"Kapitan Żbik i żółty saturator” Teatr Syrena
„Kapitan Żbik i żółty saturator” Teatr Syrena
Premiera: 29 lutego 2020
Reżyser: Wojciech Kościelniak
Scenariusz, teksty piosenek: Wojciech Kościelniak
Kostiumy i scenografia: Anna Chadaj
Choreografia: Ewelina Adamska-Porczyk
Muzyka: Mariusz Obijalski
Występują: Ada Szczepanik, Adrianna Dorociak, Albert Osik, Anna Terpiłowska, Barbara Garstka, Barbara Melzer, Ewelina Adamska-Porczyk, Iga Rudnicka, Karolina Gwóźdź, Karolina Szeptycka, Katarzyna Walczak, Krzysztof Żabka, Maciej Dybowski, Maciej Maciejewski, Marek Grabiniok, Marta Parzychowska, Michał Juraszek, Tomasz Więcek, Łukasz Szczepanik
Tekst pisany na podstawie nagrania Teatru Syrena
oOo
Komiks muzyką rysowany
Na komiksach o kapitanie Żbiku wychowało się całe pokolenie, nic więc dziwnego, że na początku 2020 roku autorski musical o oddanym oficerze MO uświetnił 75. urodziny stołecznego Teatru Syrena. Niestety, niefortunna data premiery zapewne przyczyniła się do szybkiego zniknięcia tytułu z afisza. Na szczęście spektakl został nagrany i jeszcze niedawno był dostępny w internecie, gdzie można go było obejrzeć na 80 rocznicę powstania teatru.
Upalny dzień w Warszawie. Kapitan Jan Żbik (Łukasz Szczepanik) i zakochana w nim porucznik Ola (Iga Rudnicka) z Milicji Obywatelskiej ścigają niebezpiecznego terrorystę Manfreda Steifa (Tomasz Więcek), który za pomocą narkotyku zamierza zdestabilizować kraj i ośmieszyć Partię. Niestety Steifowi udaje się ukryć substancję w żółtym saturatorze, skąd narkotyk trafia do spragnionych mieszkańców stolicy, wywołując ciąg niezwykłych wydarzeń.
Łukasz Szczepanik to wspaniały Kapitan Żbik, policjant idealny, całkowicie oddany swojej pracy i krajowi. Zachwyca charyzmą, zachowywaną przez cały spektakl śmiertelną powagą i marsową miną. Brawurowo radzi sobie też z koniecznym w tej roli przerysowaniem, którym bawi raz po raz.
Iga Rudnicka jako porucznik Ola nie ma niestety zbyt wiele do zagrania. Jej rola ogranicza się do bycia zakochaną w Żbiku i gotowości do zrobienia dla niego wszystkiego. Rudnicka świetnie sobie z tym radzi, ale szkoda, że nie dano jej większego pola do popisu.
Tomasz Więcek to niesamowity Manfred Steif, złowieszczy wywrotowiec z Zachodu. Aktor szarżuje praktycznie od pierwszej sceny, kreując perfekcyjnego komiksowego złoczyńcę, napisanego przez pryzmat PRLowskiej propagandy.
Ewelina Adamska-Porczyk w roli Danuty zachwyca zarówno ruchowo jak i emocjonalnie, a jej nawiązująca do mitologii greckiej piosenka robi ogromne wrażenie zarówno choreografią, jak i zmianami scenograficznymi czy kreatywnym użyciem antycznego chóru w tle.
Zjawiskowo wypada Barbara w wykonaniu Katarzyny Walczak, która olśniewa swoją poruszającą piosenką i jest jak zawsze świetna aktorsko. To rola pełna zmęczenia, która sprawnie obnaża PRLowską hipokryzję.
Anna Chadaj zaprojektowała kreatywne kostiumy, które dobrze oddają charakter postaci, jej zawód czy zainteresowania. Prezentują się też bardzo realistycznie w realiach, w których umieszczono musical, choć wątpię by spódnice mini były akceptowanym mundurem funkcjonariuszek MO. Nie mogę się za to nachwalić zastosowanego w spektaklu makijażu, który perfekcyjnie dopasowano do komiksowej stylistyki, dzięki czemu aktorzy wyglądają jakby wyskoczyli spomiędzy kartek zeszytu o słynnym kapitanie MO.
Chadaj stworzyła też imponującą scenografię, dzięki której z tyłu sceny tworzy się strona z komiksu, podzielona na charakterystyczne okienka. Każde z nich wprowadza jedną postać i staje się tłem dla jednej piosenki, jednocześnie diametralnie różniąc się od pozostałych i bardzo dobrze odzwierciedlając realia i sytuację. Do konwencji świetnie pasuje też dymek z tekstem narracyjnym umieszczony nad sceną.
Choreografia Eweliny Adamskiej-Porczyk szczególnie dobrze przedstawia się w scenach zbiorowych, jak chociażby piosenka tytułowa. Zastosowano też kilka bardzo interesujących rozwiązań scenicznych, dzięki którym na dość niewielkiej scenie można realistycznie i ciekawie pokazać wyścig samochodowy.
Niestety scenariusz i teksty Wojciecha Kościelniaka mają tyle samo zalet co wad. Z jednej strony fenomenalnie naśladują schemat komiksowych zeszytów z przygodami kapitana Żbika i opowiadają spójną historię, obnażającą ludzkie problemy, a także PRLowską rzeczywistość i jej absurdy.
Z drugiej można by się skarżyć na niezbyt dobre dopasowanie tekstów do muzyki i na to, że piosenki zdają się składać głównie z powtarzania pojedynczych słów lub fraz, względnie wyrazów dźwiękonaśladowczych. Dziwnie wybrzmiewa też finał. Ostatnia piosenka “Pewex” zupełnie nie pasuje melodią i tematyką do poprzedniej, a zakończenie spektaklu trochę wcześniej dałoby o wiele lepszy efekt emocjonalny.
Szczerze powiedziawszy po wizycie w teatrze, “Kapitan Żbik” nie zapadł mi w pamięć. Jednak odświeżając sobie spektakl z dostępnego na streamingu nagrania dostrzegłam sporo interesujących rozwiązań, szczególnie po stronie czysto technicznej. Szczególnie zachwyca oddanie komiksowej stylistyce, które sprawia, że warto było choć raz zobaczyć ten nietypowy musical.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
oOo
Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych spektakli znajdziesz tutaj.
Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.





Komentarze
Prześlij komentarz