Podsumowanie sezonu 2024/2025
Nie pamiętam sezonu, w którym żegnaliśmy więcej znanych i kochanych przez widzów musicali. I o ile na niektóre z pożegnań byliśmy gotowi, teatry dały nam bowiem sporo czasu, by przyzwyczaić się do tej myśli i obejrzeć ulubione produkcje po raz ostatni, kilka tytułów zniknęło praktycznie bez zapowiedzi, po kilku zaledwie spektaklach od ogłoszenia zejścia z afisza.
Ja zdołałam pożegnać osiem tytułów rozrzuconych po całej Polsce. Niektóre widziałam po raz drugi, a nawet trzeci, inne były dla mnie całkowitą nowością. Żadnej wyprawy nie żałuję, po każdej został mi program i piękne wspomnienia.
Na podstawie tych wizyt stworzyłam ranking pożegnań minionego sezonu. Bardzo subiektywny i jeszcze bardziej wybiórczy, ale za to całkowicie szczery:
1. Les Miserables (Teatr Muzyczny w Łodzi)
Spektaklem, za którym najbardziej będę tęsknić są niewątpliwie “Nędznicy”. Nie bez powodu trzykrotnie wybrałam się na ten musical do Łodzi, w tym raz tuż zanim zniknął z afisza. Pomijając już moją miłość do samego tytułu, łódzka realizacja była w moich oczach wręcz niesamowita.
Magia zaczynała się już w foyer, gdzie komunikaty o rychłym rozpoczęciu spektaklu odczytywano nie tylko po polsku i angielsku, ale i po francusku. Zasiadając na widowni widziało się już widowiskową scenografię: na scenie stawiano paryskie uliczki, a w drugim akcie efektowną barykadę. Olśniewały też przepiękne, pełne detali kostiumy. I oczywiście gwiazdorska obsada, która perfekcją aktorską i wokalną raz po raz wzruszała widzów, tłumnie gromadzących się w Teatrze Muzycznym w Łodzi.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
2. Something Rotten (Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni)
“Something Rotten” to spektakl, na którego premierę oczekiwałam z zapartym tchem i choć wtedy bardzo rzadko podróżowałam do innych miast na musicale, bez wahania kupiłam bilety do Gdyni, by obejrzeć jak bracia Spodkowie wystawiają musical “Omlet” w elżbietańskiej Anglii.
Tym bardziej zasmuciła mnie wiadomość o rychłym zejściu tytułu z afisza i ostatnich spektaklach, który miały się odbyć za kilka tygodni. Na szczęście udało mi się pożegnać z tym cudownym widowiskiem, pełnym żartów stworzonych specjalnie dla fanów musicali, chwytliwych piosenek i niesamowitej energii, nie mówiąc już o zjawiskowych kostiumach i scenografii.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
3. Zakonnica w przebraniu (Teatr Muzyczny w Poznaniu)
Wybierałam się na ten tytuł od jakiegoś czasu, niestety bezskutecznie. Na szczęście wreszcie udało mi się zdobyć bilety i pożegnać ten spektakl niedługo zanim na dobre zniknął z Poznania. Jednak jadąc na niego zupełnie nie spodziewałam się jak bardzo będę żałować, że oglądam go dopiero teraz.
Poznańska “Zakonnica” była musicalem niesamowicie pozytywnym i energetycznym, na którym widz praktycznie nie przestawał się śmiać. Kolorowe kostiumy, dynamiczne piosenki i charyzmatyczna obsada sprawiały, że gdy tylko ucichały brawa, miało się ochotę kupować bilety na następny spektakl. A biorąc pod uwagę, że ten tytuł wyprzedawał się przez kilka ostatnich lat, to nie tylko moja opinia.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
4. Pretty Woman (Teatr Muzyczny w Łodzi)
Plotki o zejściu z afisza musicalowej adaptacji słynnego filmu “Pretty Woman” krążyły już od jakiegoś czasu, mało kto w nie jednak wierzył. W końcu spektakl miał swoją premierę na jesieni 2021 roku, a tak znany tytuł powinien się utrzymać na scenie znacznie dłużej. Niestety, zapadła inna decyzja i przyszło nam się pożegnać też z Vivian i Edwardem.
Przyznam, że potrzebowałam drugiego podejścia do łódzkiej “Pretty Woman” by w pełni ją pokochać. Teraz żałuję, że nie dane mi będzie po raz trzeci cieszyć się tą elektryzującą muzyką, urokiem Vivian, romantyzmem Edwarda i potężnym głosem Kit. Zapamiętam też tę realizację jako taką, która mistrzowsko podeszła do intymności, czego efektem stały się sceny piękne i bardzo namiętne.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
5. Rodzina Addamsów (Teatr Syrena)
Mimo mrocznej atmosfery “Rodzina Addamsów” W Teatrze Syrena była jednym z najcieplejszych spektakli na stołecznej scenie. Bazujący na ikonicznych komiksach Charlesa Addamsa musical latami bawił i rozczulał, pokazując urocze relacje między rodzeństwem, małżonkami czy rodzicami i dziećmi.
Zachwycał pięknie odwzorowany na scenie dwór Addamsów, olśniewały kostiumy postaci żywych i martwych, bawiło dowcipne tłumaczenie. Jednak prawdziwą siłą tego spektaklu była niewątpliwie świetna obsada, dzięki której bez trudu można było uwierzyć w szczere, pełne miłości i szacunku relacje między bohaterami.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
6. Trzej Muszkieterowie (Teatr Muzyczny Capitol)
Niestety “Trzech Muszkieterów” udało mi się zobaczyć dopiero podczas pożegnalnego setu. Ubolewam na tym do dziś, bo chętnie jeszcze kilka razy pojechałabym na ten spektakl do Wrocławia.
Nigdy nie miałam przyjemności oglądać lepiej dobranych muszkieterów. Przemysław Glapiński, Maciej Maciejewski i Adrian Kąca stworzyli ikoniczne wręcz kreacje, które zdominowały mój odbiór spektaklu i całkowicie przyćmiły jego wady.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
7. Złap mnie, jeśli potrafisz (Teatr Muzyczny w Łodzi)
Ten tytuł zniknął z afisza po trochę ponad roku od premiery, a informacja o secie pożegnalnym pojawiła się z ledwie kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Na dodatek ostatnie spektakle przyćmiło jednoczesne pożegnanie z “Something Rotten” i najnowsza premiera w Teatrze Syrena.
I choć ten spektakl mnie nie zachwycił, doceniam niesamowitą energię i charyzmę jakiej wymagało zagranie głównej roli tak, by oczarować całą widownię. Pojawiło się też kilka wspaniałych pomysłów realizacyjnych, które olśniewały i bawiły raz po raz.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
8. Czarny Szekspir (Teatr Syrena)
Autorski musical Teatru Syrena łączył historię słynnego aktora szekspirowskiego Iry Aldridge’a z ruchami rewolucyjnymi ogarniającymi Europę za jego życia, podkreślając tym samym potęgę teatru i jego wpływ na świadomość widowni.
Ten ciekawy pomysł, w połączeniu z interesującą scenografią, kreatywnymi kostiumami i pamiętnymi rolami Mikołaja Woubisheta, Przemysława Glapińskiego, Anny Terpiłowskiej czy Marty Burdynowicz tworzył spektakl inteligentny i znacznie bardziej zabawny niż można by się tego spodziewać.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
To oczywiście nie wszystkie tytuły, z którymi pożegnaliśmy się w minionym sezonie. Bardzo krótko po premierze ze sceny zniknął “Pilot i Mały Książę”. Teatr Rampa zdjął z afisza “Czterdziestolatka”, Teatr Roma “We Will Rock You”, a Teatr Muzyczny w Gdyni “Hairspray”. A to tylko nieliczne przykłady realizacji, których nie zobaczymy już na polskiej scenie.
Niestety, ponieważ na wyżej wymienione spektakle nie udało mi się dotrzeć, musiałam pominąć je w zestawieniu.
oOo
Na szczęście miejsce tych nieodżałowanych produkcji zajęły nowe premiery, a przyznam, że pod tym względem sezon 2024/2025 rozpieszczał fanów musicalu, dając nam zarówno całkowicie nowe spektakle, jak i znane tytuły w brawurowych, nowych interpretacjach.
Co ciekawe, niezamierzenie udało mi się obejrzeć tyle samo powitań co pożegnań, więc poniżej znajdziecie ponownie subiektywny i wybiórczy ranking premier, na które udało mi się dotrzeć w ubiegłym sezonie.
1. Jesus Christ Superstar (Teatr Muzyczny w Toruniu)
Toruńska realizacja spektaklu “Jesus Christ Superstar” uzmysłowiła mi jak wielki wpływ na efekt końcowy ma reżyser. Agnieszka Płoszajska dokonała niesamowitej reinterpretacji musicalu Andrew Lloyd Webbera sprawiając, że tekst, który dobrze znam, zachwycił mnie na nowo.
W połączeniu z nieoczywistą klubową stylistyką, nowatorską formą silent disco, pełną energii choreografią i naprawdę fenomenalną obsadą, spektakl Teatru Muzycznego w Toruniu natychmiast stał się w moich oczach najlepszą produkcją jaką widziałam w tym sezonie i jedną z najwspanialszych jakie w ogóle miałam przyjemność oglądać. Bez wątpienia wybiorę się na niego jeszcze wielokrotnie, by ponownie przeżyć te niesamowite emocje.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
2. Na prochach (Teatr Syrena)
Swoją najnowszą autorską produkcją Syrena udowadnia, że w teatrze można i trzeba mówić o wszystkich, nawet najtrudniejszych zagadnieniach. Spektakl muzyczny “Na prochach” porusza bowiem tematykę amerykańskiej epidemii uzależnienia od opioidów i jej tragicznych konsekwencji.
Przyznam, że nie jest to sztuka, na której przyjemnie spędzimy wieczór. To produkcja bardzo ciężka, pełna rozważań nad ludzkimi słabościami i ponurych wniosków. A jednocześnie tytuł napisany z ogromną wrażliwością i inteligencją, perfekcyjnie zagrany i zrealizowany z dbałością o najmniejsze szczegóły. Mimo ponurej tematyki naprawdę warto dać mu szansę.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
3. Heathers (Teatr Syrena)
Sezon 24/25 był dla Teatru Syrena szczególnie udany. Wrześniowa premiera szturmem podbiła serca widowni do tego stopnia, że wciąż nie sposób dostać bilety na kilka tygodni do przodu. Ale “Heathers” to nie tylko dobra zabawa, ale i inteligentny komentarz na temat potrzeby przynależności i poczucia osamotnienia.
Także reżyserka i choreograf tego spektaklu po raz drugi znajdują się na mojej liście najlepszych premier. Agnieszka Płoszajska i Michał Cyran tu także zachwycają nietuzinkowym podejściem do tekstu źródłowego. W połączeniu z ciekawymi interpretacjami znanych z filmowego pierwowzoru kostiumów, nowoczesną scenografią i niesamowicie utalentowaną obsadą, “Heathers” to po prostu spektakl petarda.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
4. Avenue Q (Teatr Muzyczny w Poznaniu)
Swego czasu "Avenue Q” odebrało prestiżową nagrodę “Tony” widowiskowemu “Wicked”. Nic dziwnego, ten niesamowicie inteligentny komentarz społeczny w zabawny sposób porusza bardzo życiowe problemy, pozostawiając widza z licznymi przemyśleniami.
Dodajmy do tego chwytliwe piosenki, niesamowicie kreatywną scenografię i spójną wizję kostiumów, które dopełniają wizję, ale nie przysłaniają pacynek, a otrzymamy naprawdę dobrze zrealizowany spektakl. Jednocześnie poznańskie “Avenue Q” udowadnia, że są takie żarty, które powinny już pójść w zapomnienie, a nowe tłumaczenia starych tytułów wciąż są potrzebne.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
5. Drogi Evanie Hansenie (Teatr Muzyczny w Poznaniu)
Nie bez powodu Evan Hansen uważany jest za jedną z najtrudniejszych ról męskich w historii musicali. Kompozycje Paska i Paula wymagają fenomenalnego głosu, a trudna tematyka spektaklu, umiejętności aktorskich. A przecież to właśnie na postaci Evana opiera się cały spektakl. Dobry casting to więc postawa, a Teatr Muzyczny w Poznaniu trafił w dziesiątkę.
Marcin Franc łączy perfekcję wokalną z niesamowitą wrażliwością i fenomenalnym aktorstwem. Zachwyca w każdej scenie, wplatając w swoją rolę mnóstwo ledwo dostrzegalnych detali, które składają się na poruszającą kreację młodego, zagubionego chłopaka, dla której warto wybrać się do teatru.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
6. Hair (Teatr Proscenium)
Nie dziwi wybór “Hair” jako kolejnej premiery Teatru Proscenium, który już nie raz sięgał po pozycje tworzone przez młodych ludzi i do nich skierowane. Zachwyca perfekcyjnie dobrana obsada pełna niesamowicie utalentowanych artystów, którzy w każdej scenie dają z siebie wszystko i olśniewają charyzmą.
Dzięki nim spektakl ma w sobie niesamowitą młodzieńczą energię, a bezimienni z poziomu libretta członkowie plemienia stają się postaciami z krwi i kości. Jednocześnie realizacja podchodzi do materiału źródłowego bardzo zachowawczo, nie próbując nawet nadać mu nowego oblicza.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
7. Wicked (Teatr Muzyczny Roma)
Teatr Roma zdecydował się sięgnąć po kolejny megamusical, który na West Endzie i Broadwayu z święci triumfy już od ponad dwudziestu lat. Lecz choć w obsadzie znalazły się najsłynniejsze nazwiska polskiej sceny, realizacja spektaklu pozostawia wiele do życzenia.
Nowoczesna stylistyka w połączeniu z minimalistyczną scenografią i psychodelicznymi wizualizacjami nie potrafi stworzyć na deskach teatru magicznej krainy Oz, kostiumy znacznie lepiej prezentują się w programie niż w rzeczywistości, a choreografia z wyjątkiem kilku scen całkowicie zawodzi. Musical ratuje tylko poruszające libretto, wpadające w ucho piosenki i świetni wokaliści.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
8. Balladyna (Teatr Rampa)
Twórcy “Balladyny” mieli naprawdę dobry pomysł na nowoczesną adaptację dramatu Słowackiego. Przeniesienie historii o dwóch siostrach do Polski lat 90tych i pełne oddanie stylistyce tamtych czasów, zarówno w kwestii muzycznej, jak i realizatorskiej uważam za strzał w dziesiątkę.
Niestety, pełen nawiązań do mediów społecznościowych i łamania czwartej ściany wątek współczesny szybko staje się nużący, brutalnie wyrywając widza ze sprawnie budowanego klimatu końcówki dwudziestego wieku.
Więcej szczegółów w recenzji spektaklu dostępnej na blogu.
Zapamiętam sezon 2024/2025 jako pełen bolesnych pożegnań, ale i wspaniałych premier. Długo będę tęsknić za “Les Miserables”, “Something Rotten” i “Rodziną Addamsów”, a także żałować, że tylko raz widziałam poznańską “Zakonnicę w przebraniu” i wrocławskich “trzech Muszkieterów” i za późno doceniłam “Pretty Woman”.
Pocieszam się jednak, że na ich miejsce pojawiły się wspaniałe pozycje, do których będę wracać wielokrotnie, a kolejny sezon przyniesie polskiej scenie musicalowej jeszcze więcej interesujących tytułów.
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna.
oOo
Podobał ci się ten tekst? Recenzje innych spektakli znajdziesz tutaj.
Chcesz dostawać powiadomienia o każdym nowym poście? Zaobserwuj mnie na instagramie.
A może masz ochotę postawić mi kawę?






Komentarze
Prześlij komentarz