“Hawkeye Tom 1: Moje życie to walka” scen. Matt Fraction, rys. David Aja, Javier Pulido, Alan Davis
Człowiek w kryzysie i jego pies
Kochacie Hawkeye’a w wykonaniu Jeremy’ego Rennera, szczególnie w Avengers? Ten komiks nie jest dla was. Clint Barton w pisanej przez Matta Fractiona serii nie ma nic wspólnego z piekielnie kompetentnym łucznikiem o poukładanym życiu osobistym, którego możemy oglądać w pierwszych filmach MCU. Przypomina raczej wersję z serialu, choć tylko pobieżnie.
Clint Barton, pseudonim Hawkeye, wychodzi ze szpitala po kolejnej superbohaterskiej misji. Jednak już po drodze do domu pakuje się w kłopoty i staje przeciwko ubranym w dresy mafiozom. To jednak dla niego nie przeszkoda, wychodzi ze starcia obronną ręką, a nawet zyskuje przyjaciela, psa imieniem Fuks. Jeśli dodamy do tego protegowaną łucznika, Kate Bishop otrzymamy gotów na wszystko zespół, który nie cofnie się przed żadną, nawet najbardziej absurdalną misją.
Komiks skupia się na zwykłych, codziennych sprawach zamiast na wielkich bitwach, w których walczą bogowie czy jednostki obdarzone supermocami. Jest tylko Clint, jego łuk i strzały (choć im akurat daleko od normalności). Więc jaki jest ten Clint Barton, gdy nie ratuje świata? Zwyczajny. Flirtuje z ładnymi dziewczynami i przekomarza się z przyjaciółmi, a w wolnych chwilach pomaga sąsiadom w każdej sprawie, nawet w porachunkach z nieuczciwym właścicielem budynku. Je za dużo pizzy, ma bałagan w mieszkaniu i lubi spędzać czas na dachu. A robiąc to wszystko nie unika licznych sińców czy skaleczeń.
Nic dziwnego, oprócz problemów z ułożeniem sobie życia Clinta charakteryzuje pech i umiejętność wpakowania się w kłopoty nawet podczas wycieczki do sklepu. W połączeniu z tendencją do podejmowania głupich decyzji, tworzy to zabójczą kombinację, niosącą ze sobą niemożliwy zamęt.
W tym chaosie towarzyszy mu Kate Bishop, czyli drugi Hawkeye, młoda, ambitna dziewczyna, którą łączy z Clintem bratersko-siostrzana więź. Biorąc pod uwagę jak rzadko w popkulturze pojawia się platoniczna relacja między kobietą, a mężczyzną, ich pełna przekomarzanek, szczera przyjaźń, działa orzeźwiająco. Kate jest przy tym całkowicie samodzielną postacią, ze swoimi przygodami, marzeniami i kompetencjami. Choć nie zawaha się pójść za Clintem w ogień, jest do niego krytycznie nastawiona i nie boi się go o tym informować.
Jeśli chodzi o wady komiksu, to można by wymienić epizodyczną formę, która na przestrzeni pierwszego tomu nie zdaje się nigdzie prowadzić. Pisząc ten tekst kilka dni po skończeniu albumu, miałam problem z przypomnieniem sobie fabuły. Mimo to, dobrze pamiętam uczucia jakie towarzyszyły mi podczas lektury i te wystarczyłyby by sięgnąć po Hawkeye’a ponownie.
Przyznam, że rysunki wykorzystane w komiksie nie są w moim stylu. Bardzo uproszczone, sprawiają, że postaciom czasem brakuje mimiki i zdarzają się kadry, w których można się pomylić kto jest kim. Trzeba jednak zauważyć, że z jakiegoś powodu idealnie pasują do opowiadanej historii, co sprawia, że w tym konkretnym albumie bronią się perfekcyjnie.
Podsumowując, komiks jest sprawnym wprowadzeniem w codzienne życie Clinta Bartona, eksploracją jego charakteru i zasad moralnych, ale i pokazem kreatywności zarówno tej nietuzinkowej postaci jak i twórców albumu. “Moje życie to walka” zapewnia rozrywkę, nie zapominając jednak o podkreśleniu, że w każdym bohaterze kryje się zwykły człowiek, a w każdym człowieku może kryć się bohater. 4 / 5
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
oOo
Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych książek i komiksów znajdziesz tutaj.
Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.





Komentarze
Prześlij komentarz