“The Lighthouse” Robert Eggers

The Lighthouse

Reżyseria: Robert Eggers

Scenariusz: Robert Eggers, Max Eggers

Muzyka: Mark Korven

Zdjęcia: Jarin Blaschke

Montaż: Louise Ford

Występują: Willem Dafoe, Robert Pattinson, Valeriia Karaman

oOo

Dwóch ludzi i morze

Na długo zanim serca krytyków podbił “Nosferatu”, a Roberta Eggersa okrzyknięto królem horrorów, do nielicznych kin zawitał jego wcześniejszy projekt: “The Lighthouse”, film tak artystyczny, że mało komu dane go będzie zrozumieć.

Dwóch latarników przybywa na nową placówkę, niewielką skalistą wysepkę, gdzie przez kilka tygodni mają opiekować się latarnią. Starszy (Willem Dafoe) zazdrośnie broni mechanizmu, zlecając młodszemu (Robert Pattison) co trudniejsze prace fizyczne. Jednak, gdy ich szychta się kończy, a sztorm nie pozwala im na opuszczenie wyspy, rzeczywistość miesza się z złudzeniem, a na jaw wychodzą mroczne tajemnice.

Ogromną zaletą filmu są niewątpliwie grający w nim artyści. Willem Dafoe już nie raz ani nie dwa dał się poznać jako aktor od zadań specjalnych, który poradzi sobie zarówno z rolą Chrystusa jak i złoczyńcy z filmu superbohaterskiego. Tu wykonuje niesamowitą wręcz pracę jako stary latarnik. Wspaniale przekonujący jako podstarzały wilk morski, jest perfekcyjnie antypatyczny, jednocześnie zachowując ciężką do opisania charyzmę. Z ogromną emfazą wygłasza zaczerpnięte z klasyki literatury monologi i to z arcyciekawym akcentem.

Równie wspaniały jest w swojej roli Robert Pattison. Aktor, w którego umiejętności wątpił kiedyś cały świat, tu lśni jako młody latarnik. To poruszająca rola, pełna nieposkromionych emocji: wyczerpania, frustracji, przerażenia, strachu i radości. Pattison olśniewa odgrywając każdą z nich. To nie jest piękna, podniosła kreacja, to przerażający, rozdzierający i naturalistyczny obraz człowieka, który coraz bardziej stacza się w odmęty szaleństwa.

Robert Eggers poprowadził fabułę “The Lighthouse” w ten sposób, że widz raz po raz zastanawia się co dokładnie ogląda. Łatwo można się zgubić pośród meandrów fabuły, w której to co realne przeplata się ze złudzeniami, szczególnie, że z technicznego punktu widzenia, nic tych ujęć nie różni. Wszystkie utrzymane zostały w czerni i bieli, dzięki czemu film wygląda jakby kręcono go w innej epoce i przywodzi na myśl klasykę kina grozy.

Historia rozwija się w ślimaczym tempie. Reżyser poświęca wiele czasu na zobrazowanie mozolnych wysiłków młodego latarnika, otoczenia latarni, latających nad wyspą mew czy ponurych interakcji dwóch mężczyzn. Wydarzenia zaczynają przyśpieszać razem ze zbliżającym się sztormem, a gdy ten już uderza o wybrzeże wyspy, akcja toczy się wartko, przyprawiając widownię o coraz większe zawroty głowy.

To powiedziawszy, w “The Lighthouse” Eggers udowadnia, że jest królem budowania napięcia. Nieco upiorna muzyka i sposób kręcenia każdego ujęcia sprawia, że sceny ukazujące zwyczajne czynności stają się upiorne, a drastyczne momenty wydają się najzwyklejsze na świecie. Przykładowo, nawet nie mrugniemy okiem oglądając smutny koniec mewy, ale przeraża nas scena otwierania zbiornika z wodą.

Znaczącą rolę pełnią tu detale. Scenariusz, scenografia, kostiumy i gra aktorska, każdy aspekt filmu należy trzeba by przeanalizować z lupą w ręku, by w pełni zrozumieć wizję reżysera. Inaczej ryzykujemy, że coś nam umknie, a zinterpretowanie filmu może się okazać niemożliwe.

“The Lighthouse” to z pewnością film nietuzinkowy, pełen ukrytych znaczeń i ciężkiego do opisania artyzmu. Choć sama wolę teksty kultury, które nieco prościej zinterpretować, doceniam misterne wykonanie całego projektu i brawurową grę aktorską.

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.

oOo

Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych filmów i seriali znajdziesz tutaj.

Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Komentarze

Popularne posty