“Buzz Astral” Angus MacLane

“Buzz Astral”

Tytuł oryginału: Lightyear

Reżyseria: Angus MacLane

Scenariusz: Jason Headley, Angus MacLane

Historia: Angus MacLane, Matthew Aldrich, Jason Headley

Muzyka: Michael Giacchino

Występują: Chris Evans, Keke Palmer, Peter Sohn, Taika Waititi, Dale Soules, James Brolin, Uzo Aduba i inni

Dialogi polskie: Jan Wecsile

W wersji polskiej udział wzięli: Konrad Darocha, Natalia Kujawa, Artur Pontek, Tomasz Borkowski, Dorota Stalińska, Piotr Garlicki, Sonia Bohosiewicz i inni

oOo 

W odmęty niekonsekwencji i jeszcze dalej

Po trzydziestu latach, od swojego debiutu w “Toy Story” Buzz Astral stał się postacią wręcz ikoniczną. Nic więc dziwnego, że na fali wszechobecnych prequeli i sequeli prędzej czy później musiał dostać własny film. Niestety, po początkowym entuzjazmie przyszedł czas na zniechęcenie i fandom w spektakularny sposób odrzucił “Buzza Astrala”.

Strażnicy kosmosu, Alisha Hawthorne (Sonia Bohosiewicz) i Buzz Astral (Konrad Darocha) przewodzą ekspedycji międzyplanetarnej. Niestety, ich statek zostaje uziemiony na nieznanej planecie. Buzz obwinia się za zaistniałą sytuację i rozpaczliwie próbuje sprowadzić swój lud do domu. Prawa fizyki działają jednak przeciw niemu. Nim się obejrzy trafia do nowego świata, w którym musi sprzymierzyć się z drużyną odrzutków i zmierzyć się ze złowieszczym Zurgiem.

Buzz to typowy protagonista kina akcji. Śmiały, kompetentny strażnik kosmosu, który wiele już w życiu widział i z każdym zagrożeniem sobie poradzi, świetnie wpasowałby się w większość filmów z tego gatunku produkowanych w latach 90tych. I jak jasno pokazuje nam film, na tym właśnie polega jego problem. Buzz uważa się za niepokonanego i samowystarczalnego, co jest wierutną bzdurą i tylko on sam musi sobie jeszcze zdać z tego sprawę.

Izzy to jego przeciwieństwo. Młodziutka, pełna pasji, ale boleśnie świadoma swoich ograniczeń i niedoskonałości, Izzy jest gotowa na wszystko by uratować jedyny dom jaki zna, nawet na pokonanie swoich największych lęków. A przecież ma przed sobą o tyle trudne zadanie, że żyje w cieniu słynnej babci, Alishy, do której raz po raz porównuje ją Buzz.

Reszta drużyny: Stee i Morrison to para interesujących indywiduów, starsza kobieta z długa listą doświadczeń i przeżyć (a także wyroków) i mężczyzna w średnim wieku, któremu nic nie wychodzi, a którego wszystko przeraża. To właśnie dzięki temu zderzeniu różnorodnych charakterów, tak dobrze ogląda się drużynę Buzza, mimo jej początkowych niepowodzeń.

Pośród tego ciekawego zbiorowiska, najwspanialszą postacią pozostaje jednak Kotex, robot, którego sprezentowała Buzzowi Alisha, by poczuł się lepiej. Kotex to najlepiej skonstruowany pomagier w filmie Disney’a. Jest uroczy i przezabawny, ale też niesamowicie kompetentny.

Fabuła “Buzza Astrala” jest dość skomplikowana i podzielona na dwa segmenty. Pierwszy dotyczy testów nad nowym paliwem i próby powrotu do domu. Drugi to walka z Zurgiem. Segment początkowy ładnie zarysowuje postać Buzza, jego zalety, wady i aspiracje, by w kolejnym rozwinąć je i nauczyć bohatera jak pracować z innymi. Jednocześnie struktura samego początku jest dość zaskakująca. Zaznaczmy, że chociażby świetnie napisany moment emocjonalnego pojawia się w fabule dość szybko, podczas gdy spodziewalibyśmy się go raczej pod koniec filmu.

Film eksploruje różnicę między pomocą innym ludziom, a próbą uśmierzenia własnego poczucia winy. Buzz oszukuje sam siebie powtarzając, że jego celem jest sprowadzenie załogi do domu, podczas gdy w rzeczywistości chce tylko poczuć się lepiej ze swoją porażką. Ogarnięty obsesją, nie zwraca uwagi, że większość ludzi dookoła niego zadomowiła się już na nowej planecie i tylko on jeden wciąż rozpamiętuje katastrofę.

Na podstawie jego zachowań animacja sprawnie pokazuje tragedię człowieka, który w pogoni za ideą traci z oczu, to co w życiu naprawdę ważne. To bardzo ciekawy wątek, szkoda tylko, że mało który z dziecięcych widzów go zrozumie. Z pewnością o wiele lepiej przyjmie się lekcja pracy w zespole, której udzielają kolejne segmenty filmu.

Niekłamanym atutem animacji jest poważne podejście do czysto fizycznych zagadnień. “Buzz Astral” świetnie wpasowuje się w nurt science fiction. Pokazując podróże w przestrzeni kosmicznej nie zapomina o towarzyszących im konsekwencjach, jak chociażby dylatacja czasu, która jest jednym z głównych wątków filmu.

Ważnym elementem “Buzza Astrala” są relacje między postaciami. Przyjaźń Buzza i Alishy urzeka od pierwszej sceny i tym ciekawiej obserwuje się potem jak Buzz dociera się z jej wnuczką Izzy. Bawią i rozczulają też interakcje całej drużyny.

Ryzykując powtarzalność, jak wszystkie animacje Pixara przed nim, tak i “Buzz Astral” jest filmem wspaniałym technicznie. Zadbano o wszystkie, nawet najmniejsze szczegóły, jak animacja potarganych włosów, czy niesamowicie realistyczny plusz, z którego wykonano Kotexa.

Dlaczego więc “Buzz Astral” znalazł się tak nisko na liście filmów Pixara? Odpowiedź na to pytanie jest nieco bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Zacznijmy od zawiedzionych nadziei. Fani “Toy Story” spodziewali się po filmie przygód zabawkowego Buzza, którego znali i kochali z poprzednich filmów. Zamiast tego dostali, jak informuje napis na początku animacji, film, na podstawie którego stworzono zabawkę Andy’ego. Innymi słowy, innego, nowego Buzza, który ma z tamtym niewiele wspólnego.

A to tylko początek zawodów. Nie wszyscy wiedzą, ale “Buzz Astral” to nie pierwsza próba postawienia Buzza na pierwszym planie i skupienia się na jego kosmicznych przygodach. W latach 2000-2001 Pixar nadawał serial “Buzz Astral z Gwiezdnej Bazy”, w którym oddział wcale nie zabawkowych strażników walczył z Zurgiem. Film jednak w żaden sposób nie nawiązuje do istnienia serialu czy choćby pojawiających się w nim postaci. Choć dzięki temu animacja staje się o wiele bardziej dostępny dla laika, wyklucza fanów, którzy liczyli na powrót lub chociaż nową interpretację starych bohaterów.

Ogromnym błędem była też zmiana koncepcji Zurga. Już na pierwszy rzut oka widać różnice między projektem postaci użytym w “Buzzie Astralu”, a zabawce, która pojawiła się już w drugiej części “Toy Story”. To jednak nie koniec. Gdy Zurg odsłania swoją prawdziwą twarz, widz wzdycha z zaskoczeniem. Dopóki nie przypomni sobie ikonicznego cytatu z tej postaci zaczerpniętego prosto z “Gwiezdnych Wojen”. Wygląda na to, że twórcy zrezygnowali ze spójności na rzecz zwrotu akcji, denerwując swoich własnych fanów. A wystarczyłoby użyć innej postaci jako antagonisty.

Z pewnością nie pomógł też brak oryginalnego aktora głosowego. W oryginale Tima Allena zastąpił Chris Evans, a w polskiej wersji Łukasz Nowicki, który podkładał głos Buzza od drugiej części Toy Story (i na skutek błędu dystrybutora pojawił się w pierwszym zwiastunie) ustąpił miejsca Konradowi Darosze. Nie mam nic do zarzucenia aktorowi, który dał z siebie wszystko wcielając się w dręczonego wyrzutami sumienia strażnika, ale rozumiem frustrację fandomu.

W skrócie, choć film ma sprawnie skonstruowaną fabułę, ciekawe przesłanie i interesujące postaci, na jego niekorzyść działa fakt, że jego bohaterem jest Buzz Astral. Gdyby opowiadał na nowo historię znaną z serialu pewnie przyjąłby się lepiej. Zaryzykowałabym też twierdzenie, że fandom zaakceptowałby go szybciej, gdyby przedstawiał jedną z zabaw Andy’ego, choćby najbardziej szaloną.

Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 

oOo

Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych filmów i seriali Pixara znajdziesz tutaj.

Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.

Komentarze

Popularne posty