“Vinci 2” Juliusz Machulski
“Vinci 2” Juliusz Machulski
Reżyseria: Juliusz Machulski
Scenariusz: Juliusz Machulski, Robert Więckiewicz
Muzyka: Krzysztof Aleksander Janczak
Scenografia: Jakub Zwolak
Kostiumy: Ewa Machulska
Występują: Robert Więckiewicz, Borys Szyc, Kamilla Baar, Łukasz Simlat, Marcin Dorociński, Mirosław Haniszewski, Jędrzej Hycnar, Piotr Witkowski, Jacek Król, Zofia Jastrzębska, Jan Sałasiński, Bożena Stachura, Ilona Ostrowska, Masakazu Miyanaga, Fujio Nakamura, María Ruiz López, Krzysztof Stelmaszyk i inni
oOo
Humor niezbyt inteligentny, ale skuteczny
“Vinci” ma w moim domu kultowy status. Nie mogę zliczyć, ile razy widziałam tę kreatywną komedię kryminalną Juliusza Machulskiego, która wciąż bawi mnie tak samo jak podczas pierwszego seansu. Musiałam więc sprawdzić, jak wypadła kontynuacja.
Dwadzieścia lat po pamiętnej kradzieży “Damy z Łasiczką” Cuma (Robert Więckiewicz) wiedzie spokojne życie w Hiszpanii. Przeszłość puka jednak do jego drzwi, a zachęcony wizją powrotu do dawnej chwały złodziej udaje się do Krakowa, by razem z przyjaciółmi zrobić jeszcze jeden, ostatni skok.
Niestety, “Vinci 2” nie dostaje do pięt swojemu poprzednikowi. I nie chodzi tu tylko o typowe dla sequeli odgrzewanie kotleta. Nowa produkcja Juliusza Machulskiego nie tylko odtwarza schemat z poprzedniej części, ale jest też po prostu kiepsko zrealizowana. Zacznijmy od tego, że w filmie pojawia się wiele scen, które nie pełnią w nim żadnej roli, a za to świetnie działają jako sposób na propagowanie miasta Krakowa, jego zabytków i muzeów. Z resztą ujęć rodem z reklam jest w “Vinci 2” sporo, brakuje tylko znaku lokowanej firmy.
Duży problem stanowią też zbyt szybkie zakończenia niektórych wątków. Dobrym przykładem są tu trzy futerały, bez których plan wisi na włosku. Przez jakieś dwie minuty wydaje się, że bohaterowie utknęli, bo potrzebnych im rzeczy po prostu nie da się wykonać tak szybko. Gdyby przeprowadzono to dobrze, bohaterowie musieliby wykazać się kreatywnością i zmienić całe podejście. Tyle, że twórcy postanowili rozwiązać dylemat jednym telefonem, całkowicie niszcząc zbudowane przed chwila napięcie. Niestety, to w tym filmie wręcz reguła. Po skoku “Vinci 2” za szybko ujawnia widzowi co się tak naprawdę stało, a że samo wytłumaczenie jest aż za proste, odbiorca czuje niedosyt.
Szczególnie, że antagoniści także pozostawiają wiele do życzenia. Oczywiście, policjanci w poprzedniej części też nie byli zbyt lotni, jednak wprowadzeni w sequelu konkurencyjni złodzieje popełniają tak dyletanckie błędy, że nawet Kudra i Wilk są w stanie ich przejrzeć w kilka sekund, co dobrze oddaje ich brak kompetencji. Prawdopodobnie scenarzyści chcieli w ten sposób pokazać wyższość starych technik i kreatywności nad nową technologią. Tyle, że główni bohaterowie używają dokładnie takich samych metod.
Zakończenie filmu “Vinci” sprawnie odwracało całą sytuację do góry nogami. Zadbano jednak, by podczas ponownego seansu dało się zrozumieć taki zwrot mógł dojść do skutku. Sequel próbuje powtórzyć ten sukces, odwołując się do pierwowzoru. Robi to tak nieudolnie, że mimo początkowego szoku, szybko dochodzimy do wniosku, że zaprezentowane nam rozwiązanie jest właściwie niemożliwe. Frapuje też długa przemowa Cumy z końcówki, która choć ma sens w kontekście charakteru tej postaci i jej pierwotnych motywacji, zostaje zbyt szybko wymazana kolejnymi słowami bohatera.
Ogromne serie filmowe krytykuje się wciąż za nadmierną ilość cameo, czyli krótkich scenek, w których pojawiają się znani aktorzy, postaci z innych produkcji itp. “Vinci 2” cierpi na podobny problem. Niektóre wątki wprowadzono do filmu wyłącznie po to, by na plan mógł zawitać ktoś znany i wcielić się w bohatera z poprzedniej części. Grany przez Krzysztofa Stelmaszczyka Helmut (w pierwszej części w tej roli wystąpił Marian Dziędziel) nie wnosi to fabuły właściwie nic, z wyjątkiem jednego żartu, podobnie Wilk Marcina Dorocińskiego, Kudra Łukasza Simlata czy nawet Werbus Jacka Króla, którego film nie potrafi wykorzystać. Szczególnie ten ostatni mógłby pojawić się wyłącznie jako głos w telefonie, by wprowadzić swoje dzieci, które odgrywają w filmie znaczącą rolę.
Czy to znaczy, że film mi się nie podobał? Niekoniecznie. “Vinci 2” ma kilka znaczących zalet. Pierwsza to sposób napisania postaci. Zarówno Cuma jak i Szerszeń pozostają postaciami, które znamy i kochamy, a ich motywy są od początku jasne. Montaż z początku filmu jasno pokazuje jak idylliczne życie w Hiszpanii nudzi Cumę, nic więc dziwnego, że dość szybko chwyta się szansy na powrót do dawnego zawodu, adrenaliny i chwały.
Z kolei Szerszeń, którego życie nie potoczyło się tak jak chciał, dopiero próbuje odbudować to co wcześniej sam zniszczył. Można by się tu zastanawiać, czy twórcy nie ugryźli zbyt wiele, wprowadzając wątek jego walki z alkoholizmem i wywołanej chorobą separacji i braku kontaktu z synem. W dość lekkiej komedii, pobieżne podejście do tego poważnego tematu może nie przypaść niektórym do gustu, choć warto zauważyć, że film pokazuje tylko ułamek tej historii.
W role głównych bohaterów ponownie brawurowo wcielają się Robert Więckiewicz i Borys Szyc. Charyzma pierwszego i wrażliwość artystyczna drugiego, a także ich ekranowa chemia sprawia, że Cumę i Szerszenia świetnie się ogląda, szczególnie razem. Niestety, rola Szyca została mocno ograniczona, Więckiewicz jednak lśni w każdej scenie. Z resztą cała obsada wypada naprawdę świetnie, choć to akurat nic dziwnego. Machulski zawsze potrafił wybrać perfekcyjnie charyzmatycznych aktorów i poprowadzić ich tak, by osiągnąć jak najlepszy efekt.
Dobrze zarysowano też relacje między postaciami. Jestem zachwycona związkiem Cumy i Carmen, który choć pojawia się na zaledwie chwile, zostaje sprawnie zarysowany jako ciepły i bazujący na szczerej komunikacji. Po otrzymaniu propozycji pracy, Cuma zwierza się swojej partnerce, która jest w pełni świadoma jego przeszłości. Taka rzadko spotykana w komediach otwartość między parą to przyjemny powiew świeżości.
Film świetnie nabudowuje też znaną nam już relację Cumy i Szerszenia. W dialogi sprawnie i dość realistycznie wpleciono informacje na temat ich spotkań na przestrzeni lat, pokazując, że czas i odległość nie zniszczyły tej przyjaźni, choć parę rzeczy pozostało niedopowiedzianych. Muszę też przyznać, że ponowne emocjonalne spotkanie znanych z pierwszej części policjantów Wilka i Kudry (Marcin Dorociński i Łukasz Simlat) wzruszyło mnie znacznie bardziej niż się spodziewałam, właśnie dzięki szczerej przyjaźni łączącej te postaci.
Jak już pisałam, wiele można zarzucić fabule przedstawionej w “Vinci 2”, ale na pewno nie to, że nie angażuje widza. O ile wątki poboczne dotyczące postaci i ich relacji są ciekawe szczególnie dla fanów pierwszej części, którzy chcą się dowiedzieć, jak potoczyły się losy ich ulubieńców, intryga kryminalna wciągnie też nowych widzów. Ze sceny na scenę coraz bardziej interesuje nas jak bohaterowie przeprowadzą swój skok, choć przyznam, że raczej nie wątpimy w sukces ich przedsięwzięcia. Inna sprawa, że samo wytłumaczenie intrygi nie jest w pełni satysfakcjonujące.
Obawiam się, że poziom humoru obniżył się od pierwszej części. Produkcja roi się od żartów z wieku głównych bohaterów (tu warto wspomnieć scenę tańczenia tango i tego jak odbiła się na Cumie) czy nawiązań do rzeczywistych wydarzeń w postaci policjanta, który przy pomocy prezentu od kolegi niszczy swoje biuro. Wspaniale działa natomiast rozmowa Cumy i Kudry w restauracji, w której dialog został poprowadzony wspaniale, a aktorzy stanęli na wysokości zadania.
Niestety, komedię buduje się też poprzez pokazanie młodszych złodziei jako niezbyt lotnych pozerów, a policjantów jako głupców. Mimo to, całkiem nieźle się bawiłam, choć poczucie humoru jest oczywiście całkowicie subiektywne. Chociaż akurat żarty obracające się dookoła pana Tanaki, japońskiego badacza sztuki, mogłoby zostać ograniczone bez żadnych strat dla filmu.
“Vinci 2” jest niewątpliwie gorszą produkcją niż jego poprzednik. Nie polecam też oglądania komuś kto nie zna lub nie lubi pierwszej części. To powiedziawszy, mimo niedociągnięć filmu, wciąż potrafi bawić, a sprawnie przedstawione w nim relacje między bohaterami sprawią, że zrobi nam się ciepło na sercu.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
oOo
Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych filmów i seriali znajdziesz tutaj.
Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.
A może masz ochotę postawić mi kawę?






Komentarze
Prześlij komentarz