“Kiciusie, koty, sierściuchy” Różni
O kotach (i ludziach) słów kilka
Gdy z książkowej okładki patrzą na czytelnika dziesiątki kocich oczu, zawartość skrywającego się w środku zbioru opowiadań wydaje się oczywista. Spodziewamy się ciepłych, choć pewnie dość prostych opowieści o zwierzętach, idealnych na ponure jesienne wieczory z herbatą i kocem. Jednak antologia “Kiciusie, koty, sierściuchy” Wydawnictwa Mięta nie raz zaskakuje i wielokrotnie udowadnia, że daleko jej od bajki o puchatych zwierzątkach.
“Nieszczęścia chodzą trójkami” Tomasz Betcher
Antologia zaczyna się od bardzo dobrego, acz przewrotnego opowiadania Tomasza Betchera. Narratorka snuje opowieść o swoim nieudanym małżeństwie, a w tle raz po raz pojawia się jej kot, który jako jedyny z bohaterów nad wyraz dobrze zdaje sobie sprawę ze stanu relacji swojej pani.
Autor sprawnie pokazuje, że głównej bohaterce nie można ufać, raz po raz zestawiając jej słowa z rzeczywistością i realistycznie pokazując tragedię człowieka, który utknął w przemocowej relacji, lecz uporczywie to wypiera. Jednak szczególnie ciekawie wypadają niestety krótkie elementy pisane z punktu widzenia jej kota.
I choć kociarze z pewnością zbulwersują się tym jak mąż bohaterki podchodzi do jej zwierzęcia, warto dać “Nieszczęściu” szansę, choćby dla cudownie zaskakującego ostatniego zdania, które nadaje całości nowego znaczenia.
“Kot wiedźmy” Karolina Głogowska
Bo bardzo realistycznym początku, mocno symboliczne drugie opowiadanie może nieco zaskoczyć. Koty są tu bowiem bardziej zwiastunami czy wspomnieniami pewnych wydarzeń niż zwierzęcymi bohaterami.
Karolina Głogowska zdecydowała się na opowieść o podróżującym przez las kierowcy, który po awarii samochodu trafia do domu tajemniczej, fascynującej kobiety, a jego życie schodzi na niespodziewane tory.
Z początku historia może się wydawać zagmatwana, jednak motyw bajki opowiadanej dzieciom szybko wyjaśni wnikliwemu czytelnikowi co dokładnie się dzieje. Szczerze powiedziawszy uważam, że autorka zdradza to nawet zbyt wcześnie, tracąc tym samym element zaskoczenia, który mógłby zadziałać znacznie lepiej zostawiony na sam koniec.
“Księżniczka w butach” Magdalena Kruszewska
W opowiadaniu Magdaleny Kruszewskiej nie pojawia się po prawdzie żadne zwierzę, lecz zupełnie mi to nie przeszkadza. “Księżniczka w butach” jest bowiem retellingiem słynnej baśni o inteligentnym kocie i młynarczyku, który otrzymał go w spadku po ojcu.
Autorka idzie po prawdzie po najmniejszej linii oporu przekładając postacie z bajek na czasy obecne, ale koniec końców pisze swoich bohaterów tak inteligentnie i wprowadza tak ciekawe zwroty akcji, że z łatwością zapomniałam o początkowych obawach. Powstałe w ten sposób opowiadanie jest zaskakująco życiowe i angażujące, a postaci inteligentne i dynamiczne, choć z pewnością nie kryształowe. Szczególnie na modyfikacjach Kruszewskiej zyskuje Królewna, z kolei kot, w oryginale postać całkowicie pozytywna, zyskuje drugą twarz.
“Poltergeist” S.J. Lorenc
Opowiadanie S.J. Lorenca to mój niekwestionowany faworyt w tej antologii, inteligentna historia z punktu widzenie kota, która raz po raz bawi się konwencją przedstawiając świat z zupełnie innej perspektywy.
Czytelnik poznaje świat przedstawiony oczami młodego kota, co pozwala wprowadzić go w wydarzenia i wytłumaczyć wszelkie zawiłości. We wciągnięciu się w historię pomagają też interesujący, łatwi do polubienia bohaterowie i intrygujący koncept ‘wiecznego kota’. Tym lepiej wypada łapiące za serce zakończenie.
Jeśli chodzi o wątek paranormalny, który ma służyć za wyjaśnienie zniszczeń powodowanych przez zwierzęta, to mam poczucie, że autor poszedł nieco na łatwiznę posiłkując się tytułowym poltergeistem, choć zrealizował swój pomysł bardzo dobrze. Denerwuje za to zrozumiałe w kontekście, ale wciąż szkodliwe, podejście do sterylizacji.
“Electro Maestro & Melody” Ewa Małecki
Na pierwszy rzut oka opowiadanie Ewy Małecki to typowa historia zadufanego w sobie człowieka, który potrzebuje zwierzęcej miłości, by pojąć co się w życiu liczy. I choć w takiej formie uznałabym je za nieco wtórne, ale pouczające, autorka w ostatnim momencie zmienia koncepcję.
Tak powstaje opowieść o paskudnym narcystycznym człowieku, który nie szanuje nikogo i niczego, żyjąc przy tym w mylnym przekonaniu, że nikt go nie kocha i nie wspiera. Bohater ugania się po mieście za napotkanym w zaułku kotem, który zdaje się prowadzić go na zmieniającą życie wycieczkę. Tyle tylko, że w życiu tytułowego Electro Maestro nic się nie zmienia, a całe opowiadanie na pierwszy rzut oka zdaje się prowadzić donikąd, choć oczywiście inteligentny czytelnik z pewnością da radę wysnuć swoje własne wnioski z krytyki głównego bohatera.
“Raz, dwa, trzy” Katarzyna Berenika Miszczuk
Rozpoczęcie opowiadania wchodzącego w skład antologii o kotach, po którą sięgną w pierwszej kolejności ich miłośnicy od obrazowej sceny okrucieństwa wobec zwierząt wydaje mi się fatalnym pomysłem. Dla Katarzyny Bereniki Miszczuk to jednak tylko punkt wyjścia do podszytego fantastyką opowiadania o zemście, w którym kot po prawdzie pojawia się rzadko, ale stanowi nieodłączną część fabuły.
Świat stworzony przez autorkę jest pełen nieidealnych ludzi, inteligentnych zwierząt i realistycznych wydarzeń, ale i elementów fantastycznych. A trzeba przyznać, że jej mitologia wydaje się bardzo ciekawa, choć w “Raz dwa trzy” nie pojawia się jej zbyt wiele. Autorce udaje się natomiast sprawnie oddać stan psychologiczny człowieka, który scena po scenie traci zmysły i stworzyć atmosferę grozy i zaszczucia.
“Strażnik Dusz” Joanna Neumann
Joanna Neumann tworzy niezwykle interesującą wizję świata, w której kot może zostać pomocnikiem mrocznego żniwiarza. To kreatywny pomysł, dający nieskończone możliwości. W połączeniu z narracją pierwszoosobową w wykonaniu nieco złośliwego tytułowego bohatera, dzięki które autorka zgłębia zakątki kociego umysłu, powstaje dobrze napisane, nieco filozoficzne opowiadanie.
Niestety, praca kociego bohatera jest tylko wytrychem fabularnym, który pozwala opowiedzieć zawiłą historię ludzkiej rodziny i zastanowić się nad ludzką naturą. A przecież skupiając się na samym kocie można by osiągnąć znacznie ciekawszy efekt.
“Pso(Ko)tek” Aga Sana
"Pso(ko)tek” to jedno z nielicznych opowiadań z tej antologii, które nadaje się dla młodszego czytelnika. Opowiada historię szczeniaczka, który odstaje od rodzeństwa, a wzoru do naśladowania szuka w kotach.
Właściciele i miłośnicy zarówno kotów jak i psów znajdą tu całą masę zwierzęcych zachowań opisanych z punktu widzenia samego zwierzęcia w zabawny i zaskakujący sposób. Z pewnością poważnie przemyślą też zanim następnym razem podniosą swojego psa z ziemi.
Tekstowi można po prawdzie zarzucić nadmierną prostotę, jednak ta wcale nie przeszkadza w odbiorze. To chwila oddechu między ciężkimi opowiadaniami wchodzącymi skład zbioru: urocza historia o odnajdowaniu swojego miejsca na ziemi i podobnych sobie istot, z którymi można stworzyć nową rodzinę.
“Rudzik” Wojciech Wojnicz
Zacznijmy od tego, że Wojciech Wojnicz zawarł w swoim “Rudziku” ważną myśl, ujętą z resztą już w dedykacji. Niestety, debiutującemu dopiero autorowi brakuje nieco warsztatu, by dobrze przekazać towarzyszące opowiadaniu przesłanie.
W efekcie otrzymujemy tekst stanowczo zbyt prostolinijny i jednoznaczny jak na tak ciężką, życiową tematykę, a na dodatek zasypujący czytelnika nadmierną ilością niepotrzebnych informacji podanych w formie dominującej w tekście ekspozycji.
Co gorsza, wątek kota niewiele do opowiadania wnosi, prowadząc czytelnika do wniosku, że tytułowy Rudzik pojawił się tylko po to, by spełnić wymogi antologii.
“Lepki” Marek Zychla
W swoim tekście Marek Zychla przenosi czytelnika na blokowisko sprzed kilkudziesięciu lat, które w jego wydaniu jest nieprzyjaznym miejscem rojącym się od zagrożeń zarówno realistycznych jak i fantastycznych. Używa przy tym specyficznego stylu, a opowiadanie pełne jest wielokrotnie złożonych zdań nadających lekturze nietypowy rytm.
Lubuje się przy tym w brutalności, nie unika przywoływania drastycznych obrazów, które mogą odrzucić co wrażliwszego czytelnika. Chętnie napuszcza też na siebie ludzkich i zwierzęcych bohaterów. Ponownie, w antologii skierowanej do wielbicieli zwierząt, wydaje się to dość nietrafionym pomysłem.
Mimo tej ponurej atmosfery świat Zychli brzmi dość ciekawie i nie miałabym nic przeciwko powrotowi do niego, gdyby zagwarantowano mi, że nie ucierpią na tym żadne zwierzęta. Szczególnie, że pisarz ma kilka zaskakujących pomysłów, które potrafią w mgnieniu oka odwrócić całą sytuację do góry nogami.
“Gorzki gigant Racucha” Izabela Żukowska
Opisując rozpaczliwie poszukiwania zaginionego kota, Izabela Żukowska z łatwością wchodzi w psychikę człowieka, który stracił ukochanego pupila. W efekcie powstaje opowiadanie, które niewątpliwie poruszy każdego kociarza (i psiarza).
I gdyby autorka na tym poprzestała, opowiadanie byłoby po prostu realistyczną historią o pani X i napędzającej ją miłości do kota imieniem Racuch, budzącym w swoich czytelnikach emocje poprzez wywołanie u nich skojarzeń z ich własnymi uczuciami do ich puchatych domowników.
Niestety, zakończenie sugeruje, że opisane wydarzenia były czymś więcej, a pani X przemierzyła drogę, która dogłębnie ją zmieniła. Niestety, czytając opowiadanie nie sposób poczuć tej metamorfozy.
Wydanie
Książka, którą miałam przyjemność otrzymać od Wydawnictwa Mięta została naprawdę pięknie wydana. Zachwyca twarda, miła w dotyku okładka z rysunkami wielu niepowtarzalnych kotów w różnorakich pozach. Każde opowiadanie wprowadza strona tytułowa ze ślicznymi ilustracjami wykonanymi w spójnym stylu, który łączy wszystkie teksty w jedną całość.
Antologia dostępna jest również pod postacią e-booka i audiobooka. Przesłuchałam fragment na próbę i mogę stwierdzić, że lektor (Tomasz Krajewski), choć brzmi naprawdę dobrze, lepiej nadawałby się do czytania baśni, niż mieszanych opowiadań skierowanych niewątpliwie do dorosłych. Polecam raczej zapoznanie się z wersją papierową, która jako jedyna zawiera wszystkie dziesięć opowiadań.
Podsumowanie
Podsumowując, w pięknie wydanej książce znajdziemy dziesięć opowiadań sygnowanych nazwiskami zarówno znanymi w branży, jak i takimi, które dopiero debiutują na polskim rynku. Niestety, jak wiele antologii, “Kiciusie, koty, sierściuchy” jest niestety dość nierówna. Znajdziemy w niej fenomenalne opowiadania, perfekcyjnie pasujące do tematyki zbioru, jak i takie w których koty pełnią stanowczo zbyt małą rolę, całkiem jakby dodano je tylko po to, by tekst spełnił wymagania.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 4 / 5 za całokształt.
oOo
Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej Wydawnictwa Mięta.
oOo
Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych książek i komiksów znajdziesz tutaj.
Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.
A może masz ochotę postawić mi kawę?






Komentarze
Prześlij komentarz