“Rodzina Addamsów” Teatr Syrena

Bo żywi czy martwi, rodzina to rodzina

Spektakl: “Rodzina Addamsów” Teatr Syrena 

Premiera: 8 września 2018  

Autorzy: Marshall Brickman i Rick Elice na podstawie komiksu Charlesa Addamsa 

Muzyka i teksty piosenek: Andrew Lippa  

Reżyseria: Jacek Mikołajczyk 

Choreografia: Ewelina Adamska-Porczyk 

Scenografia i reżyseria światła: Grzegorz Policiński 

Kostiumy i charakteryzacja: Ilona Binarsch 

Tłumaczenie: Jacek Mikołajczyk 

Występują: Anna Terpiłowska, Marta Wiejak, Przemysław Glapiński, Paulina Mróz, Aleksandra Gotowicka, Mikołaj Wachowski, Szymon Szczęsny, Beata Jankowska-Tzimas, Beatrycze Łukaszewska, Damian Aleksander, Marcin Słabowski, Jolanta Litwin-Sarzyńska, Katarzyna Walczak, Michał Konarski, Albert Osik, Maciej Dybowski, Hubert Waljewski, Alan Sobkowicz, Kamil Zięba, Kamila Baryczkowska, Monika Bestecka, Katarzyna Domalewska, Anna Gigiel, Agnieszka Rose, Nika Warszawska, Marek Grabiniok, Krzysztof Broda-Żurawski, Jacek Pluta, Sebastian Ziomek, Bartek Zaniewicz, Tomasz Ziółek, Adrianna Kućmierz, Dominik Ochociński, 

Tekst na podstawie spektaklu z 13 października 

oOo 

Gdy w 1938 roku w amerykańskiej gazecie pojawił się pierwszy komiks o ekscentrycznej rodzinie Addamsów, w której skład wchodzą stwory maści wszelakiej, matka hoduje mięsożerne rośliny, ojciec z upodobaniem uprawia szermierkę, dzieci torturują się nawzajem, a rolę lokaja pełni stwór Frankensteina, nikt się chyba nie spodziewał, że ta mroczna rodzina przejdzie do historii.  

Morticia (Marta Wiejak), Gomez (Przemysław Glapiński), Wednesday (Aleksandra Gotowicka), Pugsley (Mikołaj Wachowski), Babcia (Beata Jankowska-Tzimas), Fester (Damian Aleksander) i Lurch (Kamil Zięba) mieszkają w posępnym domu w środku Central Parku. Są nietypowi, ale bardzo się kochają. Niestety Wednesday ma tajemnicę. Jest zakochana w Lucasie (Maciej Dybowski), który ma odwiedzić ją tego wieczora ze swoimi całkowicie zwyczajnymi rodzicami: Alice (Katarzyna Walczak) i Malem (Michał Konarski). Wednesday marzy o rodzicielskim błogosławieństwie, ale wie, że nie będzie łatwo. Bo jak sprawić, żeby polubili się ludzie tak od siebie odmienni? 

Marta Wiejak to zachwycająca Morticia, która pod zimną, pełną dumy powłoką skrywa kochającą matkę i żonę, a także perfekcyjną, czarującą gospodynię. Wiejak jest też wspaniałą tancerką, co widać zarówno w jej solo “Śmierć się czai tuż za rogiem” jak i w widowiskowym tańcu Morticii i Gomeza. Ma też wyśmienitą chemię ze swoim scenicznym mężem. 

Gomez Przemysława Glapińskiego to mężczyzna pełen pasji, kwintesencja namiętnego hiszpańskiego kochanka. Uwielbia żonę i nie waha się jej tego okazywać. Kocha też swoje dzieci, a w scenach z córką (wspaniałe "Radość i smutek") zachwyca ciepłem i dumą, widocznymi nawet w jego uśmiechu. Glapiński wręcz tryska energią i charyzmą. Zachwyca też wyczuciem komediowym. 

Aleksandra Gotowicka kreuje Wednesday na zasadzie dychotomii. Z jednej strony mroczna, nieco przerażająca dziewczyna, która tupnięciem potrafi podporządkować sobie świat, a już na pewno kochających ją mężczyzn. Z drugiej ukochana córeczka tatusia, która odnajduje swoją czułą stronę pod wpływem miłości do Lucasa. 

Maciej Dybowski (Lucas) perfekcyjnie odgrywa młodego, zakochanego chłopaka, który dla swojej ukochanej jest w stanie zrobić wszystko, nawet zaryzykować życie. Niesamowicie gra mimiką w finałowej scenie pierwszego aktu, gdzie kradnie cały drugi plan i bawi reakcjami na zachowanie scenicznych rodziców. 

Katarzyna Walczak jako Alice błyszczy w utworze "Czekanie", gdy jej bohaterka daje upust wieloletniej frustracji. Wspaniała zarówno głosowo jak i aktorsko scena załamania nerwowego to prawdziwe pole do popisu, a Walczak wykorzystuje je w pełni. 

Mal Michała Konarskiego to chyba najbardziej dynamiczna postać tego spektaklu. Z początku nieco zadufany w sobie i utwierdzony w swoich poglądach domowy despota, w trakcie wydarzeń przypomina sobie młodego chłopaka, którym był kiedyś i uczy się akceptować ludzi dookoła siebie, na czele ze swoją żoną. 

Fester Damiana Aleksandra jest uroczy w swojej miłości do księżyca i prawie dziecięcej naiwności, pozostaje wnikliwym obserwatorem wydarzeń i ich narratorem. Do tego mistrzowsko moduluje głos, Mikołaj Wachowski świetnie radzi sobie jako Puglsey, grając najmłodszego Addamsa jako ciekawe świata dziecko, które boi się samotności i odrzucenia. Beata Jankowska-Tzimas jako Babcia łączy wygląd stereotypowej wiedźmy (łącznie z potarganą czupryną i zwierzęcym kościotrupem na ramieniu) z rubasznym poczuciem humoru. Ale jest też ciepłą, kochającą babcią, która zawsze poratuje radą i wesprze wnuczka w trudnej chwili. Karol Zięba bardzo dobrze wypada w roli Lurcha, poruszając się odpowiednio sztywno i bawiąc swoim monologiem złożonym z chrząknięć i niemożliwych do rozpoznania słów. 

Ilona Binarsch zaprojektowała wprost przepiękne kostiumy. Począwszy na ikonicznych już ubrań rodziny Addamsów, które trzeba było wiernie odwzorować, po wspaniale kreatywne stroje ich przodków. Szczególnie te zachwycają detalami, od przemieszania stylów odwzorowujących czas, w którym żyła dana postać, po nieziemskie światła, które na zaciemnionej scenie tworzą niesamowity efekt.  

Tworząc choreografię Ewelina Adamska-Porczyk zadbała o każdy szczegół. Pochodzący z różnych epok i miejsc przodkowie Addamsów, nie tylko poruszają się z nienaturalnie sztywno jak przystało na trupy, ale ich układy nawiązują też do kultury, na którą wskazuje kostium. Fenomenalnie wypada też scena tańca Gomeza i Morticii. 

Scenografia Grzegorza Policińskiego robi naprawdę piorunujące wrażenie i to już od wejścia na widownię. Na scenie oglądamy bowiem imponujący front domu Addamsów, który otwiera się przed nami, wychodząc na proscenium. W środku znajdują się hol i salon, sprawnie nawiązujące do ikonicznego serialu. Pojawia się nawet ukochana rosiczka Morticii. 

Jacek Mikołajczyk przemycił do tłumaczenia wiele nawiązań do polskiej kultury i sytuacji politycznej, a także slang. Niestety po sześciu latach wiele z nich nieco się zestarzało i niekoniecznie bawi młodszego widza. Ale poza tym małym zgrzytem, spektaklu słucha się naprawdę dobrze. Tłumaczenie jest wierne, a jednocześnie bardzo naturalne, sprawiając, że gdyby nie świadomość, że oglądamy spektakl na licencji, ciężko by się było zorientować, że piosenki nie powstały po polsku. 

Podsumowując, niech nie zmyli was mroczna aura, to naprawdę ciepła sztuka, o ludziach, którzy może odstają od ogólnie pojętych norm, ale bardzo się kochają. Świetnie zrealizowana i zagrana, pełna wspaniałych piosenek, a przede wszystkim bardzo mądrze napisana “Rodzina Addamsów” pozostaje jednym z najlepszych spektakli familijnych dostępnych obecnie na polskiej scenie. Naprawdę warto go zobaczyć, zanim na dobre zniknie z afisza Teatru Syrena i poczuć tę magię na własnej skórze. 

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.

Komentarze

Popularne posty