"Drakula" Teatr Muzyczny w Łodzi


Dracula w stylu klasycznym

Spektakl: "Drakula" Teatr Muzyczny w Łodzi

Premiera: 18 maja 2024

Libretto, reżyseria i inscenizacja: Jakub Szydłowski

Muzyka i kierownictwo muzyczne: Jakub Lubowicz

Scenografia: Grzegorz Policiński

Kostiumy: Anna Chadaj

Choreografia: Jarosław Staniek, Katarzyna Zielonka

Reżyseria światła: Grzegorz Policiński, Artur Wytrykus

Animacje: Veranika Siamionava, Zachariasz Jędrzejczyk

Występują: Janusz Kruciński, Wojciech Dmochowski, Oliwia Drożdżyk, Anna Federowicz, Marcin Franc, Kamil Olczyk, Damian Aleksander, Kamil Kowalski, Michał Słomka, Agata Bieńkowska, Emilia Klimczak, Justyna Kopiszka, Livia Ernest, Gustaw Włastowski, Czesław Drechsler, Daniel Kulczyński, Anna Borzyszkowska, Aleksandra Janiszewska, Maciej Markowski, Szymon Jędruch, Aleksandra Drzewicka, Dominika Czarnecka, Ewa Pietras, Patrycja Lenarczyk-Onasz, Andrzej Orechwo, Bartłomiej Dąbrowski, Szymon Sztukowski, Dominika Czarnecka, Anna Drechsler, Aleksandra Drzewicka, Ewa Pietras, Katarzyna Smoleń, Szymon Jędruch, Anna Głowacka, Valeria Kolochko, Aleksandra Pawlak, Karolina Rejnus-Mroczek, Magdalena Tonn, Paulina Wasilewska, Justyna Ziemiańska, Kostyantyn Popov, Maciej Szymczak, Bartłomiej Zając, Tomasz Ziółek

Tekst pisany na podstawie spektaklu z 15 marca 2025.

oOo

Wbrew przekonaniu miłość popkultury do wampirów nie zaczęła się od “Zmierzchu” czy “Wywiadu z Wampirem”. Tajemnicze, żywiące się krwią stworzenia przemawiały do ludzi od stuleci, a „Dracula” Brama Stokera po prostu ubrał te fascynację w słowa i szybko stał się ojcem tworów o wampiryzmie. Jego książkę adaptowano już na niezliczone sposoby, czas więc na polską, musicalową wersję. 

By chronić swój kraj Hrabia Dracula (Janusz Kruciński) ściąga na siebie boski gniew i zostaje przemieniony w łaknącego krwi potwora. Mijają wieki. Do zamku Draculi przybywa prawnik, Jonathan Harker (Marcin Franc). Wampir wykorzystuje młodzieńca, by odzyskać siły przed podróżą do Anglii, lecz ten ucieka mu, by wrócić do narzeczonej, Miny Murray (Anna Federowicz), uderzająco podobnej do zmarłej ukochanej wampira. Tymczasem w Anglii przyjaciółka Miny, Lucy (Oliwia Drożdżyk) czeka na mrocznego księcia, który objawia jej się w snach, a profesor van Helsing (Wojciech Dmochowski) przewiduje powstanie rasy silniejszej od człowieka. 

Dracula Janusza Krucińskiego ma w sobie moc i magnetyzm, z którym od lat kojarzy się postać ikonicznego wampira. Perfekcyjnie gra ciałem: od pewnego siebie, choć zmęczonego wojownika, przez słabą, wiekową istotę, która wita Jonathana w zamku, czy odzyskującego siły drapieżnika, aż po elegancko ubranego wielmożę, wspaniale oddaje wszystkie kolejne twarze Draculi, zmieniając postawę czy sposób poruszania. Jest niesamowicie charyzmatyczny, potrafi wywołać ciekawość, współczucie czy fascynację, ale też strach. Zachwyca szczególnie w emocjonalnych scenach, czy to mrożącym krew w żyłach wrzaskiem, gdy opłakuje śmierć ukochanej, czy w finale, gdy w emocjonalnej piosence zmęczonej istoty decyduje o swojej przyszłości. 

Marcin Franc kreuje Jonathana Harkera na młodego, dość niezdarnego chłopaka, który zbyt późno orientuje się w jak ogromnym niebezpieczeństwie się znalazł. Poznajemy go przez pryzmat jego interakcji z narzeczoną, dzięki czemu widzimy jego żartobliwą, czułą stronę. Franc wspaniale pokazuje narastający ze sceny na scenę niepokój prawnika. Ma o tyle trudne zadanie, że musi stopniowo oddać rosnące osłabienie swojego bohatera, z czym radzi sobie naprawdę świetnie. Dobrze wypada też ruchowo, szczególnie w scenie z trzema oblubienicami Draculi, w której brawurowo radzi sobie z choreografią. 

Anna Federowicz w roli Miny Murray od pierwszej sceny pokazuje charakterek. To pewna siebie młoda dama, obdarzona kąśliwym poczuciem humoru, która wie czego chce i nie zawaha się po to sięgnąć. Federowicz dobrze oddaje jej determinację i troskę o bliskich, tworząc bohaterkę o kręgosłupie ze stali i gotową do poświęceń. Co warto dodać, ma wspaniałą dynamikę z Marcinem Francem, dzięki czemu wspólne sceny Miny i Jonathana wypadają uroczo. 

Lucy w wykonaniu Oliwii Drożdżyk to dziewczyna wykraczająca poza swoje czasy, która ma własne zdanie i marzy o innej ścieżce niż ta wytyczona przez społeczeństwo. Aktorka nadaje jej dziecięcą radość i niewinność, szczególnie widoczną podczas scen z Miną. Jednocześnie potrafi perfekcyjnie pokazać zmysłową, niebezpieczną naturę młodej wampirzycy. 

Wojciech Dmochowski z powodzeniem oddaje charyzmę i nietypowy styl bycia profesora Abrahama Van Helsinga. Szczególnie ciekawie wypada w scenie konfrontacji z Draculą, w której na jaw wychodzi jego prawdziwa motywacja, a aktor może pokazać pełnię swoich umiejętności grając człowieka rozdartego między ambicją, a tym co słuszne.  

Damian Aleksander daje z siebie wszystko w roli Renfielda. Wykazuje się nie tylko wokalną perfekcją, ale i z powodzeniem oddaje dwojaką naturę człowieka, któremu znajomość z Draculą zniszczyła psychikę. W jednym momencie zdaje się żyć w swoim własnym świecie, w drugim staje się niebezpiecznym przeciwnikiem, z którym bohaterowie muszą się liczyć. 

Trzej zalotnicy starający się o serce Lucy nie mają niestety w spektaklu zbyt dużej roli. Kamil Olczyk jako doktor Jack Seward jest kwintesencją troszczącego się o pacjentów lekarza i dobrego przyjaciela. Michał Słomka jako Artur Holmwood gra stereotyp młodego arystokraty. Spośród nich najbardziej wyróżnia się Kamil Kowalski Jako Quincey P. Morris, który błyszczy jako zadziorny, energiczny kowboj. 

Imponuje choreografia Jarosława Stanka i Katarzyny Zielonki, szczególnie w scenach zbiorowych, w których bierze udział armia wampirów Draculi. Wspaniałe wrażenie robi bal, w którym walc płynnie przechodzi w znacznie bardziej nowoczesny taniec, odzwierciedlając usposobienie Lucy. Warto pochwalić scenę walki Draculi z innymi wampirami, która perfekcyjnie podkreśla potęgę tytułowego bohatera, przypominając jednocześnie układ taneczny. Niestety, bitwa łowców wampirów z Cyganami nie utrzymuje podobnie wysokiego poziomu. Na scenie panuje chaos, którym trudno się zorientować co próbują osiągnąć postaci. 

Grzegorz Policiński nie zawiódł i stworzył scenografię, która zapiera dech w piersiach. Średniowieczne pole bitwy, szpital dla obłąkanych, dom brytyjskich arystokratów czy wreszcie komnaty na zamku Draculi: wszystkie te lokacje zbudowano na scenie Teatru Muzycznego w Łodzi. Dopieszczono każdy szczegół, dzięki czemu całokształt robi piorunujące wrażenie. W zestawieniu z monumentalnymi budowlami projekcje multimedialne wydają się zbędne, lecz ponieważ wykorzystano je głównie do pogłębienia efektu tworzonego przez realne elementy scenografii, ich obecność nie razi drastycznie. Warto też wspomnieć o zachwycających efektach wizualnych takich jak genialne użycie łopoczącego materiału do sceny dziejącej się na morzu czy przemiana Draculi w potwora, mająca miejsce na oczach widowni. 

Równie wspaniale prezentują się kostiumy Anny Chadaj, po których widać inspirację wcześniejszymi adaptacjami „Draculi”. Artystka miała przed sobą o tyle trudne zadanie, że na przestrzeni spektaklu Dracula raz po raz się zmienia. Musiała pokazać go jako wojownika, zniedołężniałego starca jak i modnie ubranego arystokratę. Każde z tych obliczy wampira wygląda niesamowicie, począwszy od zbroi, przez widowiskowy skórzany płaszcz, po krwistoczerwony garnitur, który mocno kontrastuje ze strojami pozostałych postaci. Armia wampirów także zachwyca różnorodnością, każdy reprezentuje inny okres i kulturę. Niestety, w porównaniu z ubraniami, czy misterną maską potwora, peruki wypadają dość słabo. 

Wydaje się oczywiste, że sceniczna adaptacja książki będzie wymagać pewnych zmian. Jakub Szydłowski zdecydował się maksymalnie je ograniczyć, co niestety nie wyszło spektaklowi na dobre. Liczne zmiany lokalizacji, które wymagają dostosowania scenografii, sprawiają, że musical niepotrzebnie rozciąga się w czasie. Niektóre wątki zostają wprowadzone tylko po to by udowodnić możliwości Teatru Muzycznego w Łodzi lub umożliwić zmiany kostiumowe, zamiast pełnić istotną rolę w fabule. Innych nie rozwinięto w pełni, spłycając tym samym relacje między bohaterami. Jeszcze inne mimo świetnego początku, zostają poprowadzone zbyt banalnie, by usatysfakcjonować wymagającego widza. 

Wspaniale sprawdza się za to muzyka Jakuba Lubowicza. Odpowiednio epicka, kreatywnie korzystająca z folkloru i klasyki gatunku, sprawnie podkreśla wielkość tej historii i nieodmiennie wywołuje emocje. Piosenki dzielą się na te liryczne („Wieczność cię wyzwoli”), widowiskowe (piosenka marynarzy), rozdzierające (finałowa aria Draculi), ale i te o których szybko zapomnimy. 

Ciężko mi ocenić “Draculę” Teatru Muzycznego w Łodzi. Z jednej strony doceniam widowiskową scenografię, piękne kostiumy i świetne kreacje aktorskie. Z drugiej nie sposób zapomnieć niedociągnięć adaptacyjnych, które sprawiają, że spektakl szybko staje się nużący, a my zamiast w pełni cieszyć się widowiskiem, zastanawiamy się czemu dana scena w ogóle się pojawiła. To powiedziawszy, z chęcią przesłucham płytę, jeśli takowa się pojawi. 

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.  

Komentarze

Popularne posty