian Wisłocki, Łukasz Zagrobelny, Tomasz Gregor, Rafał Ostrowski, Jędrzej Gierach, Paweł Muranowski, Sandra Brucheiser, Anna Czajka, Julia Duchniewicz, Ewa Gregor, Adrianna Koss, Aleksandra Ludwikowska, Aleksandra Meller, Alicja Piotrowska, Magdalena Smuk, Sylwia Wąsik-Szlempo, Katarzyna Więcek, Julia Zacharek, Paweł Bernaciak, Krzysztof Kowalski, Karol Małkowski, Mikołaj Pancerz, Marek Sadowski, Igor Teodorowicz, Szymon Reszka, Tomasz Więcek, Krzysztof Wojciechowski, Urszula Bańka, Ewelina Dańko, Sara Ławniczak, Wiktoria Poklękowska, Julia Polakowska, Natalia Samagalska, Agnieszka Zalas, Nikodem Polański, Taras Shaviak, Andrzej Śmiałek, Damian Zawadzki, Franciszek Rduch
Tekst pisany na podstawie spektaklu z 4 października 2025
oOo
Widowisko, że hej?
Informacja o nadchodzącej premierze “Producentów” Mela Brooksa w Teatrze Muzycznym w Gdyni wprowadziła mnie w stan euforii. Moja ulubiona musicalowa komedia na scenie znanej z widowiskowych, perfekcyjnie zrealizowanych tytułów, wydawała mi się spełnieniem marzeń.
Podupadły broadwayowski producent, Max Bialystok (Marcin Słabowski) spotyka księgowego, Leopolda Blooma (Maciej Podgórzak), który zauważa, że teatralna klapa może przynieść większe zyski niż hit. Panowie kupują więc prawa do realizacji najgorszej sztuki świata, autorstwa Franza Liebkinda (Rafał Ostrowski), zatrudniają fatalnego reżysera, Rogera de Billa (Łukasz Zagrobelny) i liczą na ogromny zarobek.
Choć libretto kreuje Maxa Bialystocka na obleśnego typa, Marcin Słabowski budzi tylko i wyłącznie sympatię. Jest oczywiście wybitnym wokalistą, a każda jego partia wokalna brzmi naprawdę wybornie, ale w jego kreacji aktorskiej zabrakło mi pewnej dozy przerysowania, przez co jego sceny wybrzmiewały zbyt poważnie jak na ten tytuł.
Show kradnie Maciej Podgórzak jako Leopold Bloom. Fenomenalny zarówno wokalnie, ruchowo jak i aktorsko, Podgórzak błyszczy w każdej scenie, świetnie pokazując zachodzące w Bloomie zmiany. Brawurowo radzi sobie zarówno ze sceną popadania w histerię, jak i zjawiskowym numerem stepowanym czy uroczą balladą.
Izabela Pawletko jako Ulla w pierwszym akcie gra raczej słodką, ale niezbyt bystrą dziewczynę. Na szczęście z biegiem spektaklu nabiera koniecznego w tym spektaklu pazura. Podziwiam szczególnie jej oddanie niezwykle trudnemu akcentowi, którego używa zarówno w mowie, jak i śpiewie.
Łukasz Zagrobelny to wspaniały Roger de Bill. Aktor świetnie wyważa poziom przerysowania konieczny do odegrania tej postaci, tak by stała się zabawna, lecz nie karykaturalna. Ma też niesamowitą prezencję sceniczną i bardzo dobrze sprawdza się w duecie z grającym Carmen Yolę Jędrzejem Gierachiem.
Franza Liebkinda brawurowo odgrywa Rafał Ostrowski, którego charyzma i wspaniałe wyczucie komiczne sprawiają, że jego postać nie przestaje rozśmieszać widza, mimo swoich kontrowersyjnych poglądów. Ostrowski z powodzeniem używa też twardego, niemieckiego akcentu. Raz po raz bawią też Tomasz Więcek i Krzysztof Wojciechowski, którzy wcielając się w coraz to nowe postaci epizodyczne kradną każdą scenę, w której występują.
Scenografia Wojciecha Stefaniaka budzi mieszane uczucia. Z jednej strony na ogromnej scenie Teatru Muzycznego w Gdyni zbudowano kilka zupełnie odmiennych od siebie, pięknych lokalizacji. Z drugiej, każda z nich zamiast wciągać widza w inny świat, na pierwszy rzut oka daje się poznać jako zwykła teatralna dekoracja. Co gorsza, twórcy nie poradzili sobie z wyzwaniem szybkiego zmieniania scenografii. Potrzeba było dodatkowych scen i przedłużonych układów tanecznych przy opuszczonej kurtynie, by zamaskować prace, a te przerywniki dość szybko stają się nużące.
Mimo nadmiernych inspiracji filmową adaptacją spektaklu, choreografia Sylwii Adamowicz robi ogromne wrażenie, szczególnie w scenach zbiorowych. Zachwyca skomplikowany i perfekcyjnie skoordynowany układ staruszek pod koniec pierwszego aktu, olśniewają też sceny, w których z minuty na minutę przybywa tancerzy. Zadbano także, by detale były widoczne dla wszystkich, niezależnie od miejsca na widowni. Szkoda tylko, że ograniczono interakcje ze scenografią, co jednak nie dziwi biorąc pod uwagę jej niestabilną konstrukcję.
Fenomenalnie przedstawia się za to przygotowana przez Macieja Glazę choreografia stepu. Widowiskowa i elegancka, sprawnie odnosi się do klasyki gatunku, idealnie pasując do dziejącego się na Broadway’u spektaklu, a lekkość z jaką wykonuje ją cały zespół jest naprawdę godna podziwu.
Tworząc kostiumy Aneta Suskiewicz postawiła na mocne barwy i pasujący do epoki styl. Tak powstały stroje bardzo ładne i świetnie pasujące do postaci. Suknia Anastazji od razu zdradza charakter Rogera, a to jak Bloom i Ulla ubierają się w coraz bardziej podobne kolory dobrze oddaje ich rosnącą zażyłość. Niestety, w kostiumach do wystawianego przez bohaterów musicalu ponownie za bardzo czuje się inspirację filmem, a efekt końcowy nie do końca pasuje do wizji jaką roztacza Roger w piosence “Keep It Gay”.
Realizacja korzysta z tłumaczenie Daniela Wyszogrodzkiego, przygotowanego jakiś czas temu dla Teatru Rozrywki w Chorzowie. Przekład dostosowano do potrzeb nowych czasów i samego teatru, wprowadzając nawiązania do obecnej sytuacji politycznej i dialog w języku kaszubskim. O ile pierwsze mogą, choć nie muszą, bawić, inny język wprowadzi widza spoza regionu w zdumienie. Poza tym tłumaczenie jest niezwykle nierówne. Niektóre piosenki zostały przełożone wręcz wybitnie, zachowując sens, rytm i humor oryginału. Inne, jak chociażby “Keep It Gay” (“Trochę gej”) całkowicie zgubiły dwuznaczność, na której polegał żart.
Niestety, realizacja potraktowała tę scenę równie jednoznacznie, przez co otrzymaliśmy kilkuminutowy przegląd stereotypów o społeczności LGBT+, którego nie powstydziłby się niejeden kabareton. Jednak w dzisiejszych czasach mało kogo bawią bohaterowie, którzy w towarzystwie homoseksualistów przemykają pod ścianami trzymając się za tyłki. Plus należy się realizacji za pozbycie się żartu z tuszy jednej z postaci, choć nie rozumiem czemu śmianie się z czyjeś łysiny ma być lepszym pomysłem.
Mimo, a może z powodu moich wysokich oczekiwań, “Producenci” nieco mnie zawiedli. I choć wszystkie elementy tego spektaklu powinny perfekcyjnie spełniać swoją rolę, nowej produkcji Teatru Muzycznego im. Danuty Baduszkowej po prostu brakuje kreatywności. W połączeniu z niedociągnięciami realizacyjnymi tworzy to musical dobry, lecz ku mojemu ubolewaniu nie wybitny.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
oOo
Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych spektakli znajdziesz tutaj.
Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.
A może masz ochotę postawić mi kawę?





Komentarze
Prześlij komentarz