"Śnieżka" Marc Webb
I tak źle i tak niedobrze
Tytuł: Śnieżka
Tytuł oryginalny: Snow White
Reżyseria: Marc Webb
Scenariusz: Erin Cressida Wilson, Greta Gerwig
Muzyka: Jeff Morrow
Piosenki: Benj Pasek i Justin Paul
Scenografia: Kave Quinn, Niall Moroney, Stella Fox, Claire Smithson
Kostiumy: Sandy Powell, Lia Antonela Scandurra
Występują: Rachel Zegler, Gal Gadot, Andrew Burnap, Jeremy Swift, Martin Klebba, Andrew Barth Feldman, George Salazar, Tituss Burgess, Jason Kravits, Andy Grotelueschen i inni
Dialogi polskie: Barbara Eyman-Stranc
Tłumaczenie piosenek: Michał Wojnarowski
W wersji polskiej udział wzięli: Katarzyna Sawczuk, Julia Kijowska, Mikołaj Śliwa, Ralph Kamiński, Mateusz Damięcki, Marcin Daniec, Cezary Pazura, Zbigniew Zamachowski, Krzysztof Dracz, Damian Ukeje, Mariusz Zaniewski, Jan Frycz, Mirosław Haniszewski, Rafał Szatan, Paweł Skiba, Edyta Krzemień, Łucja Dobrogowska, Ewa Prus, Aleksandra Gotowicka, Kuba Jurzyk i inni
oOo
Prawie sto lat po swojej premierze “Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków” pozostaje filmem kultowym. Filmem, który zrewolucjonizował kino i wprowadził Disneya na drogę do sławy i nieopisanych wpływów. To powiedziawszy, nie da się ukryć, że ikoniczna animacja bardzo się zestarzała i nie dziwi, że to ją wybrano do kolejnego aktorskiego remake’u.
Lata po odejściu dobrego króla (Hadley Fraser) jego córka, Śnieżka (Rachel Zegler) pracuje jako służąca w pałacu swojej macochy (Gal Gadot). Zaniepokojona losem gnębionych przez królową poddanych, Śnieżka ujmuje się za nim, ściągając na siebie gniew władczyni. Łowca, który ma ją zabić, lituje się nad dziewczyną i pozwala jej uciec do lasu, gdzie spotyka siedmiu przyjaznych krasnoludków i banitów po dowództwem Jonathana (Andrew Burnap). Z ich pomocą stanie w obronie swojego królestwa i stawi czoła królowej.
Rachel Ziegler jako Śnieżka to moim zdaniem jedna z największych zalet tego filmu. Aktorka nie dość, że brzmi jakby urodziła się do grania księżniczek (czego niestety nie usłyszymy w polskiej wersji) to jeszcze emanuje czystą radością i dobrem. Ziegler już na wczesnym etapie produkcji zapowiadała, że Śnieżka w tej wersji będzie kimś więcej niż tylko dziewczyną marzącą o księciu. I rzeczywiście, dopisano jej pragnienie zostania dobrym przywódcą godnym swojego ludu, niesamowitą charyzmę i charakterek, który odzywa się, gdy trzeba. Niestety zapomniano przy tym obdarzyć ją jakimikolwiek umiejętnościami przywództwa, przez co zakończenie wypada średnio.
Jak na film, który próbuje pogłębić swoją historię, postaci i relacje między nimi, „Śnieżka” paskudnie traktuje Królową. To chyba jedyna bohaterka z animacji, której zupełnie nie zmieniono. W dobie skomplikowanych złoczyńców o niejednoznacznych motywacjach, kobieta, która po prostu pragnie władzy, bogactwa i urody prezentuje się dość kiepsko. Nie pomaga fakt, że Gal Gadot gra ją w przerysowany sposób graniczący z kampem, czym odstaje od reszty obsady. To rola, którą ledwo da się znieść, choć polski dubbing wiele poprawia.
W animacji Książę to postać bardzo umowna, która nigdy nie otrzymuje nawet imienia. Na jego miejsce film wprowadził Jonathana. Grający go Andrew Burnap brawurowo radzi sobie z rolą zgorzkniałego, zdolnego do poświęceń chłopaka, który bez reszty zakocha się w pięknej królewnie. Po prawdzie film nie do końca może się zdecydować czy to oportunista, czy wierny królowi bandyta na miarę Robin Hooda, ale jego relacja ze Śnieżką została napisana naprawdę uroczo. Od pierwszego spotkania, które staje się katalizatorem wydarzeń, po przekomarzania w lesie, para coraz bliżej się poznaje i pokazuje, że dobrze do siebie pasuje. Jej podoba się jego oddanie i charyzma, ona imponuje mu swoją odwagę i troską o mieszkańców królestwa. Szkoda tylko, że Jonathan jest trochę za mało cynikiem, by jego przemiana w idealistę odbyta pod wpływem Śnieżki mogła wybrzmieć w pełni.
Niestety gorzej przedstawia się relacja między Śnieżką i Krasnoludkami, która nie wychodzi poza to co widzieliśmy w animacji. Śnieżka ma jedną ciekawie przedstawioną interakcję z Gapciem, ale z pozostałymi krasnoludkami zamienia tylko pojedyncze słowa. Tym bardziej dziwi ich oddanie i troska o królewnę.
Problem ze „Śnieżką” polega na tym, że chciano w tym filmie jednocześnie odświeżyć bardzo prostą historię, którą Walt Disney opowiedział prawie sto lat temu jak i zadowolić widzów, którzy przy „Pięknej i Bestii” czy „Małej Syrence” skarżyli się na zbyt widoczne zmiany wizualne. Dostaliśmy więc zupełnie nowe wątki doklejone do scen, które stanowią wierną adaptację animacji. Takie przeskoki od banalnej, pełnej slapsticku historii o sprzątaniu domu i pracy górnika do politycznej walki o zniewolony przez królową kraj po jakimś czasie mogą przyprawić o ból głowy. I tylko zakończenie swoją graniczącą z naiwnością prostotą perfekcyjnie pasuje do oryginału.
Także kostiumy Śnieżki i Królowej wyglądają jak urzeczywistnienie rysunkowych marzeń Disneya. Są oczywiście widowiskowe i zachwycają feerią barw, jednak brutalnie kontrastują ze strojami nowych postaci i nie pasują do unowocześnionej historii. Szczególnie śnieżnobiałe wersje wcześniejszych kostiumów, które pojawiają się w ostatniej scenie błagają o choć odrobinę realizmu. A wystarczyłoby dać postaciom nowe stroje zamiast przefarbowania starych ubrania na nowy kolor.
Podobnie ma się sprawa z lokacjami przedstawionymi w filmie. Te, które zaczerpnięto z animacji zostały perfekcyjnie odwzorowane, nowe przedstawiają się bardzo dobrze, choć panująca w nich upiorna pustka trochę wybija z rytmu. Jestem natomiast pod wrażeniem tego jak wygląd miasta odzwierciedla panującego monarchę i warunki w królestwie. To miła dbałość o detale.
Efekty specjalne pozostawiają niestety wiele do życzenia. O ile projekty zwierzątek są urocze, to krasnoludki balansują na krawędzi doliny niesamowitości. W niektórych scenach można też dostrzec niedociągnięcia, jak na przykład lądujące na brzegu studni gołębie, które zostały oświetlone zupełnie inaczej niż reszta ujęcia. Bolą też zmarnowane szanse: film mógł z łatwością wykorzystać kolory i światło, by zbudować dwa światy: Śnieżki i Królowej, tłumiąc barwy, gdy królewna zapada w sen i przywracając je, gdy się budzi. Postawiono jednak na piękne krajobrazy i widowiskowe zachody słońca niezależnie od kontekstu.
Piosenki do filmu to kolejny misz-masz między tym co stare, a co nowe. Odświeżono piosenki z animacji, a napisaniem nowych zajęli się Benj Pasek i Justin Paul znani z musicalu „Drogi Evanie Hansenie” czy filmu „Król Rozrywki”. Efekt ich pracy jest wręcz niesamowity. Tu nie ma złych utworów, zbiorówki kipią energią, duety zachwycają ilością emocji, a wszystkie mają w sobie tę słynną disnejowską magię. Tłumaczenie Michała Wojnarowskiego też staje na wysokości zadania.
Wbrew licznym opiniom “Śnieżka” nie jest najgorszym filmem w historii. Rachel Ziegler olśniewa jako królewna walcząca o lepszy świat, w którym ludzie okazują sobie dobroć. Rozczula jej relacja z Jonathanem Andrew Burnapa, napisana znacznie lepiej niż w animacji. Zachwycają też wspaniałe piosenki duetu Pasek i Paul. Jednakże osławione już potknięcia wizualne i kreacja Gal Gadot w roli królowej sprawiają, że ten film z pewnością nie trafi na listę moich ulubionych remake’ów Disneya. Wciąż też nie wiem po co w ogóle powstał.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
Komentarze
Prześlij komentarz