"Wypieki defensywne" T. Kingfisher


Miara prawdziwego bohaterstwa

T. Kingfisher to pseudonim Ursuli Vernon, amerykańskiej pisarki i graficzki, której dokonania ciężko wyliczyć w tak krótkim tekście. Choć większość jej powieści dla dorosłych jest klasyfikowana jako powieści fantasy czy horrory, autorka lubi też bawić się baśniami, czego efektem są między innymi “Wypieki defensywne”.

Czternastoletnia Mona pracuje w piekarni swojej ciotki. To dla niej idealne zajęcie, bo jako czarodziejka zaklinająca chleb najlepiej odnajduje się przy stolnicy czy piecu. Niestety, pewnego poranka w jej spokojne życie wdziera się zagrożenie. Mona znajduje zwłoki porzucone w piekarni i zostaje wplątana w intrygę sięgającą na najwyższe szczeble władzy. Tymczasem w całym mieście zaczynają znikać czarodzieje, a zwykli mieszkańcy patrzą na nich coraz bardziej nieprzychylnie.

Mona to wspaniale napisana nastoletnia bohaterka. Ma swój charakterek, marzenia i to typowe dla dziewczynek w pewnym wieku przekonanie, że nie jest nikim ważnym. Sama nie wpisuję się w grupę docelową “Wypieków”, ale wcale bym się nie zdziwiła, gdyby wiele czytelniczek natychmiast się z nią utożsamiło. Mona wiedzie zupełnie zwyczajne życie, nic więc dziwnego, że nie jest przygotowana na czekające ją wyzwania, dzięki czemu jej niepewność czy naiwność wypada bardzo realistycznie.
Jako jej całkowite przeciwieństwo, Patyk świetnie ją uzupełnia. Stanowi archetyp młodszego brata. Zadziorny łobuziak z masą szalonych pomysłów, dla którego wszystko jest możliwe, szczególnie, że odmienne doświadczenia życiowe sprawiły, że dysponuje niedostępnymi Monie umiejętnościami.

W powieściach dla dzieci i nastolatków często usuwa się dorosłych, by zmusić głównych bohaterów do działania. Kingfisher wybrała inną drogą. Jej dorośli nie są bezużyteczni czy nieobecni. To po prostu ludzie z krwi i kości, z całkiem ludzkimi przywarami. Boją się, są niepewni i mimo dobrych chęci, nie wiedzą, jak pomóc. 

Trzeba przyznać, że jeśli spojrzymy na fabułę z dorosłego punktu widzenia może nam się wydać nieco zbyt prostolinijna. Ja jednak uważam, że idealnie pasuje do baśniowej stylistyki wybranej przez autorkę. Do tego perfekcyjnie nadaje się do wytłumaczenia młodym czytelnikom bardzo realistycznych problemów poruszanych przez Kingfisher.

A przesłanie to właśnie największa zaleta “Wypieków defensywnych”. Autorka stworzyła barwny, magiczny świat i użyła go, by zwrócić uwagę na rzeczywiste sprawy. Pisze o tym jak państwo zapomina o weteranach, którzy poświęcili życie i zdrowie psychiczne walcząc za swój kraj. Pokazuje na przykładzie Mony, jak w młodym umyśle umiera zaufanie do władz, a narasta frustracja z konieczności wzięcia na siebie odpowiedzialności za świat, gdy dorośli zawiedli. Porusza temat bycia zmuszanym do bohaterstwa, czy to przez okoliczności czy niekompetencje ludzi dookoła siebie, a także tego, że łatki zbawcy trudno się pozbyć. I co najważniejsze, wyjaśnia na przykładzie z fantastycznego świata, jak działają mechanizmy miarowego oczerniania jednej grupy społecznej w oczach innej. A to przecież przerażająco aktualny temat.

Na koniec chciałabym pochwalić aktorkę czytającą audiobooka, z którym miałam przyjemność się zapoznać. Paulina Holz to świetny wybór na lektorkę baśni dla dzieci. Ma wspaniałą ekspresję, szczególnie, gdy wciela się w sfrustrowaną Monę.

Sięgając po “Wypieki defensywne” T. Kingfisher nie miałam specjalnych oczekiwań. Spodziewałam się kompetentnie napisanej książki dla starszych dzieci. Otrzymałam fenomenalną książkę, która nie boi się poruszać bardzo trudnych tematów w przystępny dla młodego odbiorcy sposób. Jestem zachwycona i na pewno sięgnę po inne pozycje tej autorki. Polecam wszystkim, małym i dużym.

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.

Komentarze

Popularne posty