"Thrill me" Mazowiecki Teatr Muzyczny im. Jana Kiepury
Spektakl: „Thrill me: Historia Leopolda i Loeba” Mazowiecki Teatr Muzyczny im. Jana Kiepury
Libretto, słowa i muzyka: Stephen Dolginoff
Reżyseria: Tadeusz Kabicz
Koncepcja sceniczna: Tadeusz Kabicz, Maciej Pawlak
Animacje: Karolina Jacewicz
Reżyseria świateł: Dariusz Albrycht
Tłumaczenie: Małgorzata Lipska
Fortepian: Karina Komendera
Występują: Maciej Pawlak, Marcin Januszkiewicz, z gościnnym udziałem: Filipa Kosiora i Mirosława Zbrojewicza
Tekst pisany na podstawie spektaklu z 4 kwietnia 2025
oOo
Śmiertelne zauroczenie
W 1924 roku Chicago wstrząsnęła brutalna zbrodnia, o którą oskarżono dwóch nastolatków: Nathana Leopolda i Richarda Loeba. Na przestrzeni ostatnich stu lat ich historia stała się inspiracją dla pisarzy i filmowców, a także dla Stephena Dolginoffa, który postanowił przedstawić ją w formie kameralnego musicalu „Thrill me: Historia Leopolda i Loeba”.
Nastoletni Nathan (Maciej Pawlak) spędza w rodzinnym Chicago ostatnie lato przed rozpoczęciem studiów na Harvardzie, gdy do miasta powraca jego kolega, Richard (Marcin Januszkiewicz). Nathan zgadza się pomagać mu we wszystkim czego ten zażąda, w zamian za jego towarzystwo. Zafascynowany twórczością Nietzschego Richard uważa się za lepszego od innych, co czyni go bezkarnym i skłania do popełnienia kolejnych, coraz poważniejszych zbrodni, których Nathan staje się mimowolnym wspólnikiem.
Marcin Januszkiewicz jako Richard to chłopak przerażający w obojętności z jaką roztacza przed Nathanem i widownią wizje okropnych zbrodni. Z wyrachowaniem bawi się uczuciami Nate’a, raz jest opryskliwy, raz zapewnia, że go potrzebuje. Każdą interakcję postrzega jako transakcję. Nie zawaha się odciąć przyjaciela, by chronić siebie. Lodowato zimny i odseparowany, tak dobrze ukazuje nam prawdziwe oblicze swojej postaci, że natychmiast wyczuwamy każdą, nawet najdelikatniejszą zmianę zachowania.
Maciej Pawlak gra Nathana jako wrażliwego, zadurzonego nastolatka, który zrobi wszystko by spędzić czas z obiektem swoich uczuć, nawet pozwoli sobą manipulować i zgodzi się na coraz bardziej szalone pomysły. W odróżnieniu od Richarda, jego emocje widać jak na dłoni, szczególnie strach, który ogarnia go, gdy cały plan zaczyna się sypać. Jednak Pawlak naprawdę zachwyca pod koniec spektaklu. Co ciekawe mierzy się właściwie z dwiema rolami: poznajemy go jako dorosłego człowieka po trzydziestu latach odsiadki, który patrzy na wydarzenia z perspektywy czasu, lecz większość spektaklu spędza jako nastoletni Nate. Z obiema kreacjami aktorskimi radzi sobie brawurowo.
Muzykę na żywo wspaniale wykonuje Karina Komendera, która przez cały czas znajduje się w centrum wydarzeń. Co ciekawe, jej fortepian służy też jako maszyna do pisania, gdy w ramach jednej sceny sprawnie przejmuje go Maciej Pawlak.
Za koncepcję sceniczną “Thrill me” odpowiadają Tadeusz Kabicz i Maciej Pawlak. W praktyce oznacza to, że to im powinniśmy dziękować za wręcz perfekcyjną realizację, którą obejrzeć można w Mazowieckim Teatrze Muzycznym im. Jana Kiepury.
Jestem zachwycona ruchem scenicznym. Każdy, nawet najmniejszy krok został dokładnie przemyślany, począwszy od Inteligentnego użycia podestu, by Richard wydał się wyższy od Nate’a, przez to jak Nate orbituje dookoła Richarda, który raz po raz się od niego odsuwa, po wspaniałą scenę oddalania się od siebie podczas kolejnych rozmów telefonicznych.
“Thrill me” to dowód na to, że na scenie da się wykorzystać nowoczesne technologie w kreatywny sposób. Ekrany wbudowane w scenografię pozwalają nie tylko rozszerzyć miejsce akcji na salę przesłuchań, prowadzić nowych bohaterów, ale i pokazać zjawiska, których przeniesienie na scenę mogłoby się okazać zbyt trudne lub niebezpieczne. Ogromne wrażenie robi wyświetlany na nich krąg płomieni czy lina, po której chodzi jeden z bohaterów.
Sama scenografia prezentuje się wspaniale, jest funkcjonalna i kreatywna w swej prostocie. Tworzy zamkniętą przestrzeń i daje spore pole do popisu aktorom, którzy mogą się na nią wspinać czy używać jej do podkreślenia swojego statusu. Pozostawia wiele wyobraźni, ale w spektaklu, w którym atmosferę tworzą słowa i magnetyczne kreacje aktorskie, taki minimalizm świetnie się sprawdza. Warto też zwrócić uwagę na przedmioty porozstawiane na stanowiących tył scenografii półkach z ogromnym rozmysłem.
Kostiumy utrzymują minimalistyczny styl, a jednocześnie idealnie odzwierciedlają charaktery bohaterów. Wywyższający się ponad wszystkich Richard wygląda bardzo poważnie w golfie i marynarce, a zdawać by się mogło zwyczajny Nathan prezentuje się o wiele młodziej w niczym się nie wyróżniających spodniach i rozciągniętym swetrze.
Trzeba przyznać, że spektakl nie byłby aż tak dobry, gdyby nie świetny materiał źródłowy. “Thrill me” to inteligentna analiza mózgu psychopaty, która ze sceny na scenę coraz bardziej mrozi krew w żyłach. Ma jasno zaznaczoną strukturę: zaczyna się i kończy na przesłuchaniu o zwolnienie warunkowe, a sama zbrodnia stulecia jest retrospekcją. Mimo to spektakl świetnie buduje atmosferę tajemnicy. Wspaniale prowadzi obu bohaterów i sprawnie wprowadza kolejne elementy układanki, których widownia z początku nie potrafi zinterpretować.
Tłumaczenie Małgorzaty Lipskiej jest z zasady płynne i dobrze przekazuje zarówno znaczenie tekstu jak i emocje. Niestety, niektóre frazy zdają się nie do końca pasować do muzyki i nieco wybijają widza z rytmu. Ciężko jednak powiedzieć, czy to wina tłumaczenia, czy oryginału.
„Thrill me” w Mazowieckim Teatrze Muzycznym im. Jana Kiepury to spektakl niezwykły, perfekcyjne połączenie świetnego materiału źródłowego ze wspaniałym wykonaniem. Półtorej godziny spędzone w ciągłym napięciu, z historią, która fascynuje, przeraża i zmusza do przemyśleń. Wszystkie elementy idealnie do siebie pasują, od kreatywnej scenografii, przez świetnie przemyślane kostiumy i ruch sceniczny, po olśniewającą grę aktorską Macieja Pawlaka i Marcina Januszkiewicza. W skrócie, “Thrill me to po prostu niezapomniane przeżycie.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
Komentarze
Prześlij komentarz