“Witkacja. Wodewil na krawędzi” Teatr Rampa
“Witkacja. Wodewil na krawędzi” Teatr Rampa
Premiera: 23 maja 2025
Scenariusz, teksty piosenek: Karolina Felberg-Pawłowska, Roman Pawłowski-Felberg
Muzyka: Grzegorz Rdzak
Reżyseria: Cezi Studniak
Choreografia: Alisa Makarenko
Scenografia: Michał Hrisulidis
Kostiumy: Barbara Sikorska-Bouffał
Występują: Kamila Boruta-Marszałek, Agata Łabno, Dominika Łakomska, Alisa Makarenko, Irena Melcer, Anna Mierzwa, Helena Sujecka, Masza Wągrocka, Marcin Januszkiewicz, Aleksander Sajewski, Cezi Studniak, Robert Tondera
Tekst pisany na podstawie spektaklu z 9 października 2025
oOo
Jeżeli kochać to nie indywidualnie
Czytając opis “Witkacji” spodziewałam się opowieści o kobietach, które kochał słynny artysta Stanisław Witkiewicz, spektaklu, który oddaje narrację w ręce tych, które dotychczas milczały, pokazujący Witkiewicza z ich perspektywy i odzierając go z otaczającego go od dziesięcioleci podziwu. Myliłam się.
1 września 1939 kończy się świat takim jakim znał go Stanisław Ignacy Witkiewicz zwany też Witkacym (Cezi Studniak). Artysta zmaga się z poczuciem beznadziejności i wizjami najważniejszych kobiet swojego życia: matki Marii (Anna Mierzwa) narzeczonej Jadwigi (Agata Łabno), żony Niny (Helena Sujecka), a także licznych muz i kochanek. Tymczasem na horyzoncie majaczy już 17 września i wydarzenia, które przypieczętują los słynnego malarza.
Pozostaję pod ogromnym wrażeniem Anny Mierzwy w roli Marii Witkiewicz. Jej niesamowity, wysoki głos zachwyca w każdej piosence, a w szczególności w jej solowym utworze, nie mówiąc już o fenomenalnych góralskich zaśpiewach. Pozostaje przy tym odpowiednio niepokojąca, dobrze wpisując się w demoniczną stylistykę spektaklu.
Helena Sujecka jako Nina Witkiewiczowa Von Unrug ma w sobie wartą odnotowania godność i majestat, kontrastujący z zachowaniem kochanek jej męża. Stateczna, dumna i konkretna jest niewątpliwą przywódczynią wszystkich pań. Potrafi też jednak zmienić się w rozchichotaną zakochaną dziewczynę, która mimo minionych lat wciąż kocha swojego męża.
Agata Łabno w roli Jadwigi Janczewskiej wzrusza swoim niesamowitym wysokim głosem i porusza aktorsko w rozdzierającej piosence solowej. Brawurowo radzi też sobie z towarzyszącą mu wymagającą, acz nietypową choreografią.
Masza Wągrocka jako Irena Solska imponuje zarówno pięknym śpiewem jak i wspaniałą kontrolą nad ciałem, a ma przed sobą trudne zadanie kontrolowanego utykania przez prawie cały spektakl. Irena Melcer stawia Czesławę Oknińską w kontraście do Niny. Zamknięta w wiecznej pętli miłości i śmierci, wręcz promieniuje młodzieńczą energią. Dominika Łakomska jako Maria „Lilka” Pawlikowska-Jasnorzewska olśniewa elegancją i dystyngowanym zachowaniem, o świetnym głosie już nie mówiąc. Z kolei Alisa Makarenko w roli Oleny jest urzekająco subtelna, a w pomniejszych rolach zachwyca ruchowo.
Niestety kreacja aktorska Ceziego Studniaka nie tłumaczy co te niezwykłe kobiety widzą w jego Witkacym. Bo choć aktor przekonywująco wciela się w człowieka, któremu załamał się świat, brakuje mu charyzmy i zróżnicowania. Bez względu na to czy gra młodego Stasia, który właśnie zrobił maturę, czy dorosłego artystę, na progu II Wojny Światowej, podchodzi do postaci dokładnie tak samo. W efekcie powstaje rola człowieka antypatycznego, który nie przejmuje się nikim z wyjątkiem siebie i może swojej matki.
Z kolei Aleksander Sajewski z powodzeniem wciela się w postać Ignacego, który niczym siedzący na ramieniu Witkacego diabełek, popycha go w stronę samobójstwa. Jest przy tym wspaniale niepokojący i pełen nerwowej energii.
Fenomenalny Robert Tondera niczym kameleon przekształca się z jednej postaci w drugą, czasami w zaledwie kilka sekund, z powodzeniem żonglując rolami, które wymagają innego głosu, sposobu bycia czy nawet dialektu.
Barbara Sikorska-Bouffał stworzyła kostiumy, które stanowią przemieszanie stylów różnych epok, sprawnie pokazując, kiedy dana postać stanęła na drodze Witkacego. Warto też pochwalić to jak przy pomocy pojedynczych elementów garderoby, zwraca uwagę na przemianę Roberta Tondery w inną postać.
Choreografia Alisy Makarenko dobrze podkreśla indywidualne cechy każdej bohaterki, nawet w scenach zbiorowych. Ekspresyjna i nawiązująca do tańca nowoczesnego, dobrze pasuje do równie współczesnej muzyki wykorzystanej w spektaklu. Z powodzeniem różnicuje też postaci rzeczywiste i symboliczne.
Michał Hrisulidis zaprojektował statyczną scenografię przedstawiającą salon fryzjerski, którą można zmienić w zupełnie inną przestrzeń przesuwając kilka mebli i odwołując się do magii teatru. Widać to chociażby w scenie, gdy połączenie dwóch postawionych na scenie kanap z kreatywnym oświetleniem i ruchem aktorów sprawnie tworzy pędzący pociąg.
Musical rozgrywa się na przestrzeni kilku ostatnich dni życia Witkacego, gdy załamany atakiem Niemiec na Polskę artysta zmaga się ze swoimi wspomnieniami i wizjami ważnych w swoim życiu kobiet. Niestety, odpowiedzialni za libretto i słowa piosenek Karolina Felberg-Pawłowska i Roman Pawłowski-Felberg postawili w centrum historii samego Witkiewicza, zamiast otaczające go nietuzinkowe panie. A pisząc postać artysty skupili się na tym, ile osób skrzywdził. W efekcie powstał portret antypatycznego człowieka, którego łatwo znienawidzić. Ciężko natomiast pojąć czemu w ogóle go pokochały. Nie pomaga fakt, że przedstawiono je głownie przez pryzmat Witkacego, bardzo spłycając ich charaktery. Bardzo ładnie wpleciono natomiast nawiązanie do szekspirowskiego “Hamleta”, przyrównując narzeczoną Witkacego do Ofelii.
O wiele lepiej sprawdza się muzyka Grzegorza Rdzaka, szczególnie gdy czerpie garściami z kultury Podhala. Góralskie zaśpiewy wywołują ciarki na plecach, a jednocześnie świetnie pasują do opowieści o człowieku, tak z tym rejonem związanym. Nieco gorzej wpasowują się te utwory, które utrzymane zostały w nowoczesnym stylu. Z ich połączenia powstaje eklektyczna ścieżka dźwiękowa, która może nie odzwierciedla standardów z czasów Witkacego, ale z pewnością trafia do współczesnego widza.
“Witkacja. Wodewil na krawędzi” to musical o bardzo ciekawym punkcie wyjścia, którego ścieżkę dźwiękową chętnie przesłuchałabym ponownie. Kreatywnie zrobiona scenografia i dobrze dobrane kostiumy sprawnie tworzą na scenie świat fantazji Witkacego, a partie wokalne zachwycają raz po raz. Niestety, spektakl ma też kilka znaczących wad, które wpływają na odbiór całości.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
oOo
Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych spektakli znajdziesz tutaj.
Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.
A może masz ochotę postawić mi kawę?






Komentarze
Prześlij komentarz