“Merida waleczna” Mark Andrews, Brenda Chapman
“Merida waleczna”
Tytuł oryginału: Brave
Reżyseria: Mark Andrews, Brenda Chapman
Scenariusz: Brenda Chapman, Irene Mecchi, Mark Andrews, Steve Purcell
Muzyka: Patrick Doyle
Występują: Kelly Macdonald, Billy Connolly, Emma Thompson, Julie Walters, Kevin McKidd, Craig Ferguson, Robbie Coltrane i inni
Dialogi polskie: Jan Wecsile
Teksty piosenek: Michał Wojnarowski
W wersji polskiej udział wzięli: Dominika Kluźniak, Andrzej Grabowski, Dorota Segda, Antonina Girycz, Mieczysław Morański, Sylwester Maciejewski, Krzysztof Kiersznowski i inni
oOo
Przygoda w cieniu konfliktów międzypokoleniowych
W 2012 roku większość księżniczek Disneya było uroczymi dziewczynami o miłym usposobieniu, marzącymi o księciu, który odmieni ich życie. I wtedy pojawiła się ona: Merida, królewna-wojowniczka, która brała sprawy w swoje ręce i nie wychodziła za mąż. Prawdziwy przełom w disneyowskiej formule.
Merida (Dominika Kluźniak) jest córką króla Fergusa (Andrzej Grabowski) i jego żony, Elinor (Dorota Segda). Lecz choć matka pragnie zrobić z niej wielką damę, dziewczyna woli jeździectwo, strzelanie z łuku i przygody. Nie cofnie się przed niczym by uniknąć małżeństwa, a by zmienić zdanie matki odwiedzi nawet czarownicę (Antonina Girycz) by kupić od niej potężne zaklęcie, które odmieni los całego królestwa.
Merida to królewna znacznie wyprzedzająca swoje czasy. Choć nie ona jedyna z panteonu Disneya marzy o innym życiu, jest niewątpliwie jedną z pierwszych księżniczek, które wzięły los w swoje ręce w tak widowiskowy sposób. Charakterna, pełna energii i pasji, nie boi się sprzeciwić opresyjnym (według niej) zasadom i głośno mówić o swoich przekonaniach. Jednocześnie postrzega świat w bardzo dziecięcy sposób, przekonana, że to ona ma rację, a wszyscy dookoła się mylą. To wspaniale realistyczne przedstawienie młodej nastolatki w baśniowym świecie, które sprawia, że wielu widzów szybko zacznie się utożsamiać z główną bohaterką, a przyjemność z seansu wzrośnie.
Choć Merida uporczywie nie chce zdać sobie z tego sprawy, film ani na chwilę nie pozwala nam zapomnieć jak silną osobą jest Elinor. To perfekcyjna królowa, której majestat potrafi uspokoić tłum skaczących sobie do gardeł Szkotów. Kobieta wykształcona, która wie co to dyplomacja i umie z niej korzystać. Jednocześnie od samego początku widz nie ma wątpliwości, że choć królowa kieruje się dobrem córki, nie zaszkodziłoby jej odpuszczenie raz na jakiś czas, szczególnie że, jak wiemy ze wspomnień Meridy, kiedyś monarchini podchodziła do córki łagodniej. Wygląda jednak na to, że z biegiem lat stała się bardziej królową niż matką i dopiero będzie sobie musiała przypomnieć jak wspaniałą ma córkę.
Król Fergus powinien niezaprzeczalnie trafiać na wszystkie listy najlepszych ojców w filmach Disney’a. Animacja sprawnie pokazuje podobieństwa między nim, a Meridą: zamiłowanie do broni czy identyczne poczucie humoru, gdy razem komentują zalotników. Od samego początku jest dumny z córki i nigdy, w żaden sposób nie sugeruje jej, że powinna się zmienić. Natomiast w chwili zagrożenia nie wacha się ani chwili, by rzucić się na pomoc rodzinie.
Gdy “Merida wchodziła do kin większość ‘księżniczkowych’ filmów Disney’a skupiała się na dość prostym schemacie z protagonistką mierzącą się ze złowieszczym antagonistą/tką. Pixar wybrał zupełnie inną drogę, w centrum wydarzeń stawiając relacje rodzinne. Głównym przeciwnikiem Meridy nie jest tu ogromny niedźwiedź Mordu, lecz jej własny konflikt z Elinor, co jest kolejną zaletą filmu.
Mamy więc matkę, która uważa, że jej córka powinna zapomnieć o swoich pasjach i zmienić się w perfekcyjną królewnę dla dobra królestwa i swojego. A takżde córkę, która jak to dziecko uważa, że powinno się pozwolić jej na wszystko, a nauki matki nie mają żadnego zastosowania. Dodajmy do tego przewrotne zaklęcie w formie ciastka i otrzymamy przemienioną w niedźwiedzia królową i królewnę, które muszą naprawić swój błąd i nauczyć się, że jak ważna jest komunikacja i znalezienie złotego środka.
Świetny scenariusz pozwala zrozumieć obie strony. Zarówno Merida jak i Elinor mają trochę racji, a emocje, które utrudniają im komunikację towarzyszą wielu rodzinom na co dzień. W jednej, świetnie rozplanowanej scenie film pokazuje punkt widzenia Meridy i Elinor, tak montując segmenty, by przypominały rozmowę, której panie nie potrafią odbyć w rzeczywistości. Jednocześnie ta sama sekwencja pozwala zajrzeć w głąb ciepłej, pełnej zrozumienia i szacunku relacji Elinor i Fergusa.
Z jakim więc przesłaniem film pozostawia młodego widza i rodziców, którzy obejrzeli z nim film? Spróbujcie się nawzajem zrozumieć. Nie narzucajcie dziecku swojej woli, pozwólcie mu być sobą i doceńcie młodego człowieka, którego wychowaliście. Ale wy dzieciaki, spróbujcie też zrozumieć swoich rodziców, dajcie im szansę, bo przecież żyją na tym świecie dłużej niż wy. To bardzo mądre i znacznie bardziej życiowe niż pogoń za księciem.
Mimo, że od premiery filmu minęło 13 lat, “Merida Waleczna” wciąż prezentuje się wspaniale. Zachwycają widowiskowe krajobrazy i żywe kolory, a zarówno ludzie, jak i zwierzęta poruszają się bardzo realistycznie. Natomiast dzika, płomienno ruda fryzura bohaterki to oczywisty popis animatorów. Włosy są przecież najtrudniejszym elementem tej pracy, a loki Meridy zdają się żyć własnym życiem, czy to szarpane wiatrem czy mokre po kąpieli w rzece. Jestem też zachwycona animacją niedźwiedzicy. Projekt postaci jest przepiękny, a animatorzy nie tylko sprawnie pokazują jej emocje, ale i zaznaczają jak ze sceny na scenę coraz bardziej zanika jej człowieczeństwo.
Humoru w “Meridzie” należy szukać w szczegółach. Przezabawna jest scena w chacie czarownicy, szczególnie jeśli zwrócimy uwagę na jej rzeźby, czy przeanalizujemy szczegółowo wiadomość, którą zostawiła królewnie po wyjeździe. Bawi też łatwy do przeoczenia moment, gdy Merida widocznie ożywia się na myśl, że jej zalotnikiem jest wysoki, umięśniony wojownik. Cudownym elementem humorystycznym są też kreatywne trojaczki.
Skomponowana przez Patricka Doyle’a muzyka pełna inspiracji szkocką muzyką ludową idealnie wpasowuje się w klimat filmu. Wystarczy kilka nut, by przeniosła widza do Szkocji z dawnych czasów. Do tego aż tryska energią, świetnie oddając charakter głównej bohaterki. Natomiast piosenki pełnią tu trochę inną rolę niż w filmach Disney’a i choć uzewnętrzniają uczucia postaci, dobiegają z offu zamiast zastępować dialogi. To dobry sposób, by uzewnętrznić myśli niemej przecież niedźwiedzicy.
Dużą wadą polskiego dubbingu jest brak szkockich akcentów, które można usłyszeć w oryginale. Nie mam tego realizatorom za złe, przeniesienie dialektów jest w większości przypadków niestety niemożliwe. To powiedziawszy Jan Wecsile świetnie poradził sobie z tłumaczeniem, szczególnie dobrze przekładając na polski mowę jednego z zalotników, tak by pozostała prawie niezrozumiała. Podobnie piosenki, nad którymi pracował Michał Wojnarowski brzmią wprost fantastycznie.
Dominika Kluźniak świetnie sprawdza się jako Merida, dobrze oddając jej żywiołowy charakter czy kiepskie maniery. Natomiast Dorota Segda wnosi w rolę Elinor wiele majestatu, jednocześnie pokazując ją jako kobietę z krwi i kości, która złości się czy okazuje czułość mężowi. Wspaniały jest też Andrzej Grabowski jako król Fergus.
“Merida” wyprzedzała swoje czasy o ładne kilka lat, przez co oglądając ją w 2025 roku ma się wrażenie, że dopiero co trafiła na rynek. Ma wszystko czego potrzeba dobremu filmowi animowanemu: realistycznie zarysowane relacje rodzinne, życiowe przesłanie i przepiękną animację. Jeśli dodamy do tego charakterną bohaterkę i wspaniałe piosenki otrzymamy film bawiący się disneyowską formą i wykorzystujący ją znacznie lepiej niż sam Disney.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
oOo
Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych filmów i seriali Pixara znajdziesz tutaj.
Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.
A może masz ochotę postawić mi kawę?






Komentarze
Prześlij komentarz