“Nine” Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina

“Nine” Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina 

Libretto: Arthur Kopit 

Muzyka i teksty piosenek: Maury Yeston 

Reżyseria i choreografia: Bartek Figurski 

Tłumaczenie: Jacek Mikołajczyk 

Występują: Nicol Błońska, Natalia Jankiewicz, Jakub Kamiński, Anna Ksionek, Zuzanna Łukawska, Dominika Sobol, Marta Tchórzewska 

Tekst pisany na podstawie spektaklu z 26 czerwca 2025 

oOo 

Kilka słów o wybujałym ego 

Kto by pomyślał, że inspirowany filmem “Osiem i pół” Federica Felliniego musical autorstwa Maury’ego Yestona i Arthura Kopita osiągnie taki sukces? Od swojej premiery w 1982 roku "Nine" zdobyło pięć Nagród Tony i trafiło na liczne sceny na całym świecie, włączając w to (dwukrotnie) Polskę. Lecz czy to dobry materiał na spektakl dyplomowy? 

Słynny reżyser Guido Contini (Jakub Kamiński) cierpi na niemoc twórczą. Nie pomaga fakt, że jego uwagi domaga się tłum pięknych kobiet na czele z żoną Luizą (Marta Tchórzewska) i kochanką Carlą (Anna Ksionek). Na domiar złego musi uciekać przed domagającą się scenariusza producentką, Lilianne La Fleur (Natalia Jankiewicz) i jakoś w międzyczasie stworzyć dla niej wielkie dzieło. Sprawa dodatkowo się komplikuje, gdy na plan przyjeżdża jego wieloletnia muza, aktorka Claudia (Nicol Błońska).

Jakub Kamiński jako egocentryczny artysta Guido Contini sprawnie pokazał człowieka zakochanego w sobie samym. Wspaniale opanował zarówno nonszalancki sposób bycia, jak i wywołaną stresem nerwowość. Niestety, zabrakło mu odrobinę charyzmy, która mogłaby uczynić z Guido choć odrobinę sympatyczną postać. Zabrakło mi też odrobinę ikonicznych gór w “Dzwonach u Świętego Sebastiana”.

Marta Tchórzewska zachwycała godnością w roli żony Guido, która dobrze zdaje sobie sprawę z jego licznych wad. Artystka włożyła w postać Luizy ogrom detali, począwszy od aż nienaturalnie wyprostowanej sylwetki, po sposób poruszania czy mówienia, które świetnie podkreślają opanowanie postaci i jej niewymuszoną klasę.

Jej przeciwieństwem była Carla Anny Ksionek, której każdy ruch i każde słowo oddawały energiczną, pełną pasji, ale i neurotyczną osobowość kobiety. Ksionek miała perfekcyjną kontrolę nad swoim ciałem co sprawiało, że jej partie solowe nie tylko brzmiały, ale i wyglądały niesamowicie.

Natalia Jankiewicz lśniła jako Lilianna La Fleur, groźna producentka filmowa. Zjawiskowo charyzmatyczna, przejmowała władzę nad sceną, gdy tylko się na niej pojawiała, a jej “Folies Bergere” było jednym z najbardziej pamiętnych momentów spektaklu.

Nicol Błońska wspaniale poradziła sobie z rolą Claudii, kobiety jednocześnie słodkiej, ale i stanowczej, która potrafi powiedzieć Guido ‘nie’. W każdej scenie widać było jej sympatię do mężczyzny, ale i stalowy kręgosłup, który pozwala jej kierować się swoim dobrem.

Realizacja UMFC podjęła ciekawą decyzję kreatywną powierzając Zuzannie Łukawskiej rolę zarówno Matki Guido jak i znienawidzonej przez nią Saraginy. To całkowicie odmienne postaci, co wymaga od artystki sporego zakresu zarówno aktorskiego jak i wokalnego. Radzi sobie z tym wyzwaniem wręcz wspaniale, bez trudu łącząc majestat Matki z ponętną naturą Saraginy.

Dominika Sobol jako Maddalena (i kilka pomniejszych postaci) była świetna zarówno głosowo jak i ruchowo. Warto też wspomnieć, że jej rola zapada w pamięć, choć ma dość niewielkie znaczenie w porównaniu z pozostałymi kobietami w życiu Guido.

Pod kątem technicznym spektakl postawił na minimalizm. Na scenografię składało się kilka białych płócien rozpiętych na ramach. To oczywiście kwestia gustu, ale niektórym mogło brakować weneckich wnętrz, o których wspomina tekst musicalu. Należy jednak pochwalić wykorzystanie rzutnika stylizowanego na urządzenie z epoki, by wprowadzić wątek wspomnień Guido.

Kostiumy były za to ponadczasowe. O ile Guido przez większość spektaklu występował w prostym, czarnym garniturze, każda z pań otrzymała swój charakterystyczny kolor, a także pasującą koszulę, garsonkę lub sweter. Wszystkie miały też czarne spodnie i podkoszulki. Doceniam to jak pozostawiono sobie furtkę na szybkie ujednolicenie strojów całego zespołu do scen zbiorowych, choć częściowo żałuję, że nie zdecydowano się na większą różnorodność kostiumów.

Na przestrzeni całego spektaklu można było podziwiać bardzo dobrą choreografię Bartka Figurskiego. Najciekawiej wypadały oczywiście sceny zbiorowe, ale realizacja ciekawie podchodziła też do solowych piosenek Carli czy Saraginy.

“Nine” UMFC korzystało z przygotowanego dla Teatru Muzycznego w Poznaniu tłumaczenia Jacka Mikołajczyka, które wspaniale wręcz pasuje do muzyki. Jest też bardzo eleganckie, świetnie odzwierciedlając czas akcji i sprawiając, że wspaniale się go słucha.

Choć głównym bohaterem musicalu jest mężczyzna, siłą spektaklu pozostają niezwykłe kobiety. Grające je artystki stanęły na wysokości zadania i realizacja wypadała najlepiej, gdy wszystkie razem znajdowały się na scenie. Jestem bardzo ciekawa jak dalej potoczą się ich kariery. 

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 

oOo

Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych spektakli znajdziesz tutaj

Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.

Komentarze

Popularne posty