“Smoczyca i jej pułkownik” Marcin Mortka

Zderzenie światów 

Na wielu fandomach popularnością cieszą się historie, które łączą różne rzeczywistości. Bohaterowie z tekstu A znajdują się w sytuacjach znanych z tekstu B, lub spotykają postaci pochodzące z innej rzeczywistości. Jednak naprawdę ciekawie robi się, gdy po ten wybieg sięga sam autor i przeplata ze sobą dwa stworzone przez siebie światy. 

Pułkownik Mads Voorten, znany też jako Ostrze Burzy, podróżuje przez bezdroża ze swoją wierną smoczycą Lharsin. Napotkana przypadkiem gospoda wydaje mu się szansą na odpoczynek od codziennego trudu. A że jedzenie jest dobre, a karczmarka urodziwa, Mads pozwala sobie na chwilę relaksu... dopóki Lharsin nie zostaje zaatakowana przez nietypową drużynę, z karczmarzem na czele. 

Marcin Mortka zderza ze sobą dwa zupełnie odmienne światy: poważne Rozkrzyczane Krainy Madsa, od lat okupowane i pogrążone w zamęcie i Dolinę Kociołka, która choć znajduje się na skraju wojny, wciąż zachowuje lżejszą, spokojniejszą atmosferę. Na pierwszy rzut oka po prostu nie da się ich pogodzić i może właśnie dlatego opowiadanie jest tak ciekawe. 

Największą zaletą opowiadania są relacje między bohaterami, którzy nie powinni się byli spotkać. Mads pijący z Grammem, Sara odnajdująca nić porozumienia z Lharsin, smoczyca bawiąca się z dziećmi czy konflikt pułkownika z karczmarzem, to wszystko bardzo ciekawe i wciągające wątki, które jednak zbyt szybko się kończą.  

Na wydarzenia patrzymy z punktu widzenia Madsa i oceniamy je przez pryzmat jego doświadczeń, przez co Karczma pod Kaprawym Gryfem wydaje nam się idyllicznym miejscem, gdzie największym problemem jest gderliwa teściowa, a drużyna do zadań specjalnych jawi się jako niepokonani wojownicy. 

Niestety, opowiadanie ma też wady, wynikające właśnie ze zderzenia dwóch światów. To, co tak dobrze sprawdza się w serii o Kociołku nie do końca pasuje do Madsa Voortena. Czytając o jego przygodzie w lesie czułam raczej zażenowanie niż rozbawienie. Po raz pierwszy w tekście Marcina Mortki humor wydał mi się nieco wymuszony i po prostu nie bawiłam się tak samo dobrze jak zwykle. 

Chciałabym też wspomnieć, że choć znajomość obu serii nie jest niezbędna do zrozumienia opowiadania, bez niej będzie miało ono znacznie mniej sensu i nie wywoła tej samej emocjonalnej rekcji.  

“Smoczyca i jej pułkownik” to króciutkie opowiadanie, które sprawnie zderza ze sobą dwa światy stworzone przez Marcina Mortkę. Fani Madsa Voortena z pewnością chętnie przeczytają o dniu, w którym pułkownik mógł się odprężyć. Natomiast miłośnicy Kociołka będą dobrze się bawić obserwując go oczami tak odmiennej postaci jak Mads. Poza tym jednak tekst nie ma niestety zbyt wiele do zaproponowania. 

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.

oOo

Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych książek i komiksów znajdziesz tutaj.

Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie

Komentarze

Popularne posty